Z relacji internautów wynika, że patostreamerzy grali z zaproszoną dziewczyną "w butelkę". Przez nadmiar wypitego alkoholu, kobieta straciła przytomność. W międzyczasie mężczyźni poniżali ją i molestowali. Gdy sytuacja robiła się coraz bardziej poważna zdecydowali się... wyrzucić ją za drzwi. Informacje o patostreamie nagłośnili w sieci zarówno internauci, jak i Maja Staśko. Aktywistka złożyła zawiadomienie do organów ścigania. - Tego już jest za dużo. To nie był pierwszy raz, zarówno tego patostreamera, jak i innych streamerów, którzy zajmują się tego typu streamami, ale także dlatego, że czas zacząć działać w ramach wymiaru sprawiedliwości. To, co się dzieje, to jest przemoc, to są czyny, które spełniają znamiona bardzo wielu przestępstw, w związku z tym każda osoba może to zgłosić - przekazała Staśko w rozmowie z Polsat News. Właściciel wyrzucił ich z mieszkania Jeszcze podczas tej samej transmisji w mieszkaniu, w którym odbywała się "impreza", interweniował właściciel ostrzeżony przez oglądających. Mężczyzna kazał YouTuberom natychmiast opuścić lokal. Dzień później, podczas kolejnej transmisji, ci sami patostreamerzy zaatakowali inną kobietę. Jeden z nich uderzył ją butelką w głowę i rozbił jej łuk brwiowy. Aktualny stan poszkodowanej nie jest znany. Jeśli wierzyć relacji, która pojawiła się w mediach społecznościowych wynika, że patostreamerzy czują się bezkarni i opuścili Polskę. Mają przebywać na Malediwach. "Patostreaming" bez konsekwencji? "To nie jest prosta sprawa" Choć zgłoszenie naruszenia nietykalności karnej podczas transmisji na żywo może zgłosić każdy z oglądających, to jak wskazuje mecenas Maciej Zaborowski kwestia samego patostreamu nie jest uregulowana w Kodeksie karnym. - Zgłoszenie ofiary jest bardzo istotne lub przynajmniej ustalenie jej danych. Często jest tak, że przy części czynów, bez samego wniosku ofiary policja, a potem organy ścigania nie mogą prowadzić w ogóle swoich działań - wskazał mecenas. Piotr Cieplucha, podsekretarz stanu w resorcie sprawiedliwości, przyznał, że pewne kroki w celu uregulowania patostreamów były podejmowane, ale "nie są one proste". - Mamy do czynienia z dwoma problemami - jeden z nich jest natury czysto technicznej. Nawet jeżeli dołożymy wszelkich starań, to musimy pamiętać, że są takie kraje, które udostępniają serwery. Mamy też dostęp do VPN-ów. Młodzi ludzie są w stanie oglądać te treści niezależnie od blokad, które są na nie nakładane - wskazał. Z kolei osobną kwestią pozostaje kwestia wolności słowa w sieci. - Oczywiście wiąże się to z zagrożeniami, ale też mieliśmy ogromne protesty społeczne, gdy próbowano ograniczać wolność w internecie - powiedział Cieplucha. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!