Prezydent powołał w piątek Spychalskiego na funkcję sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta, odwołując wcześniej z tej funkcji Krzysztofa Łapińskiego, który był jego rzecznikiem. Spychalski w porannej rozmowie na antenie TVN24 wyjaśnił, że Krzysztof Łapiński złożył rezygnację w poniedziałek, a we wtorek "był telefon od pana prezydenta". Jak dodał, w środę doszło do spotkania między nim a głową państwa, podczas którego "umówili się na pewne rzeczy". Na pytanie, czy prezydent był równie zaskoczony odejściem Łapińskiego, jak opinia publiczna, Spychalski odparł: "Myślę, że tak było, jak pan redaktor powiedział". Dopytywany, czy Łapiński nie uprzedził prezydenta o swojej rezygnacji, Spychalski podkreślił, że taka rozmowa się odbyła, jednak - jego zdaniem - "zawsze jest tutaj pewien element zaskoczenia". Spychalski został również zapytany, czy uważa, że poradzi sobie na nowym stanowisku. "Panu prezydentowi nigdy się nie odmawia" - podkreślił. "Zawsze wychodziłem z takiego założenia, że jeżeli pojawiłaby się propozycja ze strony pana prezydenta, współpracy z panem prezydentem, tobym nie odmówił, i tutaj dokładnie właśnie tak było" - wyjaśnił. "Dopóty, dopóki będę mógł, będę pracował z panem prezydentem, będę robił wszystko, co w mojej mocy, żeby ta współpraca była jak najlepsza i żeby pan prezydent był zadowolony" - zadeklarował. "Nie miałem takiej świadomości" Spychalski był również pytany o wpis udostępniony przez niego kilka lat temu na jednym z portali społecznościowych, zawierający informacje o rzekomej współpracy ze służbami PRL rodzin dziennikarzy i innych znanych osób. "Dzisiaj mam tę świadomość, że ilość fake newsów, nieprawdziwych informacji, jest ogromna, wtedy takiej świadomości nie miałem" - powiedział. Jak zapewnił, dzisiaj nie udostępniłby takiego wpisu. "Niczego nie żałuję, gdybym żałował, to nie byłbym dzisiaj tu gdzie jestem. Taką mam ścieżkę polityczną i tego się nie wstydzę. Natomiast tak, jak powiedziałem wcześniej - dzisiaj bym tego nie zrobił" - zaznaczył. "Myślę, że to był po prostu błąd, który kiedyś popełniłem" - dodał. 33-letni Spychalski był do tej pory radnym PiS w sejmiku województwa łódzkiego oraz pełnił funkcję prezesa Zakładu Gospodarki Wodno-Kanalizacyjnej w Tomaszowie Maz. Jak wskazują media, jest on też wieloletnim bliskim współpracownikiem byłego rzecznika PiS Marcina Mastalerka, który pracował przy kampanii Andrzeja Dudy i kampanii przed wyborami parlamentarnymi. Lekceważąca odpowiedź prezydenta? Nowy rzecznik prezydenta był również pytany o sytuację ze Zgorzelca. Jeden z mieszkańców Dolnego Śląska alarmował Andrzeja Dudę o zamykanym zakładzie pracy w Pieńsku. "230 osób straci pracę. Był pan tam 10 lat temu. Zamykają największy zakład pracy w Pieńsku" - krzyczał w kierunku głowy państwa. "Proszę się nie martwić, otworzą następny" - odparł prezydent. Według Błażeja Spychalskiego, "gdyby nie prezydent, to nikt nie zainteresowałby się sprawą zamykanego zakładu w Pieńsku". "Ci, którzy dzisiaj krytykują pana prezydenta za to, że powiedział o tej sprawie, moim zdaniem jeszcze tydzień temu nie mieli bladego pojęcia o tej sprawie" - dodał.