- Każdy wyjazd zagraniczny mój czy kardynała Wojtyły, którego paszporty zwykle odbierałem, był połączony z rozmową z przedstawicielami UB - stwierdził Pieronek w wywiadzie dla "Ozonu". Wywiad związany jest o ostatnim apelem ks. Isakowicza-Zaleskiego, aby wyjaśnić sprawę agentury w kościele. - Jeśli ktoś mówi dziś: nie rozmawiałem z esbekami, a wiem że w okresie PRL coś robił, budował kościół czy prowadził duszpasterstwo akademickie, to ja mu po prostu nie wierzę - powiedział bp Pieronek "Ozonowi". - Musiałem wybrać jakąś taktykę - zdradził biskup. - Żyliśmy w świecie PRL, trzeba było jakoś egzystować. Moją taktyką było powtarzanie wiadomości z gazet i z Wolnej Europy, a gdy schodziło na sprawy urzędowe, zasłaniałem się obowiązującym mnie sekretem urzędowym. O ważniejszych rozmowach informowałem księdza kardynała - opisał biskup Pieronek historie z poprzedniego okresu. Duchowny ujawnił, że po raz ostatni rozmawiał z SB w latach 80. - Gdy system słabł, słabło też zainteresowanie służb specjalnych "podopiecznymi" - powiedział. - Pytali o moich kolegów. Lawirowałem, by nie było powodów, aby ich oskarżać - opowiedział biskup. Dlaczego nie ujawnił tych faktów na początku lat 90.? - To nie był moment, kiedy tego od ludzi wymagano. Panowało przekonanie, że to jest niepotrzebne. Nie widziałem powodów, by ogłaszać sprawy, które w czasach PRL były na porządku dziennym i wszyscy je znali - powiedział Pieronek "Ozonowi".