Dziennikarze pytali Palikota, czy - jego zdaniem - powinniśmy się obawiać kolejnego konfliktu między prezydentem a premierem w sprawie wyjazdu na listopadowy szczyt finansowy UE do Brukseli. - Deklaruję dzisiaj od razu, że udostępniam swój prywatny samolot panu prezydentowi i chętnie go zawiozę na szczyt, jeśli będzie zdeterminowany, a nie znajdą się inne możliwości techniczne - oświadczył poseł. Żartował, że "pewnie w barku też się coś znajdzie". Pytany, kto powinien lecieć na ten szczyt, odpowiedział, że premier Donald Tusk. - Politykę prowadzi premier i szczególnie w obliczu kryzysu wydaje się dosyć absurdalne, żeby tam jechał pan prezydent - podkreślił. Jeśli jednak - mówił Palikot - prezydent "uprze się", by jechać na szczyt UE, to powinien przestrzegać stanowiska rządowego przygotowanego na unijne spotkanie. "Powinien być dokładny instruktaż stanowiska rządowego, w punktach wymienione co rząd proponuje; i następnie jeśli odejdzie on (prezydent) od instrukcji, a to jest bardzo poważny dokument, to niestety jest to sprawa konstytucyjna i wniosek o odwołanie prezydenta, bo działa niezgodnie z instrukcją rządową" - podkreślił poseł PO. Przed październikowym szczytem UE w Brukseli kancelaria premiera nie chciała się zgodzić, by prezydent Lech Kaczyński udał się na to spotkanie; odmówiła prezydentowi użyczenia rządowego samolotu, by mógł udać się do Brukseli. Ostatecznie Lech Kaczyński skorzystał z wyczarterowanego samolotu. W efekcie tego sporu premier zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o rozstrzygnięcie kwestii, czy prezydent może samodzielnie decydować o udziale w posiedzeniach Rady Europejskiej, czy też ostateczna decyzja w tej sprawie należy do szefa rządu.