Jakub Marczyński, SZLACHETNA PACZKA: - "Fatalny występ, Fajdek może zapomnieć o sukcesie" - pisały media po twoich nieudanych eliminacjach na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie w 2012 roku. Trudno było się podnieść? Paweł Fajdek: - Dni spędzone w Londynie tuż po moim nieszczęsnym starcie to był najtrudniejszy czas. Siedziałem przygnębiony w pokoju i chciałem jak najszybciej stamtąd uciec. Byłem kompletnie załamany, nie wiedziałem co dalej. Przestać trenować? Rzucić sport? Potrzebowałem kilku dni na wypłakanie się, wyżalenie, zdołowanie na maksa. Żeby później wstać i zabrać się do roboty. Nie można udawać, że nas nic nie dotyka, nie boli. To oszustwo. Każdy się przejmuje i ma swoje problemy, które nie znikną od udawania, że ich nie ma. - I co dalej? - Powrót do domu. Z jednej strony tego chciałem, z drugiej bałem się tej konfrontacji, krytyki. Przed igrzyskami mówiłem wszystkim, że jestem w świetnej formie, że dam radę. A potem dałem ciała. Ale strach był niepotrzebny. Wróciłem, spotkałem się z rodziną, przyjaciółmi. Wszyscy zapewniali mnie: daj spokój, jesteś młody - za rok mistrzostwa świata, za 4 lata kolejne igrzyska, wszystko przed tobą. Dali mi inną perspektywę. Nie wiem jak dałbym bez nich radę. Najbliżsi spędzali ze mną czas, nie pozwolili mi się w tym rozgoryczeniu zamknąć. To mnie uratowało. I w końcu przyszła myśl - większej klapy nie będzie, nie mam nic do stracenia. Nie poddam się. Rok później zostałem mistrzem świata. Śmiało mogę powiedzieć, że ta porażka zrobiła ze mnie faceta i popchnęła mnie do tego, żeby osiągać więcej i więcej. Nieważne jak wielkie są problemy, jeśli mamy je z kim dzielić, damy sobie z nimi radę. Dzisiaj, z perspektywy czasu, jak wytłumaczyłbyś tę sytuację? - Myślę, że ta porażka zrobiła ze mnie faceta. Nie załamuję się i nie rozpaczam. Nie wyrzucam sobie, co zrobiłem źle - widocznie tak miało być. Siadam i na spokojnie myślę co zrobić, żeby rozwiązać problem. Dla mnie nie ma innej możliwości niż wrócić i rzucać dalej, bo tak sobie wbiłem do głowy. Większość ludzi nie jest tak silna jak ty. Jak to twoje doświadczenie w sporcie, można przekłuć na ogólne prawdy, które pomogłyby ludziom lepiej radzić sobie z porażkami? Co jest ważne? Po pierwsze - moim zdaniem - trzeba pracować nad swoim nastawieniem. Ja wiem, że to może śmiesznie brzmi, ale siła umysłu jest ogromna. Wiara w siebie i w to, że ci się uda, jest najważniejsza. Bo jeżeli ktoś nie ma świadomości, jak wartościową jest osobą, to o wiele trudniej będzie mu coś osiągnąć. Po drugie, warto szukać wsparcia - u rodziny, przyjaciół. Nie można zamykać się na ludzi i izolować. Dołącz do Pawła Fajdka i pomóż rodzinom w potrzebieA ci którzy nie potrzebują, powinni pomagać? - Warto się rozglądać wokół siebie, czy nie ma kogoś, kto potrzebuje naszego wsparcia. Może akurat ma największy kryzys swojego życia, może właśnie w siebie zwątpił. Tak jak ja wtedy w Londynie. Czasem wystarczy jedno dobre słowo, czasem trzeba kimś potrząsnąć i go opieprzyć. Nasza pomoc naprawdę może zdziałać cuda i postawić kogoś na nogi. Czy masz jakieś praktyczne sposoby na pracę nad swoim nastawieniem, o którym mówiłeś? - Zbliżamy się do najwspanialszej części roku - Świąt Bożego Narodzenia. To okres, w którym naprawdę warto zmienić się na lepsze. Udoskonalić siebie, zamknąć to, co złe i zacząć od nowa. Warto być ze sobą fair, czyli wmawiać sobie, że jest dobrze mimo tego, że jest źle. Jeśli ktoś ma problemy życiowe, to trzeba przede wszystkim stanąć rano przed lustrem i ze sobą porozmawiać. Szczerze. Bardzo przydatną rzeczą jest napisanie na kartce swoich celów do osiągnięcia. Celów, nie marzeń. Bo cele się osiąga, a marzenia są po to, żeby siedzieć w domu, nic nie robić i tylko marzyć. ***Paweł Fajdek dzięki wsparciu innych podniósł się po największej porażce swojego życia. Dzisiaj tysiące potrzebujących rodzin walczą z biedą i potrzebują pomocy.Pomagaj ze SZLACHETNĄ PACZKĄ i daj im siłę do walki