Piechociński podkreślił, że bardzo często toczy się w mediach dyskusja na temat wyników sondaży poparcia dla poszczególnych kandydatów, a nie dyskusja wokół ich programu. - Nie o tym, co kandydat powiedział o sobie, co mówi w imieniu swojego środowiska, jak widzi Polskę, tylko jest dyskusja, czy zgadza się z wynikami sondaży - powiedział wicepremier.Tymczasem - jak mówił - często zdarza się, że taki sondaż przeprowadzany jest na małej próbie badanych, z których połowa deklaruje, że pójdzie głosować, a jeszcze inni nie wiedzą, na kogo zagłosują. Wicepremier zwrócił uwagę, że obecnie bardzo popularne są sondaże prowadzone przez gazety, z których wynika np., że kandydat PSL na prezydenta Adam Jarubas ma w jednym województwie "0,3 proc. poparcia, a w innym 63 proc. poparcia. "Możemy tak, w zależności od tych sondaży i bawienia się demokracją chodzić od ściany do ściany" - dodał Piechociński. Dlatego - przyznał - jest coraz bardziej zdeterminowany, żeby po wyborach prezydenckich złożyć projekt ustawy zakazującej przeprowadzania sondaży na miesiąc przed wyborami, ale także "zmuszającą np. telewizję publiczną, żeby przestała korzystać z biur sondażowych, które udają, że można za 10 tys. zł zrobić reprezentatywną dla polskiej polityki próbę i diagnozę społeczną". Wybory prezydenckie odbędą się 10 maja. PKW zarejestrowała jedenastu kandydatów. Jeśli żaden z nich nie uzyska ponad połowy ważnie oddanych głosów, 24 maja odbędzie się druga tura wyborów.