W środę w Sejmie czterej posłowie Kukiz'15 najpierw zagłosowali za odroczeniem obrad Sejmu, a potem gdy odbyła się reasumpcja tego głosowania, trzech z nich, w tym Kukiz, opowiedziało się przeciwko odroczeniu. Obrady były kontynuowane i trzech posłów ugrupowania, w tym Kukiz poparło przygotowane przez PiS zmiany w tzw. ustawie medialnej. Te wydarzenia wywołały falę krytycznych komentarzy polityków opozycji i części mediów pod adresem Kukiza. - Przebili kilkakrotnie to, co się stało z prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem, a to są ci sami, którzy po jego śmierci płakali i sprzeciwiali się mowie nienawiści. To te same media, tzw. wolne, które kontestowały język debaty publicznej, podgrzewają ten hejt - powiedział Kukiz. Odniósł się także do insynuacji, że poparcie dla zmian w tzw. ustawie medialnej było poprzedzone negocjacjami o miejsce na listach wyborczych czy w sprawie funkcji wicemarszałka dla jego ugrupowania. "Jestem ostatnią osobą w tym Sejmie, której zależałoby na kolejnej kadencji, na jakichś miejscach" - powiedział. Kukiz powiedział też, że otrzymał od stacji TVN sms-a z prośbą o rozmowę. - Odpisałem, że jeżeli przeproszą publicznie za fake newsy, jakobym kupczył czy ubiegał, domagał się jakichś stanowisk, czy jakichś korzyści materialnych dla siebie, to tak - stwierdził. Dodał, że jego sms pozostał bez odpowiedzi. Dalsza współpraca z PiS - Dziwię się, że ludzie są zaskoczeni sposobem głosowania naszych posłów nad ustawą medialną w sytuacji, gdy od 2015 roku mówimy o dekoncentracji mediów, która dałaby możliwość repolonizacji tych mediów - powiedział Kukiz Dodał, że nawet gdyby posłowie jego ugrupowania zagłosowali tak jak opozycja, to przy wstrzymaniu się posłów Konfederacji ta nowelizacji "i tak by przeszła". - Nie bardzo rozumiem, dlaczego akurat na mnie ten cały hejt się wylał, bo po pierwsze - dekoncentracja mediów była w programie Kukiz'15, a po drugie - to nie nasze głosy przesądziły o wyniku tego głosowania - stwierdził Kukiz. Pytany o dalszą współpracę z PiS, odpowiedział, że dopóki nie będzie uchwalonych kilka projektów jego ugrupowania, w tym ustawa antykorupcyjna, to do tej pory nie będą oni "głosować za Polskim Ładem". Ustawa medialna Uchwalona w środę nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, którą teraz zajmie się Senat, przewiduje, że koncesję na rozpowszechnianie programów radiowych i telewizyjnych może uzyskać podmiot z siedzibą w państwie członkowskim Europejskiego Obszaru Gospodarczego (UE plus Norwegia, Islandia i Lichtenstein), pod warunkiem, że nie jest zależny od osoby zagranicznej spoza EOG. W ocenie opozycji jest ona wymierzona w Grupę TVN, której udziałowcem jest amerykański koncern Discovery. Według autorów projektu, nowelizacja ma na celu uszczelnienie i uściślenie obowiązujących od 2004 roku przepisów, które mówią o tym, że właścicielem telewizji czy radia działających na podstawie polskich koncesji mogą być podmioty z udziałem zagranicznym, pozaeuropejskim nieprzekraczającym 49 proc. Sejm przyjął w środę dwie poprawki zgłoszone przez PiS. Pierwsza zakłada, że koncesje udzielone podmiotom, o których mowa w ustawie, a które wygasają w okresie dziewięciu miesięcy od dnia wejścia w życie tego przepisu, zostają przedłużone na okres siedmiu miesięcy od dnia upływu terminu obowiązywania koncesji, a trwające w stosunku do tych podmiotów postępowania dotyczące udzielenia koncesji zostają zawieszone na czas siedmiu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy. Druga poprawka stanowi, że przepis ten wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia nowelizacji, a nie - jak cała nowela - po upływie 30 dni od ogłoszenia. Zgodnie z intencją projektodawców, obecnie toczące się procesy koncesyjne nie będą musiały być rozstrzygane, ponieważ jest dany czas na dostosowanie się nadawców do doprecyzowanego prawa. PiS zamierza również w Senacie zgłosić poprawkę, która liberalizuje dotychczasowe przepisy. Dotyczy ona nadawania satelitarnego; nadawca, który będzie się ubiegał o koncesję satelitarną, nie będzie musiał spełniać wymogu 49 proc. kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.