Monika Kowalska spacerowała ze swoją córką w wózku wzdłuż drogi w Rykaczewie. W pewnym momencie została napadnięta przez rodzinę L. Mężczyźni, którzy prowadzą nieopodal duże gospodarstwo rolne, pędzili krowy na pastwisko i nie spodobało im się, że na ich drodze stanęła matka z dzieckiem. - Najpierw zaatakował ojciec, miał jakiś kij i uderzył mnie prosto w twarz. Później podbiegali synowie i też mnie bili. Upadłam na chodnik i zalałam się krwią. Najgorsze jest to, że patrzyła na to moja córka, nie myślałam już wtedy o sobie, tylko o tym, żeby nic się jej nie stało, żeby dziecka nie zaatakowali - opowiada Monika Kowalska. Terroryzowanie sąsiadów To nie pierwsze tego typu zdarzenie z udziałem rodziny L. Jej członkowie od dawna mają terroryzować swoich sąsiadów. W ostatnich latach we wsi miało dojść do kilku poważnych pobić, a codziennością są wyzwiska czy groźby śmierci. - Wszedł do mnie na posesje, my byliśmy kolegami, więc podszedłem, żeby się przywitać, a on do mnie od razu z pięściami. Później podlecieli synowie i też zaczęli mnie okładać. Straszny łomot dostałem - mówi Dariusz Humięcki. Mieszkańcy wsi nie rozumieją, dlaczego agresywni sąsiedzi wciąż pozostają na wolności. W sądach i prokuraturze toczą się liczne sprawy dotyczące ich wybryków. Co więcej, mężczyźni mają na swoim koncie wyroki w zawieszeniu za pobicia. Mimo, że wciąż popełniają podobne przestępstwa, sąd nie zgodził się na odwieszenie wyroków. - Tu się dzieje coś dziwnego, oni muszą mieć plecy. Któregoś razu była strzelanina u nich na posesji, wybiegli z widłami do policjantów przeprowadzających interwencje i tamci musieli oddać strzały ostrzegawcze, żeby ich uspokoić. I nawet po czymś takim nie poszli siedzieć - mówi Iwona Muczyńska, sołtys Rykaczewa. 60 interwencji policji Rodzina L. wszystkiego się wypiera. Twierdzą, że to pozostali mieszkańcy wsi uwzięli się na nich z zazdrości o gospodarstwo rolne i krowy, a oskarżenia o pobicia mają wynikać z chęci wyłudzenia odszkodowań. - Tej Moniki to nie słuchajcie, to jest psycholka. Ona wózek chciała pier***nąć pod krowy, żeby mnie uwalić, dobrze że ją odepchnąłem, bo by bydło dzieciaka staranowało. My już mamy tych ludzi dosyć, ciągle coś od nas chcą, a to są wieczyste nieroby - mówi Adam L. Tylko w przeciągu ostatnich dwóch lat w sprawie rodziny L. policja interweniowała ponad 60 razy. Mimo tego, mężczyźni wciąż pozostają na wolności. Mieszkańcy wsi obawiają się, że zachęcona bezczynnością służb, rodzina L. będzie atakowała dalej. Więcej o 19:30 w Polsat News, w programie "Państwo w Państwie". Reportaż Przemysława Siudy.