Sejm w piątek uchwalił nowelizację ustawę o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, zgodnie z którą każdy kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".W sobotę podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz ambasador Izraela Anna Azari, zaapelowała o zmianę w tej nowelizacji. Podkreśliła, że "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady". Wiceszef MS podkreślił w TVN 24, że założenia noweli zostały zaprezentowane ok. półtora roku temu. "Chwilę później, jak zostały zaprezentowane te założenia, zgłosiły się do nas ambasady, m.in. ambasador Izraela" - powiedział. Dodał, że odbyły się dwa spotkania w związku z projektowaną nowelą, które sam prowadził. "Pani ambasador zgłaszała wątpliwości. Mówiła, czy jak to prawo wejdzie w życie, czy w takim razie będzie można prowadzić badania związane, np. z Jedwabnem" - relacjonował Jaki. Podkreślił, że w związku z zastrzeżeniami ambasador, "wykonując gest stronie izraelskiej", wpisano przepis mówiący o tym, że tej nowelizacji "nie podlegają ani badania naukowe, ani działalność artystyczna". Zaznaczył, że przez rok nikt nie zgłaszał wątpliwości w sprawie przepisów noweli. "To nie jest ustawa przeciwko Izraelowi, tylko przeciwko określeniu "polskie obozy śmierci"" - podkreślił Jaki. Zaznaczył, że zgodnie z założeniami ustawy "penalizowane będą tylko te rzeczy, które są wpisane dzisiaj w prawie europejskim, dotyczące np. kłamstwa oświęcimskiego". "Te wszystkie zarzuty wyssane z palca" - ocenił wiceminister.