Prezydent Rafał Trzaskowski w środę prezentując założenia budżetu Warszawy na 2020 rok powiedział, że będzie to trudny rok, bo duża część rządowych reform realizowana jest ze środków samorządowych. Według władz Warszawy, zmiany podatkowe, to dla miasta koszt 810 mln złotych, wzrost janosikowego - 158 mln zł, niewystarczająca subwencja oświatowa - 212 mln zł, a utrata dochodów z PIT: przeniesienie środków z OFE do IKE - 35 mln zł. Jak podkreślił Trzaskowski na konferencji najbardziej kosztownym obszarem jest edukacja, a wydatki na nią rosną w sposób "lawinowy". Miasto planuje wydać na edukację 4,783 mld zł. Jak zaznaczył prezydent, w zestawieniu z zeszłym rokiem nastąpił wzrost o ponad 200 mln zł, czyli 7,5 proc. Odnosząc się do tych informacji w czwartek szef MEN podkreślił, że Warszawa dostała dodatkowe kilka miliardów złotych w ostatnich kilku latach i musi rozsądnie nimi gospodarować, ostrożnie planować budżet na przyszły rok. "Przypomnę, że prezydent Warszawy próbuje wprowadzać jakieś dodatkowe programy, które nie są obowiązkowe i budzą protesty dużej części rodziców i dziwnym trafem jakieś kilka milionów na to się znajduje" - powiedział. Piontkowski przypomniał, że subwencja oświatowa dla Warszawy to ponad 2 mld zł i to jest jedno z trzech źródeł pokrycia wydatków edukacyjnych. Zaznaczył też, że miasto otrzymuje dotacje oraz ma udział w podatkach publicznych, a te w wyniku wzrostu gospodarczego - jak zaznaczył - wzrosły w ostatnich latach. "Nie powinno być tak, że samorządy swoje wydatki planują znacznie powyżej dochodów, bo to może skończyć się kłopotami" - powiedział. Przypomniał, że w budżecie centralnym subwencja oświatowa w 2020 roku ogółem wyniesie blisko 50 mld zł. "To są poważne dodatkowe środki, które wpływają do edukacji" - uważa. Odpowiadając na pojawiający się zarzut, że subwencja oświatowa jest niedoszacowana powiedział: "Być może ci samorządowcy rozbuchali zbyt mocno inwestycje, pozatrudniali pracowników, nie dbają o oszczędności, a patrzą tylko na wydatki. Dobry gospodarz musi dbać nie tylko o stronę wydatkową, ale też dochodową i powinien to bilansować" - wyjaśnił. Piontkowski o zniesieniu 30-krotności składki ZUS W środę trafił do Sejmu projekt PiS zakładający likwidację od 2020 r. górnego limitu przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe - tzw. 30-krotności ZUS. Według autorów projektu, ma to przynieść dodatkowe 7,1 mld zł. Przeciwnikiem likwidacji tego limitu jest wicepremier Gowin. Pytany o tę sprawę szef MEN zapewnił, że trwają rozmowy koalicyjne dotyczące tej kwestii. Dodał, że normalną rzeczą jest to, że politycy koalicji w pewnych kwestiach różnią się i mają prawo wyrażać swoje poglądy na poszczególne tematy. Pokreślił, że to nie zachwieje koalicją "Jest to elementem sporu. Trzeba o tym rozmawiać. Myślę, że będziemy o tym rozmawiać(...) To jest naturalny spór pomiędzy partiami tworzącymi koalicję" - wyjaśnił. Równocześnie zaznaczył, że ta propozycja to szansa na podniesienie dochodów państwa w sytuacji, gdy wydatki budżetu są znaczące i wynikają w dużej mierze z polityki społecznej. "Trzeba szukać dochodów. Rozumiemy, że tutaj jest pole do dyskusji. Możemy rozmawiać o rozwiązaniu pośrednim" - zapewnił.