Wniosek wpłynął do Trybunału Konstytucyjnego w ubiegłą środę. W sześciu zarzutach pierwsza prezes Sądu Najwyższego kwestionuje m.in. przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej w zakresie, w jakim nie definiują konkretnie pojęć: "władze publiczne", "inne podmioty wykonujące zadania publiczne", "osoby pełniące funkcje publiczne" oraz "związek z pełnieniem funkcji publicznych". Kwestia ochrony prywatności Według pierwszej prezes SN przepisy te w nieuprawniony sposób poszerzają rozumienie podmiotów, które są zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej. Prezes Manowska zakwestionowała też zgodność z konstytucją przepisów, które zobowiązują do udostępnienia informacji publicznej "o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji" również w odniesieniu do informacji należących do sfery prywatności tych osób oraz do danych osobowych. Według pierwszej prezes SN normy mogą prowadzić do naruszenia zasady prywatności. We wniosku zwrócono też uwagę, że przepisy zobowiązujące do udostępnienia informacji publicznej nie regulują kwestii anonimizacji danych osobowych lub innych danych ze strefy prywatności. W ocenie Manowskiej przepisy te są niezgodne z konstytucją i europejską konwencją praw człowieka. "Rozstrzygnięcie kolizji i wyznaczenie granic" Zdaniem pierwszej prezes SN "nie ulega żadnej wątpliwości, że zarówno prawo dostępu do informacji publicznej, jak i prawo do ochrony życia prywatnego są konstytucyjnymi prawami podmiotowymi, co wymaga rozstrzygnięcia kolizji między nimi oraz wyznaczenia ich granic". We wniosku do TK wskazano też, że zaskarżone przepisy wymagają konkretyzacji, zapewniając w sposób ustawowy osobom pełniącym funkcje publiczne konstytucyjną ochronę prywatności. "Pojęcia, którym nadano nader szeroki zakres" Rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski pytany o cel wniosku, powiedział, że ustawa o dostępie do informacji publicznej posługuje się w wielu miejscach bardzo ogólnymi pojęciami, którym w orzecznictwie nadano często nader szeroki zakres. - Dotyczy to zwłaszcza pojęć takich jak "osoba mająca związek z pełnieniem funkcji publicznych". W praktyce oznacza to likwidację ochrony prywatności każdego pracownika urzędu publicznego, bowiem jego praca, nawet jeśli jest świadczona na bardzo mało znaczącym stanowisku, "ma związek" z pełnieniem funkcji publicznej przez inne osoby zatrudnione w danym urzędzie - zauważył. Sędzia poinformował, że pierwsza prezes SN "już musiała na podstawie zaskarżonych przepisów udostępniać chociażby listę nazwisk pracowników korzystających z miejsc parkingowych w SN i spotkała się z wieloma pretensjami ze strony tych, których nazwiska zostały w tym trybie ujawnione". - Osoby te same nie pełnią funkcji publicznych, jednak poprzez zatrudnienie w SN są zaliczane w orzecznictwie sądów administracyjnych do kategorii osób "mających związek" z pełnieniem takiej funkcji. Tego typu doświadczenia skłoniły pierwszą prezes do wystąpienia z tym wnioskiem - dodał Stępkowski. Skan wniosku w sieci Skan wniosku zamieścił w środę wieczorem na Twitterze analityk fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju Patryk Wachowiec. Jego zdaniem inicjatywa pierwszej prezes SN zmierza do ograniczenia jawności życia publicznego. Podobnie do sprawy odniósł się Mirosław Wróblewski z biura RPO. "16 lutego I Prezes SN złożyła do TK wniosek o uznanie niekonstytucyjności ustawy o dostępie do informacji publicznej K 1/21 w tak obszernym zakresie, że nie będę zaskoczony, że datę tę zapamiętamy jako koniec jawności władz publicznych" - napisał na Twitterze. SN odpowiada na zarzuty Rzecznik SN, odnosząc się do tych zarzutów, powiedział, że "formułowane w przestrzeni publicznej przepowiednie o końcu dostępu do informacji publicznej są bardziej emocjonalne niż racjonalne". - Jeśli byłaby to prawda, to oznaczałoby to, że obecna ustawa o dostępie do informacji publicznej jest niekonstytucyjna, a z całą pewnością tak nie jest. We wniosku chodzi natomiast o doprecyzowanie zakresu pojęć, którymi posługuje się ustawa tak, aby w odpowiedni sposób wyważone zostały zakresy ochrony takich konstytucyjnie chronionych wartości, jak prywatność obywateli, którzy nie pełnią funkcji publicznych oraz jawność życia publicznego - zaznaczył Stępkowski. Zdaniem sędziego "na gruncie konstytucji konieczne jest harmonijne wyważenie zakresu ochrony tych wartości konstytucyjnych i Trybunał Konstytucyjny będzie miał do tego okazję, rozpatrując wniosek pierwszej prezes". - Korzystanie z prawem przewidzianych procedur nie może być z góry uznawane za zamach na wolności obywatelskie. Nie zapominajmy też, że wniosek ten może zostać również uznany za całkowicie niezasadny. Dajmy wypowiedzieć się Trybunałowi - dodał.