Była to pierwsza jawna rozprawa w procesie gen. Bielawnego, b. wiceszefa BOR, oskarżonego przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga o nieprawidłowości przy ochronie wizyt VIP-ów w Smoleńsku z 7 i 10 kwietnia 2010 r., gdy doszło do katastrofy rządowego samolotu z parą prezydencką i 94 innymi osobami na pokładzie. B. wiceszef BOR jest oskarżony o niedopełnienie, od 18 marca do 10 kwietnia 2010 r., obowiązków związanych z planowaniem, organizacją i realizacją zadań ochronnych Biura. Według Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga "skutkowało to znacznym obniżeniem bezpieczeństwa ochranianych osób, czym działał na szkodę interesu publicznego, tj. zapewnienia ochrony prezydentowi RP i prezesowi Rady Ministrów oraz interesu prywatnego osób pełniących urząd prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii Kaczyńskiej oraz urząd prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska". Drugi zarzut to poświadczenie w dokumentacji, że fotograf Ireneusz Fertner (zgodził się na podanie nazwiska) jest funkcjonariuszem Biura i że w tym charakterze otrzymał on rosyjską wizę na wizytę delegacji Donalda Tuska w Katyniu 7 kwietnia 2010 r. W środę sąd badał ten wątek i jako świadków przesłuchał trzy osoby, w tym fotografa i rzecznika BOR mjr. Dariusza Aleksandrowicza. Fertner, który już wcześniej wykonywał różne fotografie dla BOR, zeznał, że znał kilku funkcjonariuszy biura, w tym szefa BOR gen. Mariana Janickiego, gen. Bielawnego, a także płk. Jarosława Kaczyńskiego (któremu - jak zeznał w sądzie - robił zdjęcia na weselu), zna też mjr. Aleksandrowicza oraz znał część funkcjonariuszy, którzy zginęli w Smoleńsku. Według fotografa, chodziło tylko o to, aby mógł w Katyniu robić zdjęcia, które BOR mogłoby potem wykorzystać w celach promocyjnych. Aleksandrowicz zeznał, że zaproponował Fertnerowi, z którym Biuro od dawna współpracowało, możliwość wylotu do Katynia. W jego ocenie, cała sprawa z uznaniem fotoreportera za funkcjonariusza BOR polega na nieporozumieniu. - W kancelarii premiera poinformowano, że może być mało czasu na formalności wizowe. Dlatego osoba od nas wypełniająca dokumenty najwyraźniej pana Fertnera wzięła za naszego człowieka i dopisała "funkcjonariusz" przy jego nazwisku - relacjonował rzecznik BOR. Proces gen. Bielawnego ruszył pod koniec listopada. Ani Bielawny, ani jego adwokat nie wypowiadali się dla prasy. Wiadomo, że gen. Bielawny jako oskarżony nie przyznał się do postawionych mu zarzutów, za które grozi do pięciu lat więzienia. Zapowiadał wcześniej, że będzie odpowiadał tylko na pytania sądu i swego obrońcy, a nie na pytania oskarżenia. Podstawą oskarżenia były ustalenia dwóch biegłych, według których m.in. sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami i pragmatyką BOR. Prokuratura odtajniła ich wnioski. Według nich Bielawny odpowiada m.in. za "świadome odstąpienie" od rozpoznania przez BOR lotniska w Smoleńsku; nieobecność BOR na nim oraz niesprawdzenie tras przejazdu prezydenta. Biegli ocenili, że BOR powinien był uznać stopień zagrożenia wizyty L. Kaczyńskiego za "wysoki", a nie tylko za "średni" (co do wizyty D. Tuska biegli uznali, że stopień taki powinien być określony jako "średni", a nie jako "niski"). Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest Jarosław Kaczyński. Reprezentuje go mec. Piotr Pszczółkowski, który po poprzedniej rozprawie komentował, że z opinii biegłych wynika, iż L. Kaczyński "praktycznie chroniony nie był". Dodawał, że ława oskarżonych powinna "przy takiej masie uchybień" objąć więcej osób. W śledztwie Bielawny nie przyznał się do zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Po przedstawieniu zarzutów w lutym 2012 r. ówczesny szef MSW Jacek Cichocki zdymisjonował go ze stanowiska wiceszefa BOR. Akt oskarżenia prokuratura skierowała do sądu w czerwcu 2012 r. Jesienią 2012 r. sprawę przeniesiono z sądu rejonowego do okręgowego ze względu na jej "szczególną wagę i zawiłość". Sprawę Bielawnego wyłączono ze śledztwa dotyczącego organizacji lotów do Smoleńska w zakresie odpowiedzialności instytucji cywilnych. Prokuratura prawomocnie je ostatnio umorzyła, bo oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. Główne śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej - przedłużone ostatnio do kwietnia 2015 r. - prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie.