Robert Mazurek, RMF FM: Nowy minister edukacji, Dariusz Piontkowski - kłaniam się w pas. Dariusz Piontkowski: - Witam serdecznie. Ja w pas nie będę, bo trochę za długi chyba jestem. Tak, pan jest stanowczo za długi. Ile pan ma wzrostu? - 1,92 m. Trochę więcej niż standard. Czasami to w życiu przeszkadza, ale czasami pomaga - zwłaszcza, jak jestem na jakichś koncertach, zbiorowiskach publicznych to trochę z wyższych pułapów patrzę na to, co się dzieje. Gorzej mają ci z tyłu. - To prawda. W kinie czy w teatrze jest problem. Pan ma jeszcze jakichś znajomych nauczycieli? - Tak, oczywiście. Każdy w swoim zawodzie ma sporo znajomych. Ilu z nich głosowało na PiS? - Nie wiem, trzeba by ich pytać. Nie sprawdzam, jak moi znajomi głosują. Większość moich znajomych ma podobne poglądy jak ja. W takim razie nie są nauczycielami, bo jak sądzę, nauczyciele tym ostatnim - nie wiem, jak to nazwać - strajkiem... - Dlaczego innych słów używać? Bo to był cyrk, a nie strajk. Mam nadzieję, że bardzo chcieliście, żeby to przedstawienie trwało. - My tego cyrku nie organizowaliśmy. Nie my byliśmy aktorami w tym cyrku. Mam wrażenie, że pani minister Zalewska naprawdę odgrywała tam pierwszoplanową rolę. A propos pani minister - pan już sobie też przygotował jakąś ścieżkę ewakuacji? - Nie ma powodu do żadnej ewakuacji na razie. Pani minister została wybrana na europosła. Pytam, gdzie pan będzie uciekał przed gniewem nauczycielskim. - Ale dlaczego mam uciekać? Nie widzę żadnego powodu do ucieczki. Zobaczymy, zobaczymy. Pani minister Zalewska, jak zaczynała, to też nie widziała powodów. - Ale pani minister wcale nie ucieka. To jest normalna kariera polityczna w tym wypadku. Tak, jasne. - Pani minister już raz kiedyś zrezygnowała z mandatu europosła. Tym razem już tego nie chciała. Zostawić na pół roku przed rozpoczęciem roku szkolnego, tego roku szkolnego, który jest absolutnie najważniejszy... - Zawsze można powiedzieć, że każdy moment jest niedobry. Początek, koniec, środek roku - zawsze można powiedzieć, że z jakiegoś powodu jest to niedobre albo dobre. No dobrze, pan jest w dobrym zdrowiu? Wczoraj, jak do pana dzwoniłem, był pan akurat na badaniach lekarskich. - Być może państwo nie wiedzą, ale ministrowie też podlegają tym wszystkim rygorom, jak każdy pracownik. A BHP szkolenie też pan miał? - Jeszcze nie, ale jest przede mną. Jestem zdrowy. Spokojnie mogę pełnić funkcję. Polska szkoła jest w nieco lepszym stanie czy ciężko chora? - Szkoła jest w dobrym stanie. Uczy ciągle uczniów, aczkolwiek ten okres cyrku, o którym pan tutaj mówił, to był okres, kiedy rzeczywiście nie było najlepiej. Zdaje się, że tu różnie rozumiemy to pojęcie. Kiedy ja mówię o cyrku - mam wrażenie, że bardzo dbaliście o to, by to przedstawienie trwało, braliście w tym aktywny udział. Co ciekawe, to pan powinien się nad tym zastanawiać, we wrześniu ma być druga odsłona strajku nauczycieli. Rozmawiajmy poważnie. Wybory - jeśli rzeczywiście spełni się to, o czym mówią politycy - będą 13 października. To oznacza, że krótka kampania wyborcza po wakacjach i ona w pańskim resorcie może upłynąć pod znakiem strajku nauczycieli. Jak pan przekona ZNP, by nie strajkowali w czasie kampanii wyborczej? - Mam przekonać ZNP czy nauczycieli? I nauczycieli, i ZNP. Jak pan wie, ZNP ogłosiło strajk, a strajkowali wszyscy nauczyciele. - Nie wszyscy, ale zdecydowana większość z tego, co wiem - przynajmniej w niektórych miastach. Były też takie miejsca, gdzie tego strajku nie było... Na pewno trzeba rozmawiać z nauczycielami - także ze związkami zawodowymi. Uwielbiam sformułowanie: trzeba rozmawiać. - Oczywiście - mam zamiar rozmawiać. I myśli pan, że od tego wszystkie bolączki nauczycielskie znikną? - Oczywiście, że nie, ale rozmowa jest potrzebna. Dopóki się nie rozmawia, to nie wiadomo tak naprawdę, o co chodzi obu stronom. Jednym z elementów, który na pewno będziemy chcieli zrobić w najbliższym czasie, jest wywiązanie się z tych porozumień, które zawarliśmy jeszcze przed wybuchem strajku. To jest pytanie: czy pan będzie miał gruby portfel podczas tej rozmowy? - Portfel w rządzie ma przede wszystkim minister finansów i pan premier. Na pewno będziemy także rozmawiali o pieniądzach dla nauczycieli. My te pieniądze już gwarantujemy. Wyraźnie przecież mówiliśmy o tym jako rząd, że mamy dodatkowe pieniądze dla nauczycieli od 1 września. To jest te prawie 10 proc. kolejnej transzy podwyżkowej. Panie ministrze. Wrzesień wrześniem, wcześniej jeszcze koniec roku szkolnego. Czy pan już podpisał pierwszego dnia w pracy rozporządzenie skracające rok szkolny? - Niedługo już będzie gotowe. Za kilka dni podpiszę. Rozporządzenie, które decyduje o tym, że rok szkolny kończy się w środę, a nie w piątek po Bożym Ciele. - Wydaje mi się to logiczne, bo tak naprawdę jest to tylko jeden dzień po Bożym Ciele. I tak uczniowie już w końcowym etapie roku szkolnego się nie uczą, więc skrócenie o jeden dzień niczego nie zmienia. Też nad tym ubolewam, że się nie uczą. - Uczą się, ale w ostatnich kilku dniach już raczej myślą o wakacjach. Czy szkoły powinny zakazać Halloween? - Ale dlaczego? Dlatego, że minister Dariusz Piontkowski mówił: "To jest chore, że dzieciom organizuje się Halloween. Na siłę się nas zmusza, żebyśmy ten zwyczaj obchodzili i dziwię się nauczycielom, którzy chcą to organizować". Jeśli minister edukacji mówi, że dziwi się nauczycielom, że coś chcą robić, a to coś jest chore, to ja chcę spytać... - Mówiłem o tym w zupełnie innym kontekście, że szkoła powinna także wychowywać patriotycznie. Mamy wiele fajnych zwyczajów i świąt polskich, lokalnych, ludowych. Na przykład topienie Marzanny. - Na przykład. I to jest patriotyczne bardzo? - Ze swojego dzieciństwa pamiętam... I dzisiaj także nauczyciele nauczania początkowego to organizują... Ale bądźmy poważni. Ja żartuję, a pan to traktuje poważnie, może będę jakoś mrugał...? - Przede wszystkim rodzice powinni decydować o tym, czy na poważnie takie święto jest organizowane, czy nie. Dopóki mówi się o tym jako o zwyczaju kulturowym, który w krajach anglosaskich występuje, nie widzę żadnego problemu. Natomiast zmuszanie dzieciaków do tego, by się przebierały... Kiedy organizujemy dzieciom w szkole imprezę - żeby była jasność, ja nie jestem entuzjastą Halloween - ale ostatnią rzeczą jakby mi przyszła do głowy, byłoby nadymanie i krzyczenie, że coś jest chore i że nauczyciele powinni tego zakazać. - Ale nikt nie mówił o żadnym zakazywaniu, ja mówiłem tylko o wyważeniu proporcji. Chyba, że rodzice bardzo stanowczo protestują, to wtedy nauczyciele powinni się do tego dostosować. Pan mówi - to nie jest zgodne z polską i chrześcijańską tradycją - taka tromtadracja godna naprawdę prawicowego polityka. - Trzeba czasami mówić na poważnie. Uważa pan, że tylko i wyłącznie należy żartować. Nie. Ja zdecydowanie pytam pana poważnie. Mam wrażenie, że to odpowiedzi są czasem pół żartem, pół serio. Bo pan mówi teraz coś całkowicie sprzecznego z tym, co pan mówił jeszcze w marcu. - Ależ absolutnie nie. W marcu Dariusz Piontkowski mówił przecież, że dziwi się nauczycielom, którzy chcą to organizować i że to jest chore. Jeżeli coś jest chore, to pan jest po to, żeby to uzdrowić panie ministrze, prawda? - Jeszcze raz mówię. Bez zgody rodziców nie można organizować różnego rodzaju zajęć. Jeżeli jest to traktowane jako pokazanie, np. na lekcjach języka angielskiego, jak rozumiem często nauczyciele o tego typu zwyczajach opowiadają. Nie widzę problemu, żeby o tym opowiadać i o tym rozmawiać. Pokazać, że jest to zwyczaj związany z krajami anglosaskimi. A edukacja seksualna to przygotowanie dzieci do oddania ich pedofilom? Pytam, bo to pan mówił: "tak naprawdę jest to próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom". - Ja mówiłem o tym, że próbuje się doprowadzić do tego, żeby dzieci już kilkuletnie, jeszcze w wieku przedszkolnym, były uczone masturbacji i to według mnie jest chore. I kto uczy kilkuletnie dzieci masturbacji? - Standardy WHO, na które powołują się niektóre środowiska. A ja to czytałem, czy pan to czytał? - Tak, przeglądałem. Przeglądał pan. Bo ja to czytałem. - Trzeba przygotowywać dzieci do życia seksualnego, ale niekoniecznie w wieku kilku lat. A ile stron ma dokument, który pan czytał? - Ale czy ja muszę ten dokument od deski do deski przeczytać? Nie, ale jeśli pan się na to powołuje, to wypadałoby znać. - Znam duże, obszerne fragmenty. Obszerne fragmenty, które przeczytał pan w internecie? - Muszę znać cały dokument od deski do deski? Nie muszę. Ja tylko próbuję wytłumaczyć, jako ojciec dorosłych już dzieci, ale także jako dziadek, że nie życzyłbym sobie, żeby moje dzieci, jak trafią do przedszkola, czy do pierwszych klas szkoły podstawowej, żeby jednym z najważniejszych przedmiotów, który chcieliby niektórzy wprowadzić, była próba uczenia ich zachowań seksualnych. Robert Mazurek ***Na jakie podstawie pan uważa że (wczesne wychowanie seksualne - przyp.red) prowadzi do oddawania dzieci pedofilom? - pytał nowego szefa MEN Robert Mazurek, nawiązując do wcześniejszej wypowiedzi Dariusza Piontkowskiego. Jeszcze kiedy nie był ministrem, Piontkowski powiedział, że wczesna edukacja seksualna, to "tak naprawdę próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom". - Moim zdaniem przygotowywanie dzieci do życia seksualnego w zbyt wczesnym wieku nie jest dobre i nie powinniśmy tego robić - mówił w Porannej rozmowie RMF FM minister edukacji. Jak dodał: - Zbyt małe dzieci nie koniecznie muszą być wychowywane seksualnie. - Z mojego punktu widzenia, jeśli ktoś próbuje te malutkie dzieci do tego zmuszać wprowadzając tego typu zajęcia, to może to niestety prowadzić do tego, że będzie to wychowywanie przyszłych obiektów zainteresowań pedofilskich i to wyraźnie potwierdzam. (...) Tego typu wychowanie może doprowadzić do tego, że w małych dzieciach zbyt wcześnie obudzi się pewnego rodzaju zachowania i tolerancję dla zachowań także innych osób, już bardziej dorosłych - mówił.