Pytany o polityczne zaloty kandydatów na prezydenta wobec Grzegorza Napieralskiego Miller nie ma złudzeń: "Traktuję to jako część teatru wyborczego. Pamiętam dobrze, jak prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił o SLD, że jest to organizacja przestępcza. Zatem nie traktuję jego obecnych słów poważnie. Wiem, że jego zabiegi o względy Sojuszu skończą się 4 lipca". Były premier dodaje też, że niechęć między PiS i SLD nie wynika jedynie z oceny przeszłości, ale także ostatnich 20 lat. "PiS przekreśla dorobek III RP, czyli polskiej transformacji, a Sojusz aktywnie w tym procesie uczestniczył" - twierdzi rozmówca "Rzeczpospolitej". Z PiS nie łączą SLD nawet kwestie socjalne. "Lewicowość PiS jest anachroniczna, rozumiana jako równość żołądków. A nowoczesna lewica to jest równość szans" - tłumaczy Miller. Z tego też powodu bliżej SLD do Platformy. "PO jest partią umiarkowanie liberalną (...) Wiem, że w Sojuszu jest sporo ludzi, którzy idee liberalizmu gospodarczego i światopoglądowego uważają za słuszne. Porozumienie programowe jest więc możliwe" - prognozuje były premier. Nie wyklucza jednak, że wyborcy Napieralskiego zagłosują w drugiej turze na Jarosława Kaczyńskiego: "Nieżyjący już Mieczysław Rakowski powiedział kiedyś, że PiS to partia, która ukradła SLD socjalizm. Najwyraźniej część naszych wyborców, ku mojemu zdumieniu, myśli tak samo". Pytany o ewentualną koalicję w przyszłym parlamencie, w którym będą tylko trzy ugrupowania - PO, PiS i SLD, Miller odpowiada: "Najpewniej PO - SLD, bo koalicji PiS - SLD sobie nie wyobrażam". Były premier nie wierzy jednak w to, by Sojusz zastąpił PSL w obecnej koalicji. "Koalicja się nie rozpadnie. Byłem jedynym premierem, który rozstał się z PSL i przysporzyło mi to więcej zgryzoty niż korzyści" - przekonuje.