8 listopada 2011 r. prezydent Bronisław Komorowski przyjął dymisję poprzedniego gabinetu PO-PSL i desygnował Donalda Tuska na premiera, powierzając mu jednocześnie misję tworzenia rządu. Rada Ministrów została powołana i zaprzysiężona 18 listopada 2011 r. W wygłoszonym tego dnia w Sejmie expose premier wyraził najwyższe uznanie dla Polek i Polaków za wielki wysiłek, odwagę i determinację, jaką wykazali w ostatnich latach. Zapowiedział też m.in. stopniowe - od 2013 r. - zrównywanie i podwyższanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn (docelowo do 67. roku życia), podwyższenie o 50 proc. ulgi prorodzinnej na trzecie i kolejne dziecko, likwidację ulgi prorodzinnej dla rodzin z jednym dzieckiem o dochodzie powyżej 85 tys. zł rocznie; także becikowe będzie dotyczyło rodzin, których dochody nie przekraczają 85 tys. zł rocznie. "Światowy kryzys wymusza na nas działania niepopularne, wymagające wyrzeczeń od wszystkich" - mówił premier. Opozycja odpowiadała, że to cena za ostatnie cztery lata rządów PO. Politycy koalicji przekonywali, że koalicja nie straszy ludzi, tylko mówi prawdę. 19 listopada Sejm udzielił rządowi Tuska wotum zaufania; nowy rząd poparły kluby PO i PSL. Przeciw były PiS, Ruch Palikota, SLD oraz Solidarna Polska. W koalicyjnym rządzie PO-PSL ludowcy utrzymali resort gospodarki - szefem tego ministerstwa został Waldemar Pawlak, który ponownie objął tekę wicepremiera; resort pracy - Władysław Kosiniak-Kamysz (zastąpił Jolantę Fedak) oraz rolnictwa - który ponownie objął Marek Sawicki. Dotychczasowe stanowiska zachowali w nowym rządzie: Radosław Sikorski - szef MSZ, Jacek Rostowski - minister finansów, Elżbieta Bieńkowska - minister rozwoju regionalnego, Tomasz Siemoniak - minister obrony, Barbara Kudrycka - minister nauki i Bogdan Zdrojewski - minister kultury. Po raz pierwszy teki ministerialne objęli: Jarosław Gowin - resort sprawiedliwości; Sławomir Nowak - resort transportu, budownictwa i gospodarki morskiej; Jacek Cichocki - MSW; Bartosz Arłukowicz - resort zdrowia; Joanna Mucha - resort sportu; Marcin Korolec - resort środowiska; Michał Boni - resort administracji i cyfryzacji; Krystyna Szumilas - MEN i Mikołaj Budzanowski - resort skarbu. Do rządu nie wszedł Grzegorz Schetyna - w latach 2007-2009 wicepremier i szef MSWiA w pierwszym rządzie Donalda Tuska. Schetyna został szefem sejmowej komisji spraw zagranicznych. W minionym roku doszło tylko do jednej zmiany w rządzie - funkcję ministra rolnictwa stracił Marek Sawicki. Do jego dymisji doszło po ujawnieniu nagrania z rozmowy szefa kółek rolniczych Władysława Serafina z b. prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem na temat możliwych nieprawidłowości w instytucjach związanych z resortem rolnictwa. Do Sejmu trafiły wnioski o wotum nieufności wobec trzech ministrów rządu Tuska. PiS chciało odwołać szefa MSZ Radosława Sikorskiego zarzucając mu, że jego propozycje dot. m.in. zmniejszenia i wzmocnienia Komisji Europejskiej prowadzą do marginalizacji Polski. PiS wnioskowało też o odwołanie Krystyny Szumilas - oceniając, że jest ona najgorszym ministrem edukacji po 1989 r. - oraz chciało odejścia Bartosza Arłukowicza ze stanowiska ministra zdrowia obwiniając go o chaos, jaki zapanował po wejściu w życie 1 stycznia ustawy refundacyjnej. Ustawa ta wywołała wiele kontrowersji jeszcze zanim weszła w życie. Zapisy mówiące o karach dla lekarzy i aptekarzy wywołały sprzeciw środowisk medycznych. Lekarze nie określali na receptach poziomu odpłatności za medykamenty i stawiali pieczątkę: "Refundacja leku do decyzji NFZ". Część pacjentów pomimo prawa do wykupienia leków ze zniżką musiała płacić za nie więcej. Protestowali też aptekarze, którzy zamykali apteki na godzinę dziennie i skrupulatnie sprawdzali poprawność wypisanych przez lekarzy recept. W resorcie zdrowia przygotowano wtedy nowelizację, która zniosła kary dla lekarzy niewłaściwie wypisujących recepty i wprowadziła abolicję dla aptekarzy realizujących recepty z błędami - przed dniem wejścia w życie nowelizacji. Nowelizacja spełniła tylko część postulatów medyków i farmaceutów. Nie ucichły jeszcze protesty związane z nową ustawą refundacyjną, gdy rząd zderzył się z kolejnym problemem - sprawą międzynarodowej umowy handlowej o zwalczaniu handlu artykułami podrabianymi - ACTA. Umowa zawiera zapisy dot. ochrony własności intelektualnej, które - zdaniem jej krytyków - ograniczają swobodne funkcjonowanie internetu. Polska podpisała ACTA razem z 21 innymi krajami unijnymi 26 stycznia w Tokio. Treść umowy i brak konsultacji jej projektu wywołały protesty internautów i ataki na strony internetowe urzędów państwowych. Zdaniem obrońców swobód w internecie, ACTA mogła prowadzić do blokowania różnych treści i cenzury w imię walki z piractwem. Początkowo premier bronił decyzji o podpisaniu ACTA. 2 lutego Tusk mówił, że "polski rząd nie wycofa swojego podpisu z żadnego dokumentu, dlatego że jakaś grupa tego żąda; taki rząd powinien podać się do dymisji". Później zmienił zdanie i zapowiedział, że Polska nie ratyfikuje umowy w obecnym kształcie. "Nie miałem racji" - przyznał szef rządu. Tusk powiedział też, że jeśli chodzi o ACTA, rządowi zabrakło refleksu. Akceptację przez Polskę porozumienia ACTA premier ocenił jako "jedną z wpadek". Zapowiedział też przygotowanie polskich przepisów, które "w dużo bardziej adekwatny" sposób podejdą do problemu wolności w internecie. Największą batalię stoczył rząd w związku z reformą emerytalną przewidującą wydłużenie i zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat. Wątpliwości miało nawet koalicyjne PSL, który domagało się ulg w przechodzeniu na emerytury dla kobiet. NSZZ "Solidarność" złożyła w Sejmie wniosek o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum, w którym Polacy mieli się wypowiedzieć, czy są za utrzymaniem obecnego systemu emerytalnego. Po burzliwej debacie, która miała miejsce w Sejmie w marcu, wniosek "S" został odrzucony. Ciężar przekonywania do reformy zarówno ugrupowań parlamentarnych, jak i organizacji społecznych, wziął na siebie premier. Na spotkaniach z klubami sejmowymi oraz przedstawicielkami kobiet m.in. z OPZZ i "S" Tusk argumentował, że jeśli nie będzie podniesienia wieku emerytalnego, nastąpi katastrofa. Kobiety odpowiadały, że nie wytrzymają pracy do 67. roku życia. Sejm uchwalił reformę emerytalną w maju, w atmosferze politycznych kłótni. Związkowcy z Solidarności zablokowali wyjścia z Sejmu, przez kilka godzin nie wypuszczając z budynku posłów. Jednym z największych wyzwań, przed którymi stanął w tym roku rząd, była organizacja i sprawne przeprowadzenie - wspólnie z Ukrainą - piłkarskich mistrzostw Euro 2012. Choć związki i różne grupy zawodowe zapowiadały akcje protestacyjne, mistrzostwa przebiegły bez zakłóceń. Polska była chwalona za organizację przez kibiców i UEFA. Polskie władze wyraziły dumę z przygotowania i przebiegu Euro 2012. W ocenie Tuska mistrzostwa pokazały nasz potencjał i stanowiły doskonałą promocję naszego kraju. Nie obyło się jednak bez kłopotów. Opóźniało się oddanie do użytku budowanych specjalnie na tę okazję stadionów, szczególnie warszawskiego Stadionu Narodowego, który miał być gotowy w lipcu 2011, ale m.in. z powodu konieczności naprawy schodów kaskadowych budowę zakończono w końcu listopada. Ostatecznie 16 grudnia obiekt otrzymał pozwolenie na użytkowanie. Wyzwaniem było też przygotowanie infrastruktury dla kibiców - zbudowanie bądź modernizacja lotnisk, dworców kolejowych, autostrad i dróg ekspresowych. Początkowo ministerstwo transportu zapowiadało ukończenie sieci autostrad przed rozpoczęciem mistrzostw; okazało się to niewykonalne. Poważnym problemem okazała się wypłata pieniędzy dla podwykonawców za pracę wykonaną przy budowie autostrad; część firm-wykonawców upadła i nie miała z czego zapłacić. Rząd przygotował wówczas przepisy, dzięki którym poszkodowani przedsiębiorcy mogą zwracać się o wypłatę pieniędzy do generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad, który z kolei będzie dochodził pieniędzy od wykonawców, którzy nie zapłacili. Przeprowadzenie tak dużej imprezy wiązało się także z intensywnymi działaniami policji, która musiała zapewnić bezpieczeństwo dużej liczby przyjezdnych i zabezpieczyć stadiony przed wybrykami chuliganów. Szczególna mobilizacja służb miała miejsce przed meczem Polska-Rosja, przed którym planowany był marsz rosyjskich kibiców. W wyniku zamieszek ok. 200 polskich i rosyjskich kibiców zostało zatrzymanych. Już po zakończeniu Euro 2012 - w październiku - Stadion Narodowy stał się jeszcze raz bohaterem ogólnonarodowej debaty i spowodował turbulencje na scenie politycznej. Wszystko za sprawą przełożenia meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Polska - Anglia ze względu na podtopioną wskutek intensywnych opadów deszczu murawę boiska. Przed wystąpieniem opadów nie została podjęta decyzja o zamknięciu dachu na stadionie. W związku z przeprowadzoną kilka dni później w resorcie sportu i podlegającym mu NCS kontrolą oraz zarzutami mediów i opozycji, minister sportu Joanna Mucha oddała się do dyspozycji premiera. Szef rządu nie przyjął dymisji, ale zażądał działań naprawczych, w tym konsekwencji personalnych i decyzji organizacyjnych. Stanowisko szefa NCS stracił w efekcie Robert Wojtaś. Poważnym wstrząsem dla rządu i osobiście dla premiera była afera Amber Gold, w wyniku której pieniądze straciły tysiące klientów tej firmy. Amber Gold kusiła klientów wysokim oprocentowaniem inwestycji, przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. W sierpniu br. Amber Gold ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek klientom. Prokuratura Generalna i resort sprawiedliwości przeanalizowały akta dotyczące wszystkich postępowań organów ścigania i sądów ws. Amber Gold i jego szefa Marcina P. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku przedstawiła prezesowi Amber Gold siedem zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej, posłużenia się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu i oszustwa znacznej wartości. Grozi za to do 15 lat więzienia. 30 sierpnia gdański sąd aresztował Marcina P. na trzy miesiące. W związku z aferą PiS, SLD i SP domagały się powołania komisji śledczej. W Sejmie odbyła się też debata nad informacją rządu ws. Amber Gold. Premier ocenił, że należy wyjaśnić błędy instytucji państwowych ws. Amber Gold, ale nie może być to pretekst do podporządkowania ich władzy politycznej. Były zastrzeżenia do UOKiK, prokuratury i ABW. Tusk zadeklarował też, że przed świętami powstanie raport na temat działań skierowanych przeciwko parabankom. Opozycja wytykała rządowi, że nie potrafił należycie nadzorować działalności parabanków, mówiła o "katastrofalnym stanie państwa prawa" i licznych patologiach w działaniach państwa w sprawie Amber Gold. Przedstawiciele opozycji zarzucali Tuskowi, że miał wiedzę od ABW o problemach Amber Gold i mógł ją wykorzystać do ostrzeżenia syna Michała - który był pracownikiem OLT Express - właścicielem tego przewoźnika była spółka Amber Gold. Tusk zaprzeczał. Premier zapewniał, że informacje na temat Amber Gold, jakie otrzymywał od służb specjalnych, nie odbiegały od tego, co o spółce podawały media. Ze spraw zapowiedzianych w expose wciąż niezakończona jest m.in. likwidacja Funduszu Kościelnego. Rząd proponuje wprowadzenie w zamian możliwości odpisu 0,3 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych. Według Episkopatu Polski odpis 0,3 proc. podatku jest za niski. Strona kościelna chce, by oscylował między 1 a 0,5-0,6 proc. podatku. Kościół uważa bowiem, że suma uzyskiwana z odpisu podatkowego nie osiągnie kwoty uzyskiwanej dotychczas z Funduszu, a proces dochodzenia do tej kwoty trwać będzie lata. W harmonogramie okresu przejściowego po likwidacji Funduszu Kościelnego, zaproponowanym przez szefa MAC Michała Boniego przewidziano, że państwo przez cztery lata będzie wyrównywało różnicę pomiędzy kwotą z odpisu podatkowego a wysokością obecnej dotacji, ok. 90-100 mln zł. W październiku premier zapowiedział, że mimo braku porozumienia ze stroną kościelną rządowy projekt odpisu podatkowego na Kościół w wysokości 0,3 proc. może trafić do Sejmu. Rząd rozpoczął też otwieranie dostępu do zawodów regulowanych. Projekt zmian w ustawach regulujących wykonywanie m.in. zawody adwokatów, notariuszy, komorników, detektywów, trenerów i taksówkarzy rząd przyjął we wrześniu. Pierwsza transza obejmuje całościową lub częściową deregulację 50 zawodów. Przeciw proponowanym zmianom protestowali przedstawiciele niektórych grup zawodowych (m.in. taksówkarze), co doprowadziło do korekt projektu. Druga transza deregulacyjna, którą resort sprawiedliwości skierował do uzgodnień międzyresortowych, obejmuje 91 zawodów z branż: finansowej, budowlanej i transportowej. Największa deregulacja będzie dotyczyć zawodu urbanisty. Rządowi Tuska częściowo udało się spełnić zapowiedzi z expose z 2011 r., m.in. 300 zł podwyżki dla służb mundurowych. Rada Ministrów przygotowała ponadto zmianę zasady waloryzacji rent i emerytur z procentowej na kwotową (ustawa weszła w życie 1 marca 2012 r.). Ta zmiana trafiła do Trybunału Konstytucyjnego. Rząd podniósł składkę rentową pracodawców (o 2 punkty proc.) - ustawa weszła w życie 2 lutego 2012 r., wprowadził podatek od wydobycia miedzi i srebra (ustawa weszła w życie 18 kwietnia 2012 r.), zlikwidował lukę w przepisach, dzięki której można było zakładać lokaty wolne od tzw. podatku Belki (ustawa weszła w życie 31 marca 2012 r.). Rada Ministrów przyjęła ponadto pakiet ustaw, które mają ułatwić godzenie opieki nad dziećmi z pracą zawodową. Premier zapowiedział, że projekt ustawy wydłużającej urlop macierzyński do roku zostanie skierowany do konsultacji. Aktywność międzynarodowa rządu w dużej mierze związana była z prowadzeniem polityki na forum UE, w tym z działaniami antykryzysowymi Unii. Tym kwestiom poświęcona była znaczna część podróży zagranicznych premiera w mijającym roku. W grudniu 2011 r. w Maryslii, podczas XX Kongresu Europejskiej Partii Ludowej, Tusk przekonywał, że wspólną odpowiedzią państw UE na obecny kryzys musi być "prawdziwy akt wiary w Europę złożoną z 27 państw". Jak ocenił, uratujemy nasze pieniądze i ochronimy interesy narodowe jedynie poprzez utrzymanie i wzmocnienie Wspólnoty. Spotkanie przywódców EPL poprzedziło szczyt UE, na którym - wobec sprzeciwu Wielkiej Brytanii - nie doszło do zmiany unijnego traktatu dla zwiększenia dyscypliny finansowej UE, ale porozumiano się w sprawie zawarcia paktu fiskalnego mającego postać umowy międzyrządowej 17 państw strefy euro i 6 krajów spoza eurolandu. Tusk uznał, że szczyt zakończył się "umiarkowanym, ale powodzeniem". Podczas tego samego szczytu chorwaccy przywódcy oraz przedstawiciele UE podpisali traktat o przystąpieniu Chorwacji do Wspólnoty. Tusk jako premier państwa, które sprawowało wówczas prezydencję, powitał Chorwację w UE. Jesienią 2012 r. polski parlament wyraził zgodę na ratyfikację przez prezydenta tego traktatu. Również w grudniu 2011 r. Tusk w Strasburgu na forum Parlamentu Europejskiego podsumował polską prezydencję w Radzie UE. Wezwał do podejmowania wspólnej odpowiedzialności za przyszłość Europy i apelował o wzmacnianie Wspólnoty. Ocenił, że - nie tylko na czas kryzysu - Europa potrzebuje silnego przywództwa politycznego. W styczniu 2011 r. Tusk w Kopenhadze przekazał premier Danii Helle Thorning-Schmidt przewodnictwo w Radzie UE. W kwietniu 2012 r. doświadczeniami z polskiej prezydencji Tusk dzielił się podczas wizyty w Nikozji z cypryjskimi politykami, którzy przygotowywali wówczas swój kraj do przejęcia prezydencji. O sposobach wyjścia z dotykającego UE kryzysu gospodarczego rozmawiał premier z włoskimi politykami podczas styczniowej wizyty w Rzymie. Potwierdzeniem dobrych relacji polsko-włoskich były majowe konsultacje międzyrządowe; podczas spotkania w Rzymie zapowiedziano m.in. zacieśnianie współpracy zbrojeniowej i militarnej. W toczących się na początku 2012 r. dyskusjach dot. paktu fiskalnego Tusk i premier Włoch Mario Monti opowiedzieli się za tym, by przywódcy państw unijnych spoza strefy euro mogli uczestniczyć w obradach szczytów eurolandu. Tusk uznał wówczas, że Polska nie zaakceptuje umowy w sprawie paktu fiskalnego, jeśli główną zasadą jego działania miałyby być spotkania zastrzeżone tylko dla krajów strefy euro. Ostatecznie na spotkaniu unijnych przywódców w Brukseli uzgodniono, że szczyty strefy euro będą obywały się po szczytach UE, w których uczestniczą przywódcy wszystkich 27 państw Wspólnoty. Tusk ocenił, że nie jest to w pełni zadowalające, ale satysfakcjonuje na tyle, by Polska zdecydowała się na podpisanie paktu fiskalnego. Tusk podpisał ten pakt na szczycie UE w marcu - poza nim uczynili to przywódcy 24 krajów Unii, z wyjątkiem Wielkiej Brytanii i Czech. Pakt wymusza więcej dyscypliny w finansach publicznych, zwłaszcza w państwach strefy euro, ustanawiając nowe, bardziej automatyczne sankcje. W listopadzie polski rząd zamierza przesłać do Sejmu projekt ustawy ratyfikacyjnej. Kryzys strefy euro zdominował również majowy nieformalny szczyt UE. Na marginesie szczytu Tusk spotkał się z prezydentem Francji Francoisem Hollandem; obaj wyrazili zainteresowaniem rewitalizacją Trójkąta Weimarskiego - forum współpracy Polski, Francji i Niemiec. Po kolejnym antykryzysowym szczycie UE, w czerwcu, na którym uzgodniono wspólny nadzór bankowy, Tusk ocenił, że dotyczy on głównie strefy euro, a Polska na razie będzie się przyglądała jego powstawaniu i jeśli uzna jakieś rozwiązania za niekorzystne dla własnych interesów - zablokuje je. W październiku na szczycie UE Tusk oświadczył, że Polska podejmie decyzję, czy przystąpi do wspólnego nadzoru bankowego dopiero gdy będzie pewna, że jej pozycja nie zostanie osłabiona. Kwestiom budżetowym poświęcone było majowe spotkanie grupy Przyjaciół Polityki Spójności, które z udziałem Tuska odbyło się w Rumunii. Szef polskiego rządu podkreślał, że państwa korzystające z funduszów spójności powinny przekonywać pozostałe państwa UE, że polityka spójności powinna być unijnym priorytetem. Kolejne spotkanie grupy Przyjaciół Spójności, na którym Polskę reprezentował Tusk, odbyło się w październiku w Bratysławie. Premierzy 15 państw UE i Chorwacji ostrzegli przed redukcją funduszy spójnościowych w budżecie Unii na lata 2014-2020, gdyż - jak podkreślili - polityka spójnościowa jest motorem unijnego wzrostu gospodarczego. Promocję polityki spójności i solidarne stanowisko w tej kwestii za jeden z priorytetów uznali też premierzy Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Czech, Słowacji i Węgier) podczas czerwcowego spotkania w Pradze. Polska 1 lipca przejęła przewodnictwo w Grupie. Spotkania te były wstępem do jesiennej batalii w sprawie nowego wieloletniego budżetu UE. Decydująca faza prac nad budżetem unijnym będzie miała miejsce na unijnym szczycie 22-23 listopada. Pierwszą propozycję ws budżetu - w ocenie Polski najlepszą - przedstawiła Komisja Europejska: zakładała ona wydatki Unii na lata 2014-20 w wysokości 988 mld euro. Za redukcją tej propozycji o 100-150 mld euro opowiedzieli się jednak płatnicy netto do unijnej kasy argumentując, że w czasach kryzysu także budżet unijny musi być bardziej oszczędny. Największych cięć chce Wielka Brytania. Następnie prezydencja cypryjska wystąpiła z inicjatywą cięć w wysokości minimum 50 mld. Jednak podstawą do dalszych negocjacji m.in. na listopadowym szczycie UE będzie najnowsza propozycja szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, przewidująca cięcia w wysokości ok. 75 mld euro w stosunku do pierwotnej propozycji KE, w tym 29,5 mld cięć dotyczy funduszy spójności i 25,5 mld dopłat w rolnictwie i rybołówstwie. Polska zgodnie z tą propozycją może liczyć na ok. 73,9 mld euro na politykę spójności, czyli więcej niż wcześniej proponował Cypr. Przed listopadowym szczytem UE Tusk podjął ofensywę dyplomatyczną w Europie, szukając sojuszników dla polskiego stanowiska. Premier był m.in. w Brukseli na spotkaniu Grupy Przyjaciół Spójności; w Berlinie o unijnym budżecie rozmawiał z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Tusk i Merkel przyznawali, że Polska i Niemcy mają odmienne stanowiska w sprawie nowego budżetu na lata 2014-2020, ale są zgodne, że Unia potrzebuje szybkiego i mądrego kompromisu. "Świadomi różnic szukać będziemy kompromisu" - deklarował premier. O nowej perspektywie budżetowej premier rozmawiał też w Brukseli z szefem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso, przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem van Rompuyem i szefem PE Martinem Schulzem. Po tych spotkaniach Tusk przekonywał, że negocjacje w sprawie unijnego budżetu powinny iść w kierunku mniejszych cięć i większych wydatków na politykę spójności. Premier nie krył, że sytuacja dotycząca negocjacji nowego budżetu UE jest trudniejsza niż można się było tego spodziewać, bo stanowiska państw i instytucji unijnych są bardzo od siebie odległe. Szef rządu ma w planach również rozmowę telefoniczną z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. W piątek spotka się także w Warszawie z prezydentem Francji Francois Hollande'em. W polityce zagranicznej rządu istotne miejsce zajmowały też sprawy gospodarki. Relacjom gospodarczym - w tym energetycznym - z Rosją poświęcony był szczyt państw Rady Morza Bałtyckiego, który odbył się z udziałem Tuska w maju w Straslundzie. Tusk podkreślił wówczas, że dla Polski niezmiennie istotne jest, by w kwestiach energetyki Unia rozmawiała z Rosją jako całość. Również podczas październikowej wizyty w Finlandii premier mówił, że Polska i pozostałe kraje basenu Morza Bałtyckiego stają się biegunem wzrostu, innowacji, najbardziej obiecującym regionem Europy. Współpracy gospodarczej, w tym zachęcaniu arabskich biznesmenów do inwestowania w Polsce, poświęcona była wizyta premiera w Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Tuskowi towarzyszyła grupa przedsiębiorców, m.in. szefowie największych polskich firm z branży paliwowej, finansowej, lotniczej i zbrojeniowej. Współpraca inwestycyjna, energetyczna, m.in. w zakresie wydobycia gazu łupkowego, oraz wymiana handlowa były głównym tematem majowej wizyty premiera w Kanadzie. Po rozmowie z premierem Stephenem Harperem Tusk ocenił, że owocem współpracy gospodarczej obu krajów będzie rosnąca obecność polskich firm inwestujących w Kanadzie. Premier uczestniczył też w listopadzie w stolicy Laosu Wientianie w szczycie Europa-Azja, gdzie m.in. spotkał się z szefami rządów: Tajlandii, Japonii, Chin i Korei Południowej. Tusk przekonywał, że Europa ma ogromny potencjał, aby pokonać swoje problemy. W grudniu 2011 r. Tusk odwiedził polskich żołnierzy służących na misji w Afganistanie; uczestniczył tam w ceremonii pożegnania pięciu polskich żołnierzy, którzy zginęli w wyniku wybuchu miny-pułapki. Natomiast 11 listopada 2012 r., w Święto Niepodległości, Tusk odwiedził polskich żołnierzy i policjantów służących w misjach międzynarodowych w Kosowie. "Tu w Kosowie wszyscy rozumiemy, jak bezcenną rzeczą jest pokój społeczny i wzajemne zrozumienie ludzi" - mówił szef rządu. Jedną z najważniejszych wizyt gości zagranicznych w Polsce była w kwietniu wizyta premiera Chin Wen Jiabao, który mówił po spotkaniu z szefem polskiego rządu, że oba kraje powinny pogłębiać wzajemne zaufanie polityczne i rozszerzać współpracę we wszystkich dziedzinach. Tusk powiedział, że liczy na zwiększenie zaangażowania inwestycyjnego w Polsce chińskich przedsiębiorców i instytucji. Nieustająco obecna była w ciągu roku sprawa katastrofy smoleńskiej. W kwietniu Sejm debatował nad projektem uchwały PiS wzywającym władze rosyjskie do zwrotu wraku TU-154. "Nie budujmy kariery politycznej na grobach zmarłych" - apelował wówczas Tusk. Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił natomiast, że w sensie politycznym rządzący ponoszą odpowiedzialność za katastrofę smoleńską. Nie doszłoby do niej, gdyby wizyty premiera i prezydenta w Katyniu w kwietniu 2010 r. nie zostały rozdzielone - oświadczył. Sejm projekt uchwały odrzucił. Kolejna burza wybuchła we wrześniu, gdy ekshumacja potwierdziła, że ciało Anny Walentynowicz spoczęło w grobie innej z ofiar katastrofy smoleńskiej. Premier przeprosił w Sejmie rodziny ofiar katastrofy i oświadczył, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność za działania państwa polskiego i podległych rządowi służb w Smoleńsku i w Moskwie po katastrofie z 10 kwietnia 2010 r. W debacie, w której nie wzięli udziału posłowie RP, przedstawiciele pozostałych klubów opozycyjnych krytykowali działania władz i sposób prowadzenia śledztwa po katastrofie. Większość zarzutów kierowano pod adresem premiera, a także ówczesnej minister zdrowia - dziś marszałek Sejmu - Ewy Kopacz oraz szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego. Tusk bronił swoich współpracowników. "Gdybym szukał bezpieczeństwa swojego i moich najbliższych współpracowników, to nikt z nich nie byłby w Moskwie, bo nie wynikało to z żadnych jego statutowych obowiązków" - tłumaczył premier. Apelował do opozycji, aby nie przekraczać granic, które "dewastują życie publiczne w Polsce". Po październikowej publikacji w "Rzeczpospolitej" - która podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy badali wrak w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny - J.Kaczyński zażądał dymisji rządu. Prezes PiS oświadczył, że "zamordowanie 96 osób, w tym prezydenta RP, innych wybitnych przedstawicieli życia publicznego, to jest po prostu niesłychana zbrodnia". Dodał, że "każdy, kto choćby tylko poprzez matactwo, czy poplecznictwo miał z nią cokolwiek wspólnego, musi ponieść tego konsekwencje". Po konferencji wojskowej prokuratury - która zaprzeczyła doniesieniom "Rz", informując że pobrano próbki i dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych - Tusk podkreślił że jest niedopuszczalne, by lider opozycji - korzystając z nieścisłego materiału prasowego - wysnuwał wnioski, które dewastują państwo polskie. Dodał, że trudno wyobrazić sobie współdziałanie, gdy lider opozycji dzieli Polaków, twierdząc, że rząd współuczestniczył w zbrodni zabójstwa. W październiku, niespełna rok od powołania nowego rządu, premier przedstawił w Sejmie informację o dotychczasowych dokonaniach gabinetu oraz planach na dalszą część kadencji, tzw. drugie expose. Tusk zwrócił się też do posłów z wnioskiem o udzielenie wotum zaufania rządowi. "Za" wotum zaufania było 233 posłów, 219 było przeciw. Żaden poseł nie wstrzymał się od głosu. Szef rządu zapowiedział w "drugim expose" m.in. program "Inwestycje polskie", wydłużenie urlopów macierzyńskich do roku, 30 mld zł na inwestycje kolejowe oraz przetargi na nowe odcinki dróg. Wykluczył jednocześnie podnoszenie kosztów pracy, w tym "uzusowienie" tzw. umów śmieciowych. W Sejmie koalicja PO-PSL ma kruchą większość - liczy 234 posłów. To tylko o 3 więcej niż połowa ustawowej liczby posłów, co powoduje problemy w głosowaniach ważnych rządowych projektów. Np. podczas głosowania Sejm - wbrew intencjom rządu, przewagą jednego głosu - podwyższył kwotę becikowego do 1200 zł. Dotychczasowa kwota 1000 zł została jednak przywrócona dzięki zaakceptowanej przez Sejm poprawce Senatu. Apelował o to m.in. premier.