We wtorek rano strajk głodowy rozpoczęła protestująca przed gmachem Halina Peplińska, po godz. 10 przyłączyła się do niej Alicja Aleksiejew z Gorzowa Wielkopolskiego. - Zmobilizowała mnie postawa Haliny. Teraz jest nas pięć, trzy w kancelarii, dwie tu. Na razie czuję się dobrze, proszę mnie zapytać za 24 godziny - powiedziała. Peplińska powiedziała dziennikarzom, że podjęła decyzję wczoraj wieczorem i jest zdecydowana. - Sytuacja jest bardzo poważna, stąd poważne kroki, które musimy podjąć. To jest mój obowiązek. Mam nadzieję, że dzięki tej desperackiej akcji pan premier w końcu zauważy protest - mówiła. W poniedziałek o godz. 18 trzy pielęgniarki przebywające w kancelarii: Longina Kaczmarska, Iwona Borchulska, Janina Zaraś rozpoczęły głodówkę. Przebywająca z nimi przewodnicząca OZZPiP Dorota Gardias nie przyłączyła się do głodówki, ponieważ choruje na cukrzycę. Głodówka ma być prowadzona do momentu, kiedy premier Jarosław Kaczyński rozpocznie rozmowy z protestującymi. W związku z głodówką OZZPiP wydał komunikat, w którym czytamy m.in.: "Decyzja naszych czterech koleżanek zobowiązuje nas do podjęcia głodówki na terenie białego miasteczka. W wydzielonym namiocie głodówkę podejmują: lekarze, pielęgniarki, położne, przedstawiciele innych zawodów medycznych, związkowcy organizacji popierających nasz protest, a także przedstawiciele samorządów zawodowych". Na razie na wezwanie OZZPiP odpowiedziała Peplińska ze szpitala uniwersyteckiego w Bydgoszczy oraz Aleksiejew z Gorzowa Wielkopolskiego, ale spodziewane są też inne osoby, które przystąpią do głodówki. Ewentualne przystąpienie do głodówki może nastąpić 19 minut po każdej pełnej godzinie. W środę o godz. 7.19 policja siłą usunęła z ulicy protestujące przed kancelarią premiera pielęgniarki. Od tego momentu, chcąc upamiętnić to wydarzenie pielęgniarki 19 minut po każdej pełnej godzinie przez pół godziny rytmicznie uderzają pustymi plastikowymi butelkami, gwiżdżą, trąbią i włączają syrenę alarmową.