Według Janusza Palikota, we wtorek "prokuratura, a właściwie media ujawniły kolejne dowody na to, że nie było żadnego zamachu ani żadnych wybuchów". - Liderzy PiS Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz przez kilka lat świadomie wprowadzają w błąd opinię publiczną, mataczą w sprawie, gmatwają śledztwo i popełniają w związku z tym różnego rodzaju przestępstwa utrudniające ustalenie sprawców tej katastrofy i zamknięcie postępowania - dodaje. Palikot - jak mówił - jest zaskoczony, że prokuratura dotąd nie wszczęła żadnego postępowania w tej sprawie. Podkreślił, że jeśli Kaczyński i Macierewicz mają jakieś dowody ws. katastrofy smoleńskiej to powinni poinformować prokuraturę. "Jeśli powtarzają to wielokrotnie, publicznie, to prokuratura powinna zażądać od nich wyjaśnień" - powiedział. Zdaniem polityka, "nie może być tak, że bezkarnie w Polsce się formułuje opinie, że doszło do zamachu, do zabicia prezydenta i innych ważnych osób publicznych". Dodał, że Macierewicz powtórzył swoje tezy już po wtorkowych informacjach prokuratury; zaznaczył, że w związku z tym liczy na reakcję prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta. Na pytanie, czy nie wykorzystuje sytuacji do prowadzenia swojej kampanii prezydenckiej i podgrzewania atmosfery, Palikot powiedział, że podobne zawiadomienie składał już jakiś czas temu, ale prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Teraz jednak - przekonywał - są nowe okoliczności, stenogramy nowych odczytań skrzynek, które "w sposób jednoznaczny pokazują, co się działo w czasie kilkudziesięciu sekundach czy minutach tego lotu". - Nie ma teraz najmniejszej wątpliwości, że nie było żadnych wybuchów, a są mocne podstawy do twierdzenia, że były naciski, zakłócenia - uważa Palikot. Zastępca rzecznika PiS Krzysztof Łapiński ocenił, że zapowiedź Palikota jest "niepoważna". "Komentowanie słów człowieka, który sam przyznaje, że jest błaznem i chamem i ma tak słabą pamięć, że zapomniał wpisać w oświadczeniu majątkowym, że jest właścicielem samolotu, nie ma sensu. Jego działania są niepoważne, to kolejny happening" - powiedział PAP Łapiński. We wtorek radio RMF FM poinformowało, że dotarło do najnowszej opinii biegłych powołanych przez prokuraturę wojskową, którzy na nowo odczytali zapis rejestratora rozmów w kokpicie tupolewa. Według rozgłośni, ze stenogramu wynika, iż w kabinie pilotów do samego końca przebywała osoba opisana przez biegłych jako Dowódca Sił Powietrznych. Osoba ta nie opuszczała kokpitu mimo wezwania stewardessy do zajęcia swoich miejsc, wydawała polecenia członkom załogi, zachęcała do lądowania. Według rozgłośni sugestie o konieczności lądowania miały też padać z ust dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany. Naczelna Prokuratura Wojskowa oświadczyła, że w publikacji jest szereg nieścisłości. Zapowiedziała też wniosek o śledztwo ws. wycieku informacji z ich postępowania. W środę w TVP 1 Antoni Macierewicz odnosząc się do najnowszego odczytu rozmów w kokpicie tupolewa powiedział m.in., że zapis jest fałszywy i został ujawniony po to, żeby oskarżyć pilotów. Z kolei pod koniec marca po tym, gdy prowadząca śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie przedstawiła wnioski z otrzymanej przed trzema tygodniami kompleksowej opinii biegłych, Macierewicz mówił m.in. że ustalenia prokuratury ws. przyczyn katastrofy w Smoleńsku nie mają nic wspólnego z ustalonymi dotychczas faktami. Jak wówczas powiedział, materiał dowodowy, który on zaprezentował, "bezspornie wskazuje, że samolot został zniszczony w powietrzu przez eksplozję". - Moim zdaniem to była zbrodnia - powiedział wówczas Macierewicz. Na pytanie, czy to był zamach, odpowiedział, że wstrzyma się z ostateczną opinią i dodał, że 10 kwietnia będzie mógł przedstawić stanowisko. W najbliższy piątek przypada 5. rocznica katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.