Oficjalnie obie strony nie zabierają głosu w sprawie. Nieoficjalnie nie zostawiają na sobie suchej nitki. Jedynymi zwycięzcami tej wojny są przestępcy, którzy wychodzą na wolność - akcentuje dziennik "Polska". Kością niezgody jest ostatnio sprawa zwolnienia z aresztu siedmiu członków gangu "obcinaczy palców", którzy dokonali w Warszawie ok. 20 uprowadzeń, a ofiarom obcinali palce i - negocjując wysokość okupu - przesyłali je ich bliskim. Przeciwko całej siódemce nadal toczy się sprawa. Jednak w grudniu ubiegłego roku skład sędziowski, któremu przewodziła sędzia Piwnik, uznał, że nie trzeba ich izolować od społeczeństwa. Dwóch z nich wyszło już na wolność. Reszta odsiaduje inne wyroki lub w areszcie czeka na inne procesy. - Na tym etapie nie ma już podstaw do stosowania aresztu - powiedziała gazecie sędzia Piwnik. 18 stycznia sąd apelacyjny utrzymał decyzję sądu okręgowego. Konflikt na linii sąd-prokuratura i policja dotyczy nie tylko przepychanek śledczych i oskarżających z sądzącymi. Ci pierwsi zarzucają sędziom, że poza podważaniem wiarygodności zabranych przez nich dowodów, sąd dezawuuje także ich samych. Śledczym chodzi głównie o zachowanie Barbary Piwnik na sali rozpraw, jej wrogość do śledczych i pozytywny stosunek do oskarżonych. - Nigdy nie widziałem sędziego, który zwracałby się do oskarżonych, i to o tak poważne przestępstwa, po imieniu - relacjonuje jeden z policjantów. - Panie Krzysztofie, panie Grzegorzu. To niebywałe - dodaje.