Podczas przedpołudniowych wizyt w Krakowie i Katowicach Petru przypominał postulaty Nowoczesnej, odnosił się do pytań dziennikarzy o kampanię i rywali. - Ewidentnie widać, że prawdopodobnie kształtuje się po wyborach nowa koalicja, tak wskazują najnowsze sondaże: Kukiz i PiS. (...) Przypomnę, to będzie koalicja stagnacji, która nie zaproponuje Polsce skoku rozwojowego, ale na pewno zaproponuje dużo takiej agresji w życiu codziennym. My proponujemy spokój, proponujemy racjonalną rozmowę, proponujemy normalność - mówił w Krakowie Petru. Odnosząc się w Katowicach do pytania o udział w ew. koalicji przeciw PiS Petru przypomniał wcześniej sformułowane "warunki brzegowe" udziału w takiej koalicji oraz deklarację, że Nowoczesnej nie chodzi o koalicje "przeciwko", lecz "za" konkretnymi rozwiązaniami. - Dużo będzie wynikało z podziału mandatów, ile ugrupowań wejdzie, jakie będą wyniki innych partii. Jestem przekonany, że idziemy na dwucyfrowy wynik, ale jeszcze te ponad 13 godzin musimy Polaków przekonywać - zdiagnozował. Dwucyfrowy wynik będzie sukcesem Proszony o podsumowanie kampanii swego ugrupowania Petru unikał odpowiedzi wprost wskazując, że wciąż trwa. - Mocny, dwucyfrowy wynik będzie sukcesem - ocenił. - Ale wiem, że ludzi trzeba do końca przekonywać; ja mentalnie jestem cały czas w kampanii, nie myślałem jeszcze o podsumowaniu - dodał. - Mam poczucie, że ludzie w coraz większej liczbie chcą na nas głosować, ale to jest poczucie - zastrzegł. Za dotychczasowe sukcesy Nowoczesnej Petru uznał m.in. stworzenie ogólnopolskiej struktury ugrupowania, zebranie 260 tys. podpisów poparcia i wystawienie 870 kandydatów na posłów, a także "że na samym początku na Torwar przyszło ponad 6 tys. osób". Bez obietnic bez pokrycia W kontekście wysokiego poparcia w sondażach dla PiS Petru mówił rano pod Wawelem, że w jego przekonaniu "nie jest tak, że polska demokracja jest zagrożona". - Mamy inny dylemat, o co innego toczy się ta stawka wyborów: albo stagnacja, albo rozwój. Zauważmy, że PO dawała nam stagnację, a PiS proponuje nam stagnację do kwadratu, czyli księżycowe, nieodpowiedzialne propozycje gospodarcze - powiedział Petru. - I tak naprawdę Jarosław Kaczyński w kółko mówi, że nie chodzi mu o zemstę, i jak on w kółko mówi, to świadczy o tym, że jemu tak naprawdę o to chodzi - dodał. - Czyli jesteśmy jedyną partią w Polsce, która nie proponuje księżycowych obietnic, nie składa propozycji bez pokrycia; mówimy o rzeczach trudnych, (...) ale kluczową stawką w tych wyborach jest to, czy Polska postawi na rozwój, czy na stagnację - podkreślił. - Liczymy na mocny dwucyfrowy wynik - zaznaczył w Krakowie. Lider Nowoczesnej demonstrował w tym mieście maseczkę ochronną na usta z napisem ".N" - "symbolem normalności, której tak bardzo Polsce potrzeba". Jak wyjaśniał, spotkał się w piątek rano z dziennikarzami pod pomnikiem Smoka Wawelskiego, ponieważ chciał "symbolicznie podkreślić problem smogu, który jest też problemem wielu innych miejscowości". - 30 proc. mieszkań w Krakowie opalanych jest węglem, co powoduje duże ryzyko rakotwórcze. Będziemy z tym walczyć, żeby było można normalnie oddychać w Krakowie - zapowiedział. - Liczę, że Kraków odda głos na naszą jedynkę w tym mieście - Jurka Meysztowicza - dodał Petru. Wnuczka górnika "jedynką" W Katowicach przed nową siedzibą Muzeum Śląskiego Petru powtórzył swoje wcześniejsze opinie dotyczące górnictwa, przypominając jednocześnie, że "jedynką" tego ugrupowania w okręgu katowickim jest Monika Rosa - wnuczka górnika. Lider Nowoczesnej mówił, że górnictwo musi być rentowne, inaczej w Warszawie będą odbywały się kolejne demonstracje górników tracących pracę, bo "państwowe kopalnie będą zamykane przez przyszłego premiera, ktokolwiek nim nie będzie". Przypomniał m.in. postulat prywatyzacji kopalń - "w sposób sensowny, przemyślany". Po porannych wystąpieniach w Krakowie i Katowicach, lider Nowoczesnej pojechał do Gliwic na obiad u rodziny państwa Wyrozumskich; stamtąd w ostatnich godzinach kampanii wyborczej miał jeszcze jechać do Wrocławia, Łodzi i Warszawy.