Potwierdzają się w pełni ustalenia w opinii kompleksowej, co do przyczyn katastrofy. Chodzi o niewłaściwe działanie załogi samolotu, niewystarczające szkolenie kapitana i nawigatora. To także błędy działania rosyjskich kontrolerów w Smoleńsku. Jeśli chodzi natomiast o mechanizm zniszczenia samolotu - nie ma mowy o wybuchu na pokładzie. Tupolew rozpadł się po zderzeniach z drzewami, a następnie z ziemią. Na kadłubie nie ma śladów osmalenia, nadtopienia czy opalenia. Biegli twierdzą też, że warkocz ognia - widziany przez świadków - to palące się fragmenty drzew - wcześniej wessane przez silniki samolotów. Rosja znów przedłuża śledztwo ws. katastrofy Rosja przedłużyła śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154 do 10 marca. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa powiedziała, że szczątki polskiego samolotu "nie są jakimś upominkiem czy relikwią, ale dowodem w śledztwie dotyczącym katastrofy lotniczej". W końcu marca tego roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa wydała postanowienie o postawieniu zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska. Jednemu zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Formalnie grozi im do 8 lat więzienia. Polscy prokuratorzy chcą też zwrotu wraku oraz tzw. czarnych skrzynek tupolewa, które są w gestii rosyjskiej prokuratury. Rosjanie od dawna deklarują przekazanie wraku i skrzynek stronie polskiej, ale dopiero po zakończeniu swojego postępowania w sprawie katastrofy. Krzysztof Zasada