W poniedziałek portal Onet.pl opisał kontakt, jaki w mediach społecznościowych wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak utrzymywał z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystiana Markiewicza. Działania Emilii miały polegać na anonimowym rozsyłaniu, m.in. do mediów i sędziów, materiałów, które miały służyć kompromitowaniu sędziów. Miało to się odbywać za wiedzą wiceministra Piebiaka. Po tych doniesieniach Piebiak poinformował w oświadczeniu, że podał się do dymisji. Piebiak poinformował również, że złoży pozew przeciwko redakcji Onet.pl, która - jak dodał - "rozpowszechnia pomówienia" na jego temat "oparte na relacjach niewiarygodnej osoby". Premier Mateusz Morawiecki poinformował we wtorek, że przyjmie dymisję. "Znając rzeczywistość Ministerstwa Sprawiedliwości nie wierzę, że Zbigniew Ziobro nic nie wiedział o tym, co wiceminister Piebiak robi. To nie jest model pracy Zbigniewa Ziobry. On raczej jest człowiekiem, który panuje nad tym, co się dzieje w resorcie. Możliwe, że to było już najdalej idące działanie jakie prowadzili jacyś współpracownicy w Ministerstwie Sprawiedliwości, ale jak jest naprawdę, czas pokaże" - mówił Poncyljusz w TVN24. "Wczoraj oczekiwałem takiej decyzji" Paweł Poncyliusz ocenił, że to, co robił wiceminister Piebiak to jest "PRL, to są esbeckie metody kompromitowania ludzi i potem wciągania na jakąś tam listę swoich współpracowników, którzy są gorliwymi jakimiś donosicielami, czy kimś takim". Pytany, czy zaskoczyła go szybkość i zdecydowanie rządzących w załatwieniu tej sprawy, odpowiedział: "wczoraj oczekiwałem takiej decyzji i ona się stała, ponieważ każda godzina rujnowała jeszcze bardziej Prawo i Sprawiedliwość". Kandydat KO zastanawiał się też, czy "'zielone teczki', o których mówi się przy okazji tej sprawy hejterki, czy nie są kompletowane również na konkurentów politycznych z obozu Prawa i Sprawiedliwości". "W interesie samego PiSu jest to, żeby wyjaśnić to do końca i wyjaśnić to szerzej, niż tylko w przypadku jednego wiceministra tego resortu" - podkreślił Poncyljusz. "Politycy idą dalej niż byśmy sobie tego życzyli" Na pytanie, czy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę stać by było na organizowanie, kontrolowanie czy choćby przymykanie oka na takie praktyki, odpowiedział: "abstrahujmy od nazwisk i konkretnych osób". "Myślę, że w którymś momencie takiego zawirowania politycznego, takiego nakręcenia się polityką politycy idą dużo dalej niż byśmy sobie tego życzyli" - powiedział. "Może się dziać wiele i historia polityki przez dziesiątki lat pokazuje, że w którymś momencie komuś, krótko mówiąc odbija i zaczyna przekraczać tę cienką granicę zgodności z prawem, działania na rzecz państwa i tylko tak naprawdę interesują go jego własne prywatne interesy i jego kariera polityczna" - zaznaczył Poncyljusz. Zdaniem Poncyljusza "opozycja sędziowska wobec rozwiązań, które proponował PiS była na tyle bolesna dla obozu Prawa i Sprawiedliwości, że tu mogły różne szalone pomysły, do głów różnym polityką wpaść".