Glapiński zbulwersowany "atakiem na współpracowniczki" "Szczególnie się uczepiono dwóch pań dyrektor, z nieznanych mi powodów. Z powodu może ich wyglądu, czy czegoś innego. Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich dziećmi, które chodzą do szkoły i przedszkola, nad ich mężami, nad ich rodzicami. Wszyscy są w Warszawie szalenie zbulwersowani" - powiedział w środę prezes NBP podczas konferencji prasowej, odnosząc się "ataku na jego współpracowniczki". Podkreślił, że Martyna Wojciechowska jest wśród 14 z 26 dyrektorów zatrudnionych w NBP, które zarabiają podobnie. "Płacimy dobrze, ale wymagamy także bardzo dużo" - powiedział. Nie podał jednak żadnych konkretnych kwot. "Ustawę podpiszę obydwoma rękoma" Prezes NBP odniósł się też do pomysłu ustawy ujawniającej wysokość zarobków w NBP. "Ja tą ustawę o jawności wynagrodzeń w NBP podpiszę obydwoma rękoma. Ale jak słusznie, ktoś tam rozumiem z tej opozycji, ktoś kto się tym zajmuje, zauważył, że trzeba tej ustawy, żebym to mógł zrobić" - powiedział Glapiński. Szef klubu PO-KO Sławomir Neumann oświadczył w środę, że PO oczekuje, iż na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu zostanie uchwalona w trybie pilnym ustawa ws. jawności zarobków w NBP. Według niego "łupienie NBP" obciąża PiS i prezesa tej partii Jarosława Kaczyńskiego. Prezes NBP nie poda się do dymisji "Mogę jednym naciśnięciem klawisza ujawnić państwu listę 3300 pracowników i ich wszystkie zarobki według PIT-u. Ale prawo na to nie pozwala. (...) Niech zrobią tę ustawę. Możemy pomóc nawet jakimiś siłami prawniczymi w jej przeprowadzeniu" - powiedział prezes NBP. Jednocześnie odrzucił możliwość podania się do dymisji. "Gowin powinien dwa razy wciąć głęboki oddech" Prezes NBP odniósł się też w ostrych słowach do wicepremiera Jarosława Gowina, który pytał, "jakie kompetencje przemawiają za tak szokującym poziomem zarobków współpracownic Glapińskiego". "Radziłbym panu Gowinowi, żeby dwa razy głęboko oddech wziął zanim się wypowiada na temat NBP. Jedna z dobrych tradycji w Polsce, zapisana zresztą w odpowiednim piśmiennictwie prawnym, jest taka, że NBP i rząd to są odrębne całkowicie instytucje. I taką tradycją jest, że przedstawiciele NBP nie komentują prac rządu i ministrów np. reformy szkolnictwa wyższego. (...) Mam przecież opinię o reformie pana Gowina. Przecież nie przyszłoby mi do głowy, żeby publicznie się na ten temat wypowiadać. I pan Gowin też powinien dwa razy wziąć głęboki oddech, jak to nie pomoże, to zimny prysznic i się nie wypowiadać na temat NBP, bo tworzy pewne zamieszanie, tym bardziej, że jest kompletnie niepoinformowany o co chodzi" - dodał prezes NBP. Kontrowersje wokół współpracowniczek Glapińskiego Przypomnijmy, że pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch współpracowniczkach prezesa Narodowego Banku Polskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Ujawniono wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł. Narodowy Bank Polski zdementował te doniesienia. Na dzisiejszej konferencji prasowej, poświęconej wynagrodzeniom w instytucji, wiceszefowa kadr w NBP Ewa Raczko powiedziała, że miesięcznego wynagrodzenia dyrektor Martyny Wojciechowskiej nie poda, ale podkreśliła, że "na pewno nie zarabia ona rewelacyjnych 65 tys. zł miesięcznie".