"Komisja do spraw etyki w nauce uznaje za jednoznacznie nieetyczne i naganne pojawiające się w Polsce przypadki publicznego zajmowania stanowiska przez osoby, nawet z tytułami profesorskimi i wyrażania przez nich kategorycznych sądów odwołujących się do wiedzy naukowej, w której nie są specjalistami" - czytamy w stanowisku Komisji do spraw Etyki w Nauce Polskiej Akademii Nauk podpisanym przez przewodniczącego komisji prof. Andrzeja Zolla.Postępowanie takie - głosi stanowisko PAN - prowadzi do nadużycia zaufania społecznego, co "godzi bezpośrednio w społeczny autorytet nauki i podważa jej wiarygodność, a tym samym stawia w wątpliwość kwalifikacje tych osób jako pracowników nauki". Komisja do spraw Etyki w Nauce zwraca uwagę na zapisy Kodeksu Etyki Pracownika Naukowego uchwalonego przez Zgromadzenie Ogólne PAN wyznaczające standardy postępowania pracowników nauki. Wśród uniwersalnych zasad i wartości, jakie obowiązują naukowców, Kodeks wymienia: wiarygodność polegającą m.in. na niewykorzystywaniu swojego naukowego autorytetu przy wypowiadaniu się poza obszarem własnej kompetencji. Naukowców obowiązuje też niezależność polegająca na m.in. prowadzeniu badań nie ulegając wpływom ze strony politycznych, ideologicznych lub biznesowych grup nacisku. "Każdy naukowiec, jako obywatel, dla którego sprawy publiczne nie mogą być obojętne, powinien zabierać głos, szczególnie wtedy, gdy jego kompetencje potwierdzone tytułem naukowym profesora, odnoszą się do problemu stanowiącego przedmiot publicznej debaty" - czytamy w przesłanym oświadczeniu PAN. Wyrażona przez naukowców opinia stanowić będzie wtedy "drogowskaz dla obywateli", pozwalający wyrobić sobie właściwe zdanie na temat poruszanych publicznie spraw i związanych z nimi kontrowersji. "Zabierający głos w środkach masowego przekazu ponoszą więc szczególną odpowiedzialność za wiarygodność swoich wypowiedzi" - wyjaśnia komisja. Temat ten poruszano już w marcu 2013 roku podczas spotkania przedstawicieli Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP) z minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbarą Kudrycką. Przewodniczący KRASP, prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego mówił wtedy: "Rzeczą niedopuszczalną jest dla nas to, że czasami niektórzy nasi profesorowie wypowiadają się na tematy, które nie są ich dyscypliną naukową". Prof. Andrzej Zoll w środowym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" przyznał, że potrzeba zajęcia stanowiska pojawiła się w związku ze sprawą prof. Jacka Rońdy z Akademii Górniczo-Hutniczej, który współpracował z parlamentarnym zespołem zajmującym się wyjaśnieniem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak wyjaśnił Zoll, Rońda publicznie przyznał się, że wprowadził opinię publiczną w błąd. "To jeden z naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza, a blefował w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, twierdził, że ma rosyjski dokument, z którego ma wynikać, że samolot nigdy nie zszedł poniżej progu decyzji, czyli 100 m. Zachowanie prof. Rońdy mocno zaszkodziło opinii o profesorach w ogóle. Kiedyś tytuł profesora cieszył się ogromnym uznaniem" - powiedział prof. Zoll.