Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nie tylko sąd czy prokuratura i policja mają prawo żądać danych osób, które w internecie dokonały obraźliwych wpisów. O takie dane mogą wystąpić również osoby prywatne czy firmy. Najczęściej chodzi tu o numer IP komputera lub adresy e-mail. Decyzja NSA wzbudziła dyskusje wśród osób związanych z branżą internetową. Pojawiły się m.in. opinie, że pozwoli to na ściganie osób, które zamieszczają obraźliwe wpisy na forach internetowych. Zdaniem Katarzyny Szymielewicz z fundacji Panoptykon wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego nie jest przełomowy - to nie pierwszy taki wyrok w sprawie udostępniania danych użytkowników internetu. Jej zdaniem tego typu sprawy zasługują jednak na poważną dyskusję, bo dochodzi w nich do ścierania się trzech wartości. - W grę wchodzą: ochrona danych osobowych autorów treści, która również w internecie powinna być respektowana; prawo do dochodzenia roszczeń osoby, która czuje się pokrzywdzona wpisem i która powinna móc skierować sprawę do sądu, ale zgodnie z polskim prawem potrzebuje do tego danych osobowych autora wpisu; i wolność słowa, której elementem jest prawo do anonimowej wypowiedzi - powiedziała Szymielewicz. Z kolei Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych (GIODO) dr Wojciech Rafał Wiewiórowski powiedział, że w polskim prawie istnieją dwie drogi dochodzenie swoich praw w przypadku, kiedy zostaną naruszone dobra osobiste. - Pierwsza droga to droga karna, czyli wtedy, gdy takie działanie ma znamiona przestępstwa, wtedy zgłaszamy się do organów ścigania lub policji, które niejako w naszym imieniu czy interesie prowadzą działania - powiedział Wiewiórowski. W przypadku jednak, kiedy nie można mówić o przestępstwie pozostaje droga cywilna - czyli wykorzystanie Kodeksu Cywilnego. - Wówczas możemy sami prowadzić postępowanie. Napotykamy jednak problem - określenia tożsamości pozwanej osoby - podkreślił. Aby określić tożsamość takiej osoby - jak wyjaśnił Wiewiórowski - przede wszystkim należy zwrócić się do administratora forum internetowego lub operatora telekomunikacyjnego o udostępnienie danych. Taką decyzję należy jednak uzasadnić tym, że chcemy dochodzić na drodze prawnej naszych praw, które zostały naruszone. - Jeżeli administrator odmówi udzielenia tego typu informacji, wówczas jest możliwość zwrócenie się do GIODO, który może uznać, że rzeczywiście chodzi tutaj o próbę zrealizowania swojego interesu prawnego i może nakazać wydanie takich informacji - wyjaśnił Wiewiórowski. Administrator forum lub operator telekomunikacyjny może odmówić realizacji polecenia GIODO i wtedy sprawę rozstrzyga sąd administracyjny. Zdaniem Katarzyny Szymielewicz problemem jest to, że GIODO musi rozstrzygać o intencjach osoby, która wystąpiła z wnioskiem o uzyskanie danych osobowych autora wpisu. - To jest bardzo poważny problem, bo w dzisiejszym stanie prawnym GIODO jest zmuszony do samodzielnej oceny wniosków o udzielenie informacji na temat danych osobowych, mimo że nie ma faktycznych możliwości zbadania sprawy i zweryfikowania intencji wnioskującego. Wyrok NSA tego problemu nie rozwiązuje - zaznaczyła. Według Wojciecha Wiewiórowskiego, GIODO posiada doświadczenie w tego typu sprawach. - Każdą sprawę należy rozpatrywać indywidualnie, zwrócił na to uwagę NSA. My z jednej strony oceniamy czy nastąpiło naruszenie dóbr osobistych, ale nie przypisujemy sobie uprawnień sądu. To sąd cywilny powinien ocenić czy nastąpiło przekroczenie granic wynikających z kodeksu cywilnego. Bardzo płynnych granic. My staramy się oceniać formalną stronę wniosku. Czy po to ktoś chce zdobyć te informacje, aby wykonać następny krok prawny wynikający z kodeksu cywilnego czy jednak w innym celu - podkreślił Wiewiórowski. Dodał, że GIODO odmówi wydania decyzji o udostępnieniu danych osób postronnych wtedy, kiedy będzie widział, że podstawowym motywem osoby, która występuje o te dane, jest chęć dowiedzenia się, kto go oczernia. - To nie jest uzasadnienie. Uzasadniony wniosek jest wtedy, gdy mają nastąpić dalsze kroki prawne. Oczywiście z drugiej strony nie możemy zawsze powiedzieć, że takie kroki zostaną podjęte - przyznał Wiewiórowski. Według Katarzyny Szymielewicz o tym, czy wniosek o udostępnienie danych osobowych jest uzasadniony, decydować powinien jednak sąd. - W idealnym scenariuszu, człowiek, który czuje się pokrzywdzony, mógłby zwrócić się po prostu do sądu i to sąd ustalałby, kto jest autorem spornego wpisu w internecie. Tylko sąd może ocenić, na ile pozew jest uzasadniony i czy osoba, która go wniosła, rzeczywiście chce dochodzić swoich praw czy raczej chodzi jej o wydobycie danych autora i ich wykorzystanie w innym celu (np. szantażu). Oczywiście, po wstępnej ocenie pozwu, sąd mógłby ustalić potrzebne dane osobowe z pomocą GIODO albo prokuratury - zaznaczyła Katarzyna Szymielewicz. Taki model wymagałby jednak przebudowania procedury cywilnej, która określa zasady wnoszenia pozwów. - Wiele problemów rozwiązałoby się, gdyby można było wnieść pozew bez podania pełnych danych. Wtedy sąd zajmowałby się ustalaniem danych osobowych, ale dopiero po wstępnej ocenie pozwu - podkreśliła Szymielewicz.