- Senator Piesiewicz w ślad za złożeniem immunitetu zawiesił swoje członkostwo w klubie parlamentarnym Platformy - powiedział Dolniak. Rano we wtorek o Piesiewiczu rozmawiały władze klubu PO. Zapadła decyzja, że z Piesiewiczem porozmawia Marek Rocki, szef klubu PO w Senacie, a dopiero potem zapadnie decyzja co do dalszej przyszłości politycznej Piesiewicza. Oficjalnie władze klubu - poza Januszem Palikotem - nie chciały przesądzać, co stanie się z Piesiewiczem. Jednak nieoficjalnie przedstawiciel władz klubu przyznał we wtorek przed południem, że najlepszym wyjściem byłoby, gdyby Piesiewicz sam zdecydował się wystąpić z klubu Platformy. Prokurator krajowy Edward Zalewski powiedział we wtorek w Radiu ZET, że zebrany w sprawie senatora materiał dowodowy jest wystarczający do postawienia mu zarzutu "posiadania, a także używania, a właściwie nakłaniania i ułatwiania używania środków psychotropowych innym osobom". Prokuratura wystąpiła już do Senatu o uchylenie immunitetu Piesiewiczowi, senator sam się go zrzekł. Dolniak ocenił, że Piesiewicz zachował się godnie i odpowiedzialnie, "w sposób najlepszy dla niego samego, jak i dla klubu PO". Szerzej sprawy komentować nie chciał. Rzecznik klubu PO Andrzej Halicki zapewnił, że Piesiewicz podjął tę decyzję samodzielnie, bez jakichkolwiek nacisków ze strony władz klubu. - Samemu stawiając się do dyspozycji, chce być poza wszelkimi wątpliwościami, konotacjami, interpretacjami, nie chce być czynnym członkiem żadnego z klubów - podkreślił. Halicki zaznaczył, że kilkakrotnie głosował na Piesiewicza i że uważa ten głos za dobry. - Nie żałuję, że tak głosowałem - podkreślił. Odnosząc się do wątku szantażu w sprawie Piesiewicza, Halicki ocenił, że sytuacja przypomina "polowanie na osaczoną zwierzynę przez podłych ludzi". Zastrzegł jednak, że nie ocenia działań prokuratury. Halicki pytany, czy Piesiewicz ma drogę powrotu do klubu Platformy, odparł, że "zawsze dla takich osób jak Piesiewicz jest miejsce w klubie Platformy". Zastrzegł, że sytuacja prawna musi zostać wyjaśniona. Dodał, że nie można osądzać senatora bez znajomości materiałów, które są przedmiotem śledztwa. Wiceszef klubu PO Janusz Palikot wyraził zadowolenie w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, że Piesiewicz sam zdecydował się, iż do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy przez sąd nie będzie brał udziału w pracach klubu. - Jeśli ten wyrok będzie łagodny dla niego, nie ma żadnego powodu, żeby nie wrócił (do klubu PO). Natomiast gdyby dzisiaj uniknął tej decyzji, to byśmy miesiącami, zamiast zajmować się normalną pracą, tłumaczyli, dlaczego tolerujemy sytuację, w której są tak duże wątpliwości co do jego zachowania - mówił Palikot. Ocenił, że to "bardzo mądra" decyzja Piesiewicza, za którą można mu podziękować w imieniu polskiej demokracji. Wiceszef klubu PO podkreślił, że jedną kwestią jest zarzucanie senatorowi posiadania kokainy, a drugą to, czy poddał się on szantażowi. - Mnie akurat to, że Piesiewicz brał kokainę - mówię to przeciwko swojej popularności, bo większość Polaków jest innego zdania - nie przeszkadza - przyznał Palikot. Wcześniej w wywiadzie dla RMF FM Palikot postulował, by oprócz opuszczenia klubu PO i zrzeczenia się immunitetu Piesiewicz w ogóle złożył mandat senatora. - Człowiek, senator, który się dał szantażować, który wpłacił okup (...) może niestety stanowić zagrożenie, może być szantażowany przez inne osoby, służby obcych państw itd. Ten fakt go dyskwalifikuje, a nie sprawa obyczajowa - argumentował.