O pisaniu donosów przez komendanta Seligę otwarcie mówi jego były zastępca, współzałożyciel straży miejskiej w Łodzi - Jan Trzewikowski. - O tym, że Seliga pisze donosy, było wiadomo już od jakiegoś czasu, ale przecież to nie jedyne jego dziwne zachowanie - twierdzi. Trzewikowski opowiada, że gdy komendant Seliga szedł do radia, gdzie miał wziąć udział w audycji, wręczał swoim podwładnym kartki z pytaniami. - Naszym zadaniem było dzwonić do studia, podawać się za mieszkańców i pytać Seligę o rzeczy, które sam wcześniej wymyślił i opracował. W ten sposób kreował swój nienaganny wizerunek - mówi. Z relacji informatorów gazety wynika, że komendant pisał donosy odręcznie, a potem dawał je do przepisania na komputerze. Dziennik dotarł do kilku oryginalnych donosów i porównał je z oficjalnymi dokumentami pisanymi ręką komendanta. Według "EI" wszystkie donosy wyszły spod ręki tej samej osoby. Spostrzeżenia te potwierdził biegły grafolog. O czym pisał i donosił komendant? W piśmie do ówczesnego wiceprezydenta Karola Chądzyńskiego przedstawiał się np. jako jeden z mieszkańców osiedla Janów. Informował prezydenta m.in., że z prawdziwą przyjemnością mieszkańcy obserwują pracę strażników miejskich z posterunku przy ul. Jagienki. "Godne podkreślenia jest również to, że komendant SM zareagował na naszą propozycję i od początku maja 2003 roku 4 strażników skierował do obsady posterunku. Strażnicy pracują od 6 do 22. Są na każde nasze wezwanie. Są aktywni i bardzo obowiązkowi. Na posterunku dwa razy w tygodniu przebywają policjanci, ale oni nie patrolują osiedla, tylko siedzą za biurkiem" - "Express Ilustrowany" cytuje fragment donosu, którego autorem rzekomo ma być komendant Seliga.