Pielęgniarka dała dziecku smoczek, żeby się uspokoił - tłumaczy dyrektor do spraw technicznych szpitala Wiesław Tyliński: Wessał smoczek butelkowy. Na szczęście nie do dróg oddechowych, a do przełyku, czyli połknął. Zdaniem dziadka poszkodowanego chłopca, dziecko nie mogło samo wyciągnąć smoczka z plastikowej osłonki: Pielęgniarce, która pokazała mi ten smoczek powiedziałem "Proszę wyciągnąć ten smoczek z nakrętki". Dopiero za trzecia próbą używając znacznej siły wyciągnęła go. Prokuratura już poprosiła szpital na Spornej, gdzie dziecko było ratowane o zabezpieczenie i potem przekazanie smoczka usuniętego chłopcu. Kiedy doniesienie dziadka o zaniedbaniach w Madurowiczu się potwierdzi, personel szpitala może odpowiadać za narażenie noworodka na utratę zdrowia lub życia.