Gość Sygnałów Dnia przypomniał wcześniejsze ekspertyzy, które podawały, że piloci byli zdeterminowani by tam wylądować. Jednak odczyty zapisów rozmów z kabiny wskazują, że było inaczej. Jerzy Miller powiedział, że gdyby udało się podnieść samolot trochę wcześniej, maszyna prawdopodobnie uniknęłaby uderzenia o brzozę. Zderzenie z drzewem spowodowało uszkodzenia, których konsekwencją był sam wypadek. Gość Polskiego Radia podkreślił, że piloci na własne oczy chcieli zobaczyć czy na wysokości 100 metrów zobaczą teren. Nie zobaczyli i podjęli decyzję o odejściu. Tor lotu był jednak za stromy, co oznaczało większą prędkość opadania. Zawiodła też obsługa lotu na ziemi - nie było wyraźnej komendy odejścia na drugi krąg. Jerzy Miller powiedział, że w pierwszej kolejności z wynikami raportu zapoznał się dowódca 36. pułku, szef sztabu, minister obrony narodowej i premier. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji dodał, że po przeczytaniu dokumentu wszyscy byli zasmuceni zaniedbaniami w procesie szkolenia pilotów pułku. Jerzy Miller dodał, że przyczyną tych błędów był brak czasu na szkolenie spowodowane regularnymi wylotami z najważniejszymi osobami w państwie. Były też zalecenia aby nie przeprowadzać szkoleń na symulatorach.