- Organizuję swój komitet; jest to bardzo pracochłonne, bo trzeba zebrać ludzi, do których ma się zaufanie, trzeba wyznaczyć pełnomocnika, również pełnomocnika finansowego, trzeba zebrać podpisy, ale to idzie, organizuję to pomału - powiedział. - Pomagają mi przyjaciele, ludzie z byłej opozycji, nic nie mogę powiedzieć. Chcę jak najszybciej. Jeśli za dwie godziny będę miał wszystko poukładane, tak żeby komisja miała jasność, to złożę dziś, jeśli nie to jutro. Siedzę nad tym i każda minuta jest mi droga - tłumaczył. Nie chciał powiedzieć, kto znajdzie się w jego komitecie wyborczym. Zapowiedział natomiast, że będzie chciał zorganizować również honorowy komitet poparcia swojej kandydatury. Jak dodał, wspiera go "mnóstwo ludzi". - Rozważałem, czy mają to być profesorowie a może mój fryzjer byłby lepszy. Zobaczymy. Staram się stworzyć komitet ekumeniczny, złożony z ludzi przyzwoitych, którzy mają jakiś swój dorobek - mówił. - Mogę zadzwonić, bo mam przyjaciół z najwyższej półki, tylko czy to jest najlepsze rozwiązanie, nie wiem. Może lepszym rozwiązaniem jest pani, która prowadzi sklep na moim osiedlu - dodał. Pytany, w jaki sposób chce przekonać warszawiaków do oddania głosów na jego kandydaturę, zadeklarował, że będzie prowadził kampanię bezpośrednią. - W Warszawie jestem 18 lat senatorem, w związku z tym jestem osobą rozpoznawalną, ludzie doskonale znają moje życie i mój dorobek. Na billboardy i spoty mnie nie stać, prawdopodobnie moja kampania będzie kampanią face to face - powiedział. Piesiewicz liczy, że "wyborcy będą kierowali się indywidualnym rozpoznaniem dorobku, lojalności, niezależności myślenia kandydata". - Warszawiacy mnie rozpoznają. Na fajerwerki, cyrk i "Muppet Show" mnie nie stać. Nie mam środków, muszę spotykać się z ludźmi i eksponować to, co zrobiłem w ciągu ostatnich dwudziestu czy trzydziestu lat - zaznaczył. Jak dodał, "ludzie o tym wszystkim wiedzą". Zdaniem Piesiewicza to, że w tym roku po raz pierwszy będziemy wybierać senatorów w okręgach jednomandatowych, wcale nie ułatwi zadania kandydatom niezależnym. - Ordynacja jednomandatowa, wbrew temu, co się mówi od dłuższego czasu, jeszcze bardziej upartyjni życie polityczne, na to wskazują doświadczenia starych demokracji - uważa senator. Pytany, czy w związku z tym rozmawia z jakimiś środowiskami, na przykład inicjatywą Obywatele do Senatu, na temat wsparcia jego kandydatury powiedział: "Poczekajmy jeszcze kilka dni, zobaczymy jak to będzie, czy Obywatele do Senatu zostaną zarejestrowani; na razie nie widzę zarejestrowanych struktur". - Na nic nie czekam, wykonuję wszystkie czynności, które wynikają z ordynacji wyborczej, tak jak zrobił to Marek Borowski, Włodzimierz Cimoszewicz czy Artur Balazs - powiedział Piesiewicz. Krzysztof Piesiewicz jest prawnikiem, adwokatem, a także scenarzystą filmowym - autorem kilkunastu scenariuszy, napisanych wspólnie z Krzysztofem Kieślowskim, z Agnieszką Lipiec-Wróblewską, a także samodzielnie (m.in. serie Trzy kolory, Dekalog oraz "Podwójne życie Weroniki"). W okresie stanu wojennego był obrońcą w procesach politycznych, m.in. "Solidarności" Huty Warszawa i Ursusa, Radia "Solidarność", a także oskarżycielem posiłkowym w procesie o uprowadzenie i zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki. W Senacie zasiadał w latach 1991-1993 (z listy PC) i ponownie od 1997 do tej pory (najpierw z listy AWS, potem Bloku Senat 2001 i PO). Jego dalsza kariera polityczna stanęła pod znakiem zapytania po tym, gdy w grudniu 2009 r. "Super Express" zamieścił na swej stronie internetowej film z udziałem ubranego w sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Jeszcze w grudniu 2009 r. zawiesił członkostwo w klubie parlamentarnym PO. W lutym Senat nie zgodził się na uchylenie mu immunitetu - bez czego nie można było postawić mu zarzutu; prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. Początkowo Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, ale po analizie prawnej wycofał zgodę i pozostawił decyzję izbie.