- Święto 1 maja zasługuje na to, aby nadać mu nowy wymiar, nawiązujący również do początków obchodów tego dnia. To okazja, by stanąć w obronie i upomnieć się o prawa ludzi wykluczonych, odrzuconych, zepchniętych - nawet jeśli często również z własnej winy - na margines normalnego życia - powiedział organizator pochodu, szef Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego Dietmar Brehmer. W pochodzie wzięło udział ponad 150 osób. Duża część z nich to podopieczni Towarzystwa, przychodzący do jego siedziby na darmowe posiłki lub korzystający z noclegowni. Jak mówili, pierwszomajowa manifestacja jest dla nich okazją, by przypomnieć społeczeństwu o swoim istnieniu i potrzebach. - Na co dzień ludzie starają się nas nie widzieć, uciekają przed nami, udają, że nas nie ma - powiedział uczestniczący w pochodzie pan Stanisław, który po wyjściu z więzienia trafił do noclegowni. "Zróbcie nam miejsce w waszym życiu" - napisano na jednym z transparentów. "Wasza obojętność to dla nas wyrok" - głosił inny. Niektórzy uczestnicy pochodu mieli zaklejone usta, symbolizujące niesłyszany przez społeczeństwo głos ludzi wykluczonych. Na rozdawanych nielicznym przechodniom ulotkach manifestanci spisali swoje postulaty. Chcą m.in. by osoby bezdomne miały szanse na mieszkania socjalne lub podjęcie prostej pracy albo zdobycie nowego zawodu, pozwalającego znaleźć zatrudnienie. Szef Towarzystwa Dietmar Brehmer przekonywał, że polska polityka socjalna jest nieskuteczna i wciąż nie potrafi doprowadzić do stworzenia efektywnego systemu wsparcia i pomocy dla osób wykluczonych. Apelował, by wszystkie jednostki - państwowe, gminne - przyjęły do realizacji zasadę subsydiarności, zapisaną w prawie Unii Europejskiej. Chodzi o oddanie inicjatywy organizacjom pozarządowym, które - jak przekonywał - są w stanie skutecznie pomagać potrzebującym, ale same potrzebują wsparcia. Według Brehmera dystans między bogatymi i biednymi stale rośnie; pogłębiają się nierówności społeczne. - Rozwijają się strzeżone osiedla, w których bogaci zamykają się przed resztą społeczeństwa; osoby bogate mają dziś za dużo, osoby biedne - zdecydowanie za mało. System nastawiony jest na zamożnych, państwo opiekuńcze jest w odwrocie - przekonywał Brehmer. Jego zdaniem spora część społeczeństwa jest przekonana, że ludzie bezdomni i wykluczeni z reguły sami są winni swojej sytuacji, ponieważ weszli na drogę przestępczości, alkoholizmu, innych patologii. - Nawet jeżeli czasem tak jest, nie zwalnia nas to od pomocy, dzielenia się naszym dorobkiem i inicjatywą. Ktoś musi pomagać tym, którzy wyszli z więzienia, rozpadła się ich rodzina, stracili pracę i nie poradzili sobie z tym - przekonywał Brehmer. Górnośląskie Towarzystwo Charytatywne istnieje od 1989 r. Jest jedną z pierwszych w kraju pozakościelnych i pozarządowych organizacji tego typu. Swoją pomoc kieruje głównie do osób bezdomnych, skrajnie ubogich. Od wielu lat organizuje uroczyste wieczerze wigilijne i śniadania wielkanocne dla najbardziej potrzebujących. Codziennie w jadłodajni w śródmieściu Katowic wydawane są posiłki przygotowane wcześniej przez wolontariuszy. Korzysta z tego ok. 250-300 osób. Rocznie daje to ok. 100 tys. posiłków. Natomiast bezdomni mężczyźni nocują w ogrzewalni Towarzystwa, gdzie stale mieszka ok. 25 osób. W jego świetlicy regularnie odbywają się spotkania organizacyjne i integracyjne dla osób bezdomnych. Od czterech lat przy Towarzystwie działa drużyna piłkarska. Zespół grał m.in. na mistrzostwach Polski osób bezdomnych w Bydgoszczy, Sieradzu i Warszawie. Piłka nożna pełni niezwykle mocną rolę stymulacyjną w procesie powrotu osób bezdomnych do społeczności, dzięki czemu wielu podopiecznych wyszło na prostą - tłumaczą przedstawiciele katowickiej organizacji.