Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) zorganizował w warszawskim kinie "Muranów" uroczysty pokaz filmu pt. "Białe miasteczko", który zgromadził kilkaset sióstr. Obecni byli także m.in. minister zdrowia Ewa Kopacz, b. wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk, a także posłowie m.in. Marek Borowski (SdPl-Nowa Lewica) i Izabela Jaruga-Nowacka (Lewica) oraz przedstawiciele OPZZ i Forum Związków Zawodowych. Spotkanie prowadziła Kazimiera Szczuka. Szefowa OZZPiP Dorota Gardias dziękowała wszystkim, którzy wspierali pielęgniarki podczas ubiegłorocznego protestu przed Kancelarią Premiera, m.in. minister Kopacz (ówczesnej posłance PO). Zaznaczała jednocześnie, że postulaty związku są nadal aktualne. - Sprawy pielęgniarek i położnych dalej są w tym samym miejscu. Nasz zawód jest zawodem, który umiera. Jest nas już coraz mniej. Jesteśmy zawodem starzejącym się - średnia wieku 44 lata - podkreślała Gardias. Zaznaczyła, że chociaż pielęgniarki nie zamierzają już powtarzać "białego miasteczka", to jeżeli rząd nie rozpocznie z nimi dialogu i nie "załatwi ich spraw", dojdzie do fali protestów. - Jeżeli nikt nie pochyli się nad problemami polskich pielęgniarek, jeżeli nie przygotuje się kroczącego wzrostu wynagrodzeń, jeżeli nie ustali się minimalnych norm zatrudnienia, jeżeli nie wspomina się w żadnym projekcie ustawy słowem o pielęgniarce i położnej, to największa grup zawodowa nie będzie w końcu pracować - dodała. Wiceprzewodnicząca OZZPiP Longina Kaczmarska podkreśliła, że w Polsce na jedną pielęgniarkę przypada 60 chorych. - Przez szacunek dla pacjenta powinien rząd spowodować żeby (...) było dużo więcej pielęgniarek chętnych do pracy w tym zawodzie - mówiła. Z kolei minister Kopacz powiedziała dziennikarzom, że w najbliższym czasie rozpocznie rozmowy z przedstawicielkami OZZPiP w sprawie ich postulatów. - Ja bym bardzo chciała, aby te pielęgniarki, które pracują na bardziej obciążonych odcinkach, te które pracują dłużej, zarabiały lepiej. (...) Chciałabym żeby generalnie wynagrodzenia i te minimalne i te honorujące ich ciężką pracę na szczególnych odcinakach były zdecydowanie wyższe niż w tej chwili są - mówiła Kopacz. "Białe miasteczko" przed Kancelarią Premiera istniało od 19 czerwca do 15 lipca 2007 r. - przez 27 dni. Pielęgniarki rozbiły namioty na chodniku naprzeciw siedziby szefa rządu. Do pikietujących zaczęli dołączać lekarze, a potem związkowcy różnych branż z całego kraju. Domagano się m.in. podwyżek w 2007 r. i obietnicy wzrostu płac w kolejnych latach oraz wzrostu nakładów na służbę zdrowia. Miasteczko zostało założone spontanicznie, kiedy ówczesny premier Jarosław Kaczyński odmówił spotkania z przedstawicielkami protestujących. Jednocześnie Kancelarię Premiera okupowały 4 przedstawicielki Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Podejmując decyzję o likwidacji miasteczka pielęgniarki mówiły m.in., że akcja nie przyniosła spodziewanego przez nie rezultatu, ale nie czują się przegrane. W lutym wszczęto śledztwo w sprawie zagłuszania telefonów komórkowych pielęgniarek, które w czasie protestu przebywały w pomieszczeniach kancelarii premiera. Postępowanie trwa.