Poprzednim razem, gdy posłowie z komisji dopytywali się o treść notatki, w której Jakubowska określiła m.in. zasady przepisów antykoncentracyjnych, szefową gabinetu politycznego premiera rozbolała głowa. Dziś jednak nie udało się wyjaśnić wątpliwości - minister nie mogła sobie w ogóle przypomnieć tej notatki. Nie pamiętała też, co zrobiła z oryginałem. Aleksandra Jakubowska w ogóle nie chce powiedzieć ani jednego słowa więcej ponad to, co już mówiła wcześniej. Kiedy Zbigniew Ziobro pytał, dlaczego napisała w ciągu kilku dni kilka wykluczających się poprawek, w odpowiedzi usłyszał: - Wyjaśniałam to panie pośle, nic więcej nie mam do dodania. Wcześniej minister przekonywała przez kilka minut, jakim to jest świetnym i doświadczonym specjalistą w dziedzinie mediów, co rozbawiło Tomasza Nałęcza. - Chociaż studiuję od stycznia Kodeks postępowania karnego, nie znajduję tam zapisów, który mówi o dręczeniu przesłuchującego - powiedział. Jakubowska nie pozostała dłużna: - Panie pośle, myślę, że te kilkadziesiąt godzin dręczenia mnie przez komisję, tę jedną minutę satysfakcji może mi dać. I właśnie w taki sposób Jakubowska dręczyła posłów od rana. Najwyraźniej wzięła przykład z szefa Kancelarii Premiera, Marka Wagnera, który wczoraj zachowywał się przed komisją podobnie.