- Negocjacje były bardzo twarde i bardzo rzeczowe. Chwilami były takie, że byliśmy już na krawędzi - powiedział Pawlak w poniedziałek w TVN24. - Ta deklaracja Platformy o upoważnieniu dla premiera do rozmowy z innymi partiami i przekonywania PSL dalej, to był taki moment, gdzie ja dałem komendę, żeby posprzątać wszystkie biurka, szafy, zrobić porządki, żeby być gotowym do odwrotu. Jak dodał jednak, ten moment dał mu "chwilę oddechu". - Że jak posprząta się wszystkie stare papiery, to człowiek nabiera takiego oddechu i poczucia wolności, a sytuacja była na serio - powiedział lider Stronnictwa. Szef PSL relacjonował też, że po jednej i drugiej stronie były momenty, "że trudno było nawet powiedzieć, kto byłby tutaj gotowy zakończyć współpracę". - Natomiast to, co zadecydowało o możliwości znalezienia porozumienia, to myślę, że takie podejście, które bazuje na tym, że twardo odnosimy się do problemu, a miękko do ludzi - czyli nigdy nie przekraczaliśmy w takich relacjach i rozmowach takiego poziomu, żeby zerwać komunikację, żeby w jakiś sposób dokuczyć sobie tak, że potem już nie można wrócić do normalnej rozmowy - podkreślił szef ludowców. - To była twarda dyskusja i twarde negocjacje. Muszę powiedzieć, że gdyby nie taka moja szkoła z domu - bo mój ojczym był cholerykiem i tak twardo mnie wychowywał - to w tych negocjacjach, jak patrzyłem na niektórych uczestników, to emocjonalnie nie dawali rady - powiedział wicepremier. Jak zastrzegł, nie ma na myśli ministra finansów Jacka Rostowskiego, którego "trzeba cenić za takie bardzo sprytne i pomysłowe podejście". - On tutaj był takim walczącym finansistą do końca, do ostatniej chwili i akurat Rostowski ma charakter i twardą rękę do finansów - ocenił Pawlak. Jak relacjonował, kiedy już premier zgodził się na to, by kobiety mogły przechodzić na cząstkową emeryturę w wieku 62 lat, szef resortu finansów zachęcał, by były to jednak 63 lata. Dopytywany, kto zachowywał się więc nerwowo w czasie negocjacji, szef Stronnictwa powiedział, że "po stronie PO i po stronie PSL wszyscy wytrzymywali nerwowo". - Ale udało nam się zachować taką komunikację, która pozwoliła skupiać się na problemach, a mniej na emocjach między nami - dodał. Wicepremier pytany o to dlaczego w piątek podczas sejmowej debaty nad wnioskiem NSZZ "Solidarność" zasiadł nie w ławach rządowych, a w ławach poselskich swego klubu, powiedział: "akurat ta debata była trudna i taka bardzo emocjonalna, bo bywały momenty, kiedy te racje tak z pozoru wydawały się bardzo oczywiste". - Myśmy w naszym wystąpieniu na przykład zwracali uwagę na pozorność tych warunków, przy których na przykład Ruch Palikota gotów był poprzeć tę reformę, że to byłoby nie tyle złagodzenie, co jej zaostrzenie - dodał.