4 maja 1945 roku duńskie państwo obiegła informacja o planowanej kapitulacji Niemiec. Zapanowała radość z powodu nadchodzącego wyzwolenia spod okupacji. Pełni euforii mieszkańcy skandynawskiego królestwa nie przypuszczali, że na ich zaanektowanej przez Niemców w 1940 roku wyspie zabraknie woli poddania. Na Bornholmie stacjonował wówczas garnizon dowodzony przez kmdr. Gerharda von Kamptza. Ponadto wraz ze zbliżającym się nieuchronnym upadkiem Rzeszy, schronienia na wyspie szukały różnego rodzaju formacje umykające przed Armią Czerwoną. Pojawili się tam ewakuowani z rejonu Kurlandii niedobitkowie IX Korpusu Grupy Armii Północ wraz z gen. Rolfem Wuthmannem. Trafili tam również żołnierze uciekający z Półwyspu Helskiego: piechota morska i szpital polowy, a także oddział artylerii marynarki L.M.A.A. 535 (Leichte Marineartillerieabteilung), 9. Artilleriekorps, 252. DP, Flakdivision, niekompletna eskadra myśliwców Luftwaffe oraz Marinebau-Battallion. Do tamtejszych kei przybijały co rusz nowe jednostki pływające, szukające schronienia przed wojskami wymierzonej przeciw nim koalicji. Kto nie zginął za "swojego Führera", uciekał na Bornholm. Skrawek okupowanej duńskiej ziemi na środku morza stał się dla wielu ostatnią deską ratunku. Łącznie znalazło się na bałtyckiej wyspie 20 000 niemieckich żołnierzy i oficerów liczących na cud. Przystanek Borholm W ostatnich miesiącach wojny wraz z przybywającymi na wyspę wojskami Wehrmachtu wzrastało jej znaczenie strategiczne. Od lutego stała się istotną niemiecką placówką tranzytową na drodze ewakuacji z Prus Wschodnich i Pomorza w głąb Rzeszy. W 1945 roku przez Morze Bałtyckie ewakuowano ponad dwa miliony Niemców. Na tamtejszych nabrzeżach dokonywano przeładunków zaopatrzenia niezbędnego armii Hitlera. Stamtąd wypuszczały się okręty Kriegsmarine, aby dozorować podejścia do portów zajętych przez Rosjan. Z Bornholmu również kontrolowano ruch jednostek pływających po wodach Bałtyku. Wyspa stała się ważną bazą operacyjną dysponującą kejami i lotniskiem. Z nich kierowano siły do zabezpieczania komunikacji morskiej między Szwecją a Niemcami. Kmdr Kamptz otrzymał zadanie utrzymania jej jak najdłużej. 18 marca w wyniku krwawych walk ulicznych żołnierze polscy zdobyli Kołobrzeg. Nie przebywali w nim jednak długo. Wkrótce wysłano ich w dalszy bój, a miasto zajęli Rosjanie. Port będący niedawno świadkiem zaślubin żołnierza polskiego z morzem stał się najbliższą Bornholmowi bazą morską we władaniu Armii Czerwonej. Dlatego w kwietniu zapadła decyzja, by właśnie stamtąd przeprowadzić ostatnią operację morską II wojny światowej w Europie. Planowaniem jej zajęli się oficerowie sowieccy: gen. mjr P. Kotow-Legonkow, kmdr por. D. Szawcow i komendant kołobrzeskiego portu - kmdr J. Guskow. Koncepcja rosyjskich strategów zakładała wykonanie lotów bojowych wraz z bombardowaniem wyspy. W celu realizacji zadania operacyjnego postanowiono wysłać nad Bornholm 78 samolotów szturmowych i 24 myśliwce. Kolejnego dnia zaplanowano aż cztery zintensyfikowane ataki, które miały być dokonane przez 28 bombowców, 62 myśliwców i 91 samolotów szturmowych. Planujący desant oficerowie, wyszli z założenia, że garnizon niemiecki nie będzie stawiał oporu po zademonstrowaniu przed nim tak potężnej siły militarnej. W związku z powyższym do ostatecznego lądowania na skrawku duńskiej ziemi postanowiono wykorzystać tylko kompanię marynarzy, a w ostateczności dodatkowy pułk piechoty. Niemcy wypatrywali Montgomery'ego Tymczasem 7 maja radio przekazywało komunikat dowódcy Wehrmachtu, pełniącego równocześnie funkcję prezydenta III Rzeszy. Adm. Karl Dönitz informował o kapitulacji. Wiadomość o zakończeniu wojny okazała się jednak nie powodować wywieszenia białej flagi na Bornholmie. Komendant tamtejszego garnizonu na wezwania Rosjan nie odpowiadał. Kamptz postanowił, że skapituluje na takich samych zasadach, jak reszta wojsk niemieckich w Danii. Tamte oddziały złożyły broń przed kanadyjsko-brytyjską grupą marsz. B. Montgomery’ego. Kamptz w ostateczności również tak chciał. Poddanie się stronie sowieckiej nie było po jego myśli. W tym czasie, a właściwie już od 5 do 8 maja, na kopenhaskim lotnisku Kastrup czekały w gotowości alianckie samoloty. W ciągu godziny mogły znaleźć się na duńskiej wyspie. Eisenhower się wahał. 4 maja Montgomery pisał do niego: "Krążą plotki, że Rosjanie patrzą na Bornholm". Dopiero 7 maja otrzymał odpowiedź od naczelnego dowódcy alianckich sił zbrojnych w Europie: "Nie mogę wysyłać sił na Bornholm, chyba że na prośbę rządu duńskiego". Churchill ponoć był innego zdania, a władze duńskie milczały... Brytyjczycy zdawali się zapomnieć o leżącej 100 km od Kołobrzegu wysepce. Najwyraźniej pragnęli uniknąć zgrzytu w relacjach Londyn-Moskwa. Stalin mógłby się pogniewać, gdyby sojusznicy sprzątnęli mu tak smakowity kąsek sprzed nosa. Na Bornholmie miała bowiem wkrótce powstać najdalej wysunięta w kierunku północno-zachodnim baza jego wojsk. To z niej pragnął kontrolować będące oknem na świat cieśniny duńskie. Na oficjalny podział europejskiego tortu należało zaczekać. Tymczasem Rosjanie postanowili uszczknąć coś z niego dla siebie natychmiast. Aby pomóc niemieckiemu garnizonowi w podjęciu oczekiwanej przez Stalina decyzji, rozpoczęli realizację powstałego w Kołobrzegu planu inwazji na Bornholm. Wysłali tam lotnictwo. Rozpoczął się proces zniechęcania niedobitków Wehrmachtu do dalszej obrony. Przeprowadzano go poprzez bombardowanie największych miast na wyspie. Mimo że w Europie świętowano już zakończenie wojny, ta trwała wciąż nad skrawkiem Danii. Naloty na Rønne i Nexø odbywały się nadal 7 i 8 maja. Zgodnie z przyjętymi wcześniej założeniami. Kij w mrowisko Dowództwo niemieckiego garnizonu postanowiło jednak nie czekać z założonymi rękoma na nadejście Anglików. Podjęto próbę ewakuacji z wyspy części oddziałów. Trzynaście statków wypełnionych żołnierzami opuściło port w Nexø. Uciekającym udało się nawet odeprzeć atak sowieckich kutrów torpedowych wysłanych przeciw nim z Kołobrzegu. W wyniku starcia rannych zostało dwóch niemieckich marynarzy. Jeden śmiertelnie. Bombardowanie wyspy, które przeprowadzono 7 maja, było jak przysłowiowy kij włożony w mrowisko. Radzieckie lotnictwo zwiadowcze Floty Bałtyckiej namierzyło liczne konwoje wroga na północ i zachód od Bornholmu. Naliczono ponad 700 jednostek pływających różnego autoramentu. Kto miał szansę, ten uciekał z wyspy przed sowiecką ofensywą. Niemcy wiedzieli, że "ich okręt idzie na dno". 8 maja o godzinie 22.00 kołobrzeski port opuściły cztery rosyjskie kutry torpedowe. Zadaniem ich było rozpoznanie wybrzeża wyspy między miejscowościami Rønne a Dueodde. Patrol powrócił do bazy w godzinach nocnych 9 maja, nie napotykając żadnych obcych jednostek pływających. Lądowanie na duńskiej ziemi można było rozpocząć, należało tylko czekać na rozkazy. Jeszcze tej samej nocy, około godz. 02.00, komendant kołobrzeskiego portu otrzymuje wytyczne: "Dowódca Floty Bałtyckiej Czerwonego Sztandaru nakazuje Wam lub szefowi sztabu bazy marynarki, aby 9 maja o świcie wyruszyć, wysadzić oddział łodzi torpedowych na Bornholmie (Ronne), mając na pokładzie stosowną ilość żołnierzy, którzy mają zająć wyspę. Komendanta sprowadzić do Kolberga". Alarm! Germańcy! O godzinie 06.15 oddział składający się z sześciu okrętów dowodzonych przez kmdr. E. Osieckiego zaczął mijać trawers główek wejścia do portu w Kołobrzegu. Kutry torpedowe o numerach TK-37, TK-96, TK-183, TK-188, TK-193 i TK-195 wraz z załadowaną na nie kompanią desantową kmdr. D. Szawcowa obrały kurs na Bornholm. Oddział pod dowództwem szefa sztabu kołobrzeskiej bazy marynarki Szawcowa liczył 108 żołnierzy. Wszyscy w skupieniu wsłuchiwali się w rytm pracujących silników diesla i odgłos śrub kotłujących morską toń. Obserwowali pozostający za rufą okrętów kilwater. Wtem rozległ się alarm. Wszyscy chwycili za broń. Opadająca poranna mgła ujawniła zarysy skrywającej się za jej kurtyną grupy niezidentyfikowanych jednostek pływających. Jak się później okazało, był to konwój składający się z jednej barki desantowej oraz czterech łodzi motorowych. Niemcy nie stawiali oporu. Na rozkaz Osieckiego napotkane jednostki skierowano pod eskortą jednego spośród rosyjskich okrętów do Kołobrzegu. Pięć pozostałych poszło w kierunku Bornholmu. W tym samym czasie kołobrzeska baza przechwyciła niemiecki radiogram. Informował on o zgrupowaniu na redzie portu, do którego zmierzali, statków posiadających na swoich pokładach ponad 7 000 żołnierzy i oficerów. Mimo to postanowiono kontynuować realizację zadania. O godzinie 15.30 jednostki sowieckie zawinęły do Rønne. Wejście do portu odbyło się bezproblemowo. Schodzący na ląd Rosjanie, choć przygotowani do szturmowania stolicy wyspy, nie natknęli się na przejawy oporu. Niebawem w porcie pojawił się wysłannik gen. Wuthmanna, by poinformować rosyjskiego dowódcę o chęci kapitulacji żołnierzy Wermachtu, ale... przed Anglikami. Ponadto przedstawiciel strony niemieckiej zalecał Szawcowowi, by ten odprawił swoich ludzi z powrotem do Kołobrzegu. Wskazał mu, że ten wkroczył jako przedstawiciel Armii Czerwonej na terytorium Danii, natomiast wszystkie siły III Rzeszy na obszarze tego kraju kapitulują przed Brytyjczykami. Sytuację ratują partyzanci Fatalna sytuacja, w której znaleźli się Niemcy, nie nauczyła ich dowódców pokory. Oprócz wysuwania żądań w kierunku Rosjan, zaczęli im grozić. Uprzedzili o możliwości otwarcia w ich kierunku ognia. W tej trudnej dla obu stron sytuacji pojawili się życzliwi partyzanci. To nie żart - z pomocą w negocjacjach między obecnym a przyszłym okupantem nadszedł bornholmski ruch oporu. Nikomu, tak jak duńskim mieszkańcom wyspy, nie zależało na zażegnaniu konfliktu między przedstawicielami dwóch systemów totalitarnych. Zwłaszcza że muskuły prężono na ich podwórku. Dość się nacierpieli w ciągu ostatnich kilku dni. Ich domy w wyniku rosyjskich bombardowań zostały obrócone w perzynę. Zaangażowali się w pisanie scenariusza do dalszych wydarzeń. Przybyli więc z pomocą w rokowaniach. W tym kontekście przychodzi mi na myśl utwór przedstawiciela polskiego oświecenia, zatytułowany "Dzieci i żaby". Kwestia wypowiadana przez tytułową bohaterkę bajki Ignacego Krasickiego - "Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie" - stanowić może esencję tego, co chcieli przekazać obu stronom konfrontacji Duńczycy. Ostatnia bitwa morska w Europie W międzyczasie, około godziny 17.00, Rosjanie dojrzeli na morzu smugi dymu. To na północny zachód od portu Rønne szedł niemiecki konwój morski. W jego kierunku ruszyły trzy kutry torpedowe pod komendą porucznika D. Woskresenskiego. Wyprzedziły one grupę utworzoną przez jeden transportowiec, holownik oraz jedenaście innych jednostek. Nakazano ich dowódcy natychmiastową zmianę kursu w kierunku Rønne. Wobec braku reakcji ze strony Niemców kuter TK-193 przypuścił atak na wroga. Wystrzelono torpedę, która minęła niemieckie jednostki, nie wyrządzając im żadnej szkody. Odpowiedzią na działanie Rosjan było otwarcie silnego ognia artyleryjskiego w ich kierunku. Dwóch żołnierzy sowieckich zostało rannych, jeden z nich śmiertelnie. Zarządzono odwrót. Kutry, chowając się za uprzednio postawionymi zasłonami dymnymi, powróciły do Rønne, gdzie wciąż trwały negocjacje w sprawie kapitulacji wyspy. Niemiecki konwój poszedł dalej, kierując się ku Danii będącej w angielskiej strefie wpływów. Im szczęście dopisało. Tego feralnego dla garnizonu niemieckiego dnia potyczek wokół wyspy było więcej. Walki toczyły się na morzu i w powietrzu, choć ponoć zakończono tę bezsensowną wojnę dwa dni wcześniej. 9 maja lotnictwo radzieckie wielokrotnie szturmowało konwoje uciekające pod "skrzydła Montgomery’ego". Zlokalizowano ponad 50 jednostek, z których ok. 20 % zostało zatopionych i taki sam odsetek uległ uszkodzeniom. W walkach powietrznych wokół wyspy strącono 16 niemieckich samolotów. W wyniku długich rokowań Niemcy w końcu zdecydowali się skapitulować. Gen. Wuthmann i kmdr Kamptz wraz z kilkoma wyższej rangą oficerami zostali przetransportowani do Kołobrzegu. Tam w zaadaptowanym na dowództwo bazy marynarki Armii Czerwonej budynku dokonano aktu kapitulacji. Uwierzytelnianie dokumentu miało miejsce w nocy z 9 na 10 maja. Nawiasem mówiąc kamienica będąca niemym świadkiem opisywanych wydarzeń stoi do dnia dzisiejszego. Obecnie odnaleźć ją można pod kołobrzeskim adresem: ul. Spacerowa 39. Gdy niemieccy dowódcy składali podpisy pod historycznym dokumentem, ich żołnierze na Bornholmie również nie zmrużyli oczu. Była to noc, dająca ostatnią szansę na ucieczkę przed przejmującymi wyspę Rosjanami. Sowieci namierzyli w ciemności jeden ze statków, który holując barkę wypełnioną ludźmi podążał w kierunku Szwecji. Tej nocy radzieckie łodzie torpedowe zatrzymały 800 uciekających żołnierzy niemieckich. Tym nie wyszło. Wielka Wędrówka Ludów 12 maja ruszyły transporty do Kołobrzegu. Drogą morską wyekspediowano z Bornholmu 10 705 żołnierzy i oficerów Wehrmachtu. Oprócz nich trafiło tam 1 200 niemieckich cywilów oraz 121 osób innych narodowości. Wśród tych ostatnich spotkać można było Czechów, Francuzów, Holendrów i Polaków. 11 138 osób wywieziono wkrótce w głąb Rosji. Niemieccy sygnatariusze aktu kapitulacji zostali w konsekwencji uznani za zbrodniarzy wojennych i również trafili do sowieckiej niewoli. Kamptz mógł z niej powrócić do domu dopiero w 1954 roku, Wuthmann rok później. Oprócz żołnierzy i cywilów, przewieziono z Bornholmu do Kołobrzegu również broń złożoną przez kapitulujących. W przeciwnym kierunku szły transporty żywności i... krasnoarmiejców z 18 Dywizji Strzelców 132 Korpusu 19 Armii 2 Frontu Białoruskiego. Łącznie wysłano na wyspę 7 687 Rosjan. Ich oddziały okupowały Bornholm do 6 kwietnia 1946 roku. Dla mieszkańców tego skrawka duńskiej ziemi nadszedł czas gwałtów, rabunków i rozbojów. Wojska nowego okupanta czuły się bezkarnie. Gdy Stalin otrzymał zapewnienie swobodnej żeglugi przez cieśniny duńskie - odpuścił... Rosjanie podają, że podczas przeprowadzonego desantu i dalszego pobytu na wyspie garnizonu radzieckiego zginęło około 30 ich żołnierzy. Zapominają jednak o pewnym wydarzeniu... Mimo odniesionego zwycięstwa, żołnierze Stalina wciąż umierali na obcej ziemi. Bynajmniej główną przyczyną ich śmierci nie były okoliczności związane z walką przeciw wrogom klasy robotniczej i chłopskiej. Nie należy także przyczyny pomoru dopatrywać się w dość nagminnie występujących wypadkach drogowych. Wielu "wyzwolicieli" upodlonych przez III Rzeszę państw "poległo" w wyniku zatrucia alkoholem metylowym. W tym przypadku miało być inaczej. Katastrofa na Bałtyku Ucichły strzały, ziemia leczyła rany po wojennej zawierusze. Na duńskiej wyspie wciąż jeszcze stacjonowali okupujący ją żołnierze 18 Dywizji Strzelców. Port kołobrzeski nadal pozostawał pod zarządem komendantury sowieckiej. Między Bornholmem a bazą w Kołobrzegu ruch był wzmożony. Wciąż przewożono tam i z powrotem zaopatrzenie, sprzęt oraz wojsko. Dzień 1 czerwca 1945 roku zapowiadał się niczym szczególnym nie odbiegać od każdego innego dnia w roku. Z Rønne do Kołobrzegu wyruszył jeden z licznych konwojów wiozących żołnierzy sowieckich. Część z nich ulokowano na S/S "Vesterhavet". Parowiec miał wykonać kolejny rejs po szlaku, który przemierzał już wielokrotnie. Kapitan był doświadczonym marynarzem. Rejs odbywał się zgodnie z planem. Stan morza pozwalał na swobodną żeglugę. Rosyjscy żołnierze i duńska załoga statku wiedzieli, że lada moment przybiją do kei portu w Kołobrzegu. Tam ich drogi zapewne rozejdą się. Być może na zawsze. Przeraźliwy huk i ryk drącej się stali przeciął powietrze. Potężna eksplozja targnęła stalowym cielskiem kadłuba. Dziesiątki ciał uniesionych zostało ponad pokład parowca. "Vesterhavet" wszedł na morską minę. Wszechogarniająca kipiel morska pochłaniała uczestników podróży. Dla ponad dwustu wiezionych tego dnia z Bornholmu dusz nie było ratunku. Zginęło wówczas 12 członków załogi, tłumacz oraz "nieznana liczba rosyjskich żołnierzy", którą duńska komisja badająca katastrofę szacowała na 217 osób. Ocalał tylko jeden załogant. Katastrofa ta była przypuszczalnie największą pod względem liczby ofiar spośród tych, które nastąpiły po zakończeniu II wojny światowej z udziałem radzieckich żołnierzy na obszarze przez nich okupowanym. Robert Maziarz Źródła: Brytyjskie, duńskie, niemieckie, rosyjskie oraz polska literatura doby oświecenia.