Konrad Piasecki: Czy można pozostawać wiceministrem obrony z prokuratorskim śledztwem i podejrzeniem korupcji na głowie? Janusz Piechociński: - Postępowanie jest "w sprawie", nie "przeciwko" - jak jest postępowanie "w sprawie", to mamy inną rzeczywistość niż w przypadku postępowania "przeciwko". Pan wie, o co chodzi w sprawie generała Skrzypczaka? - Na tym etapie jesteśmy w scenariuszu, w którym mamy rezygnację szefa SKW...Nie rezygnację - odwołanie. - Odwołanie, tak... ...człowieka, który powiedział, że z generałem Skrzypczakiem dzieje się coś niepokojącego. - Ale przypomnę, że coś się wydarzyło w jednej jednostce na Pomorzu. W związku z tym stosowne informacje zostaną przekazane komisji parlamentarnej, która ma nadzór nad służbami. Ale pan rozumie i ogarnia to, co dzieje się na linii prokuratura - wiceminister obrony - kontrwywiad? - Ja jestem od gospodarki. Wczoraj miałem w trybie utajnionym kolejny zespół energetyczny i w tym obszarze mogę z całą mocą powiedzieć, ze stanem wiedzy, którą mam, i pełnymi materiałami, że ogarniam te kwestie. W obszarze, o który pan pyta, nie mam pełnej wiedzy. Proszę zaprosić stosownych ministrów. Minister gospodarki też widzi, co się dzieje przy przetargach zbrojeniowych, przy kontraktach zbrojeniowych, przy styku obronności i gospodarki. Dzieje się tam coś niepokojącego? - W tę stronę nie idą - jak się wydaje - zarzuty. Pamiętajmy o tym, że w Polsce mamy znaczne nakłady na armię. Choćby te kłopoty związane z relacjami pomiędzy panem prezydentem a rządem w zakresie 1,95 (procent PKB - roczne nakłady państwa na wojsko - przyp. red.) są powszechnie znane. Więc wokół tak wielkich kontraktów iskrzy. Przypomnę choćby, a teraz już można to powiedzieć, jak iskrzyło w naszych negocjacjach, które prowadziło Ministerstwo Gospodarki z Chinami w sprawie słynnego rosomaka. Te negocjacje zakończyły się pełnym sukcesem i jestem dumny, że moi ludzie stanęli na wysokości zadania. Czy wiceminister Skrzypczak powinien pozostawać na stanowisku pańskim zdaniem? - To jest do oceny bezpośredniego przełożonego. Jeśli pozostaje, to znaczy, że minister obrony narodowej ma do niego pełne zaufanie. Panie premierze, czy pańskie pomysły są przez szefa rządu i Platformy traktowane poważnie? - O których pomysłach mówimy? Pan mówił niedawno, że nie będzie malowanym wicepremierem i że oczekuje honorowania własnych pomysłów. Widzę wysyp różnych pomysłów PSL, różnych pomysłów pańskich i nie mam wrażenia, żeby traktowano je serio. - To po kolei. Zgłosił pan ostatnio ideę zmiany struktury rządu - premier mówi: to nie jest dobry czas na takie rewolucje. - Panie redaktorze, wiąże pan kilka wątków z kilku ostatnich miesięcy, a później wyciąga wnioski.. To się nazywa synteza. - W tej syntezie, żebyśmy byli analityczni. Więc pierwsze: specjalne strefy ekonomiczne - wydłużone do 2026 roku. Zmiana mechanizmu wspierania inwestycji najważniejszych strategicznie dla gospodarki, znaczne poluzowanie - załatwione. Bardzo istotne otwarcie się na potrzeby proeksportowe polskiej dyplomacji, z osobistym zaangażowaniem prezydenta i premiera - za co dziękuję - załatwione. Czyli liczą się z wicepremierem Piechocińskim. - Jak pan widzi, zespół energetyczny bardzo intensywnie pracuje i te rozstrzygnięcia, które intencyjnie przedłożyliśmy w sprawie OZE, rynku energetycznego, za chwilę odpowiednie ustawy będą w parlamencie. Jednoznacznie przesądzono, że Opole V i VI jest potrzebne w systemie energetycznym kraju. Prowadzimy bardzo istotne działania modyfikujące rynek poprzez Urząd Regulacji Energetyki. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego czytam dzisiaj w gazecie (wypowiedź - red.) posła Żelichowskiego, który mówi z nostalgią: "no tak, z Pawlakiem to się Tusk liczył"? - Zapewne poseł Żelichowski wspomina o tym, że poprzednio były słynne "czwórki", w których się rozmawiało... Tak, on siedział z Pawlakiem... - Ale który to był rok? 2007 - kiedy Staszek był przewodniczącym klubu parlamentarnego. Dzisiaj nie jest... Więc nie wie, co się dzieje.... - Dzisiaj jest Janek Bury. A poza tym jest inny Tusk i inny Schetyna. Wtedy w Platformie ścisłe kierownictwo było bardziej pluralistyczne, dzisiaj mamy osamotnionego premiera. Ma to swoje zalety i wady, w związku z tym także wewnątrz koalicji jest zupełnie inne funkcjonowanie. A uważa pan, że tamten czas był lepszy, czy ten dzisiejszy? - Ten czas jest czasem większych wyzwań, bo wtedy mieliśmy samograj w sprawach społecznych i gospodarczych. Miał ten okres bardzo dobry przez kilkanaście miesięcy rząd PiS, zmarnował to, bo się politycznie zakiwał. Jarosław Kaczyński oddał władzę. Później mieliśmy bardzo dobrą koniunkturę rządu PO-PSL, a w roku 2009 natrafiliśmy na kryzys światowy. A dzisiaj minister gospodarki Janusz Piechociński także w studiu RMF FM mówi: wyzwania są jak nigdy dotąd, dlatego że ożywienie światowe może zostać zabite przez 40 dolarów więcej za baryłkę - nie tylko w wyniku tego, co dzieje się w Syrii. Mówi pan też o podwyżce składniki na Narodowy Fundusz Zdrowia, czyli na polskie zdrowie.. - Nie lubię zakłamania, także nie lubię zakłamania w polskiej polityce i w ramach ciągu pytań, które powinniśmy sobie zadawać - nie tylko my, politycy, ale my - społeczeństwo - musimy odpowiedzieć, na co polskie państwo musi być stać... I musi być stać na wyższe pieniądze na zdrowie? - Musi być nas stać na to, żeby służba zdrowia nie była najgorszym obszarem, który - nie tylko w sondażach, ale i w życiu - obciąża relacje między polityką a obywatelami. Chcę zwrócić uwagę, że zaproponowałem, byśmy poważnie pomyśleli nad mechanizmem, w którym będziemy pod znaczną kontrolą i potrzebą wzrostu efektywności działania w samym sektorze - jednak byśmy dosypywali do tego sektora co roku niewielkie pieniądze ponad inflację. Ale widzi Pan, że to jest worek bez dna, że my dosypujemy od lat, że w ciągu ostatnich lat o kilkadziesiąt miliardów zwiększyły się nakłady na służbę zdrowia. - Workiem bez dna można nazwać każdy obszar Polski. Można powiedzieć tak "ile jeszcze wydacie na autostrady, żeby wreszcie były?", ale tu i tam one są i to widzimy. "Ile musicie jeszcze wydać na te obwodnice, żeby nie było problemu obwodnic?" No w tej chwili rząd ma dodatkowo jeszcze te 11 ogłosić, ale wiemy o tym, że jeszcze 75 w skali kraju to jest takie minimum minimorum, na które oczekują obywatele. W związku z tym, w każdym obszarze można powiedzieć, że to są worki bez dna, stąd w polityce, także w relacjach ze związkami zawodowymi jest potrzeba poważnej rozmowy i konsensusu. To a propos związków zawodowych - czy to PSL-owski minister powinien pozostawać szefem komisji trójstronnej? - Ja myślę, że to nie jest kwestia tylko personaliów, chociaż ze zdumieniem przyjąłem, że ten, który dał najwięcej serca, życzliwości, czasu, czyli młody, zdolny minister Kosiniak-Kamysz stał się w tym politycznym sporze związki zawodowe - rząd, jakby swoistym kozłem ofiarnym. Ale mówią "to jest bezradny facet, bezsilny. My z nim rozmawiamy, a on nic nie umie załatwić w rządzie". - Po pierwsze dobrze by było, żebyśmy my w postrzeganiu komisji trójstronnej także po stronie związkowców nie myśleli, że to jest ring, na którym jest tylko rząd i związkowcy. Przypomnę, że mechanizm komisji trójstronnej miał polegać na tym, że ścierają się racje związkowców z pracodawcami, a rząd jest swoistym tylko współtwórcą kompromisu. Ale to nie jest tak, że zmarnuje się ten Kosiniak w starciach ze związkowcami? - Teraz to nigdzie nie ma lekko i jak pan sądzi, że jak premier, czy może prezydent wejdzie do komisji trójstronnej to łatwiej będzie rozmawiać z panem Guzem czy z panem Dudą to muszę panu powiedzieć, że jest to marne myślenie o skuteczności takiej zmiany. A pan też widzi w Kosiniaku przyszłego lidera PSL? - Tak, jak i mówię o tym, że jest tutaj kolejka szersza, patronuje tej grupie trzydziestoparolatków, oni są bardzo potrzebni w ogóle w polskiej polityce, może poza Adamem Hofmanem, bo ta kariera mnie niepokoi zwrotem i pójściem w taką pustkę i takie próżniacze, celebryckie postawy i zachowania, już nie mówię o treści wypowiedzi, ale PSL ma tę grupę bardzo ciekawych ludzi. Kosiniak-Kamysz... A to on będzie tym delfinem namaszczanym przez pana? Nie, wie pan, my jesteśmy wewnętrznie demokratyczną partią, po pierwsze trzeba chcieć być prezesem PSL, a po drugie trzeba potwierdzić to w demokratycznym starciu na kongresie. Zwracam uwagę, że jest kilku ciekawych marszałków i wicemarszałków - Jaruga, Hetman, Kulczak... Więc będzie dobrze z przyszłością PSL? Druga linia, która za chwilę będzie pierwszą linią, najpóźniej w 2015 roku będzie w parlamencie - zobaczycie, ile wniesie entuzjazmu, młodości, dynamiki już o kompetencjach nie wspomnę, bo ci ludzie posiadają duże kompetencje do polskiej polityki centralnej. Konrad Piasecki