- Minęło 10 dni i nikt nas nie traktuje poważnie. Nie możemy tak dłużej ciągnąć i po prostu zastanawiamy się nad możliwością całkowitego odejścia od łóżek pacjentów, ewentualnie złożenia wypowiedzeń - zapowiada Magdalena Nasiłowska. Wcześniej mówiła dziennikarzom, że nie ma woli porozumienia ze strony dyrekcji. Nie ma terminu kolejnych rozmów, ani nowych propozycji . - To, co się dzieje, to jest gra na przeczekanie, żeby nas zmęczyć - dodaje. Nasiłowska zapewniła także, że w CZD normalnie odbywają się planowe operacje, a w szpitalu znajduje się obecnie ponad 200 małych pacjentów. Na oddziałach pracuje oddziałowa i jedna pielęgniarka. Wyjaśniła, że pielęgniarki w ten sposób pracowały przed strajkiem, tylko oddziałowa miała inne kompetencje i co innego robiła. Rzeczniczka szpitala Katarzyna Gardzińska odmówiła komentarza w tej sprawie.Pielęgniarki i położne z Centrum Zdrowia Dziecka domagają się podwyżek oraz zwiększenia zatrudnienia na dyżurach. Odeszły od łóżek pacjentów 24 maja, ale spór zbiorowy z dyrekcją trwa już półtora roku. Szpital jest w trudnej sytuacji finansowej. Placówka ma prawie 340 milionów długu. Dyrekcja szacuje, że pierwsze kilka dni strajku pielęgniarek kosztowało około 4 milionów złotych.