Pełnomocnik Birgfellnera: Dochodzi do skandalu. Prokuratura powinna wszcząć śledztwo
- Dochodzi do skandalu, w ciągu miesiąca od zawiadomienia prokuratura powinna wszcząć śledztwo. Nasz klient łącznie składa już zeznania ponad 30 godzin - powiedział w piątek pełnomocnik Geralda Birgfellnera mec. Jacek Dubois. Piątkowe przesłuchanie zakończyło się po 10 godzinach.
Jak dodał adwokat za kilka dni planowane jest kolejne przesłuchanie Birgfellnera - nie ma jeszcze konkretnej daty.
Piątkowe przesłuchanie Birgfellnera w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie zakończyło się około godz. 19.30. Austriacki biznesmen w piątek o godz. 9.30 po raz czwarty stawił się w prokuraturze. Wcześniej prokuratura przesłuchiwała go 11 i 13 lutego. Następnie wydała postanowienie o nałożeniu na niego dwóch kar porządkowych po 3 tys. zł za niestawienie się na przesłuchaniach zaplanowanych na 21 i 22 lutego. Trzecie przesłuchanie odbyło się 28 lutego.
"Jesteśmy po 10 godzinach bardzo zmęczeni, natomiast z punktu widzenia merytorycznego dzień uważamy za bardzo udany. Wydaje się nam, że już bardziej tego obrazu opisu czynu zabronionego nie można przedstawić. Pojawiły się nowe okoliczności, złożyliśmy szereg nowych dowodów uprawdopodobniających, iż doszło do popełnienia czynu zabronionego" - powiedział mec. Dubois dziennikarzom po wyjściu z prokuratury w piątek wieczorem.
Jak dodał, na razie nie ma konkretnej odpowiedzi, kiedy miałaby być podjęta decyzja w sprawie wszczęcia śledztwa. "Jest przewidywany termin za kilka dni, natomiast my podważamy prawo prokuratury do prowadzenia przesłuchań w tym trybie. Uważamy, że obowiązkiem prokuratury jest wszcząć postępowanie" - powiedział mec. Dubois, informując o przewidywanym terminie kolejnego przesłuchania Birgfellnera.
"To nie jest tak, że trzeba przesłuchać klienta na wszystkie okoliczności, tylko to powinno być tak, że składa się zawiadomienie, wszczyna postępowanie i potem prokuratura dowiaduje się szczegółów. Natomiast dochodzimy do sytuacji irracjonalnej, kiedy prokuratura wymyśla tryb, że można wiecznie prowadzić postępowanie wyjaśniające" - mówił pełnomocnik Austriaka.
Mec. Dubois dodał, że "w tej sprawie od miesiąca jest słuchany nasz klient", a przez ten czas "mogliśmy mieć zabezpieczone dokumenty i przesłuchanych świadków". "Można coś w tej sprawie zrobić, a nie trzymać ją w zamrażarce pod pozorem kolejnego przesłuchania" - zaznaczył.
"Wczoraj minęło 30 dni od chwili, kiedy złożyliśmy wniosek do prokuratury. Oczekujemy natychmiastowego wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Czas minął" - mówił natomiast dziennikarzom w piątek rano, gdy Birgfellner wchodził do prokuratury, drugi z jego pełnomocników mec. Roman Giertych.
W końcu stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. m.in. prezesa PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do tej budowy.
W ubiegłym tygodniu rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej prok. Łukasz Łapczyński przekazał, że prokuratura nie uwzględniła wniosku o wyłączenie prokurator prowadzącej postępowanie sprawdzające, w ramach którego przesłuchiwany jest Birgfellner.
O złożeniu takiego wniosku w zeszłym tygodniu informował mec. Giertych. Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak pisał - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników".
Także w zeszłym tygodniu prok. Łapczyński przekazał PAP, że mec. Giertych miał ingerować w odpowiedź świadka i zmieniać treść tłumaczenia. Łapczyński zaznaczał, że prowadząca postępowanie prokurator "udaremniła próby ingerencji w przesłuchanie" Austriaka.
Mec. Giertych, odnosząc się w rozmowie z PAP do doniesień prokuratury, zapewnił, że w ogóle nie ingerował w treść zeznań Austriaka. "Pan Birgfellner składa zeznania samodzielnie. Jedyne czego pilnowaliśmy, to aby to, co zeznał pan Birgfellner, było zapisane w protokole. Natomiast pani prokurator próbowała doprowadzić do tego, żeby pisać coś innego, niż on rzeczywiście zeznał. Mamy na to dowody" - zaznaczył Giertych.
Prokuratura oświadczyła z kolei, że czynności podejmowane przez Birgfellnera i jego adwokatów wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych. "Mocno należy podkreślić fakt, że dotychczas zeznania zawiadamiającego są bardzo zdawkowe, a on sam zasłania się w wielu wypadkach niepamięcią" - mówił prok. Łapczyński.
W stanowisku prokuratury podkreślano, że "czynności podejmowane przez zawiadamiającego i jego adwokatów - takie jak niestawiennictwo na wskazane przez prokuratora terminy, brak doręczenia oryginałów nagrań, a także dotychczasowa treść zeznań - wskazują na dążenie do nieuzasadnionego wydłużenia czynności, co prowadzi do uniemożliwienia podjęcia przez prokuratora decyzji procesowych w tym postępowaniu".
Mec. Dubois mówił wtedy PAP, że "prokuratura dokonuje społecznej dezinformacji". Jego zdaniem, śledczy dostali "cały podstawowy materiał, który daje dane uprawdopodabniające, że do czynu zabronionego doszło".