"Zwrócę się jutro do wszystkich pozostałych klubów opozycyjnych z propozycją wspólnego złożenia wniosku o odwołanie wicepremiera i ministra gospodarki" - powiedział Palikot na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie. "Jesteśmy już przyzwyczajeni, że jest dużo polityki" - skwitował pomysł Palikota Piechociński. Ocenił, że wypowiedź Palikota nie jest zbyt poważna w sytuacji, gdy "TR będzie jutro bardzo głośno podnosił (sprawę) OZE i będzie głosował za zwiększeniem jego udziału, co automatycznie zmniejsza popyt na polski węgiel i podnosi cenę energii" (chodzi o projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE), skierowany we wtorek przez posłów do prac w komisji ds. energetyki - red.). Inicjatywy TR nie poprze ani PiS, ani SLD. "Żadnych inicjatyw z Palikotem podejmować nie będziemy; to przystawka Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego" - powiedział rzecznik PiS Marcin Mastalerek. Jego zdaniem za stan górnictwa odpowiadają tak samo PSL jak i PO. Według rzecznika Sojuszu Dariusza Jońskiego Janusz Palikot "jest niepoważny". "Nie będziemy z nim rozmawiać o żadnych wnioskach personalnych. W tej chwili z naszej inicjatywy odbywa się na sali plenarnej poważna debata na temat górnictwa i to tutaj można rozmawiać. Nie będziemy po korytarzach negocjowali z panem Palikotem" - podkreślił polityk. Poparcie pomysłu TR rozważy Sprawiedliwa Polska. "Rzeczywiście to Janusz Piechociński odpowiada za kryzys w górnictwie; w dużej mierze to on wpływał na kształt kadr w Kompanii Węglowej. Rozważymy poparcie dla wniosku. Ja osobiście jestem na tak" - podkreślił rzecznik KPSP Patryk Jaki. Zdaniem Mariusza Witczaka z władz klubu PO inicjatywa lidera Twojego Ruchu jest "czysto polityczna". "Palikot zdaje sobie sprawę, że jest już politykiem schyłkowym, tak samo jak jego partia; próbuje zwrócić na siebie uwagę" - ocenił polityk PO w rozmowie z PAP. Zadeklarował wsparcie dla wicepremiera. "Piechociński nie zrobił nic, co by upoważniało nawet do dyskusji na temat jego odwołania" - powiedział poseł Platformy. Palikot przekonywał, że to właśnie Piechociński odpowiada za kryzys w polskim górnictwie. "To się nie stało w ciągu ostatniego tygodnia - od co najmniej roku wiadomo, że górnictwo jest w bardzo ciężkiej sytuacji. I od tego czasu wyprodukowano 25 mln ton węgla, który zalega na składach węglowych za gigantyczną sumę pieniędzy" - mówił szef TR. "Ktoś na to pozwalał, ktoś tego nie pilnował, ktoś tego nie nadzorował" - zauważył. "Gdyby minister Piechociński był człowiekiem honoru, sam by się oddał do dyspozycji, gdyż jego niefrasobliwość, brak kompetencji i brak działania doprowadziły do sytuacji, w której przynajmniej 50 tys. miejsc pracy, a w pewnym sensie 100 tys. miejsc pracy jest zagrożone" - podkreślił Palikot. Przekonywał, że to minister gospodarki przyczynił się do powstania "ogromnego konfliktu społecznego, związanego z sytuacją w górnictwie, który może mieć różne skutki polityczne". Jego zdaniem Piechociński miał czas, w którym mógł zrobić wiele, by poprawić sytuację górnictwa i teraz powinien ponieść odpowiedzialność. "Taką samą odpowiedzialność ponosi premier Tusk, ale on nie jest już premierem" - zaznaczył polityk TR. Jak dodał, Piechociński i rząd nie potrafią też zaproponować żadnego rozwiązania kryzysu. "Propozycja premier Kopacz, byśmy dołożyli 2,5 mld zł i zamknęli cztery kopalnie, jest taką samą propozycją jak wszystkie poprzednie, obliczoną na to, by na kilkanaście miesięcy - dwa, trzy lata - odłożyć problem polskiego górnictwa" - przekonywał Palikot. Według niego w obecnej sytuacji trzeba albo zaproponować wykup kopalni pracownikom, albo innym inwestorom. Od kilku dni przeciwko rządowemu planowi naprawy Kompanii Węglowej (KW) protestują górnicy ze wszystkich 14 kopalń należących do tej spółki. W środę po południu do akcji przystąpili pracownicy ostatniej z nich - Bolesława Śmiałego. Rządowy plan naprawczy dla KW, który wywołał na Śląsku falę protestów, zakłada sprzedaż nowej, zawiązanej przez Węglokoks spółce celowej dziewięciu z 14 kopalń Kompanii. Z pozostałych jedną ma kupić Węglokoks (Piekary), a kolejne cztery mają być przekazane Spółce Restrukturyzacji Kopalń. Chodzi o Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy, Pokój i Brzeszcze. Według związkowców oznacza to likwidację tych kopalń. Innego zdania jest premier Ewa Kopacz, która po ostatnich rozmowach zapewniła, że rząd nie chce likwidować kopalń, lecz je restrukturyzować, wygaszając te części zakładów, które są trwale nierentowne. Plan dla KW zakłada wygaszenie czterech kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla zwalnianych - kosztem ok. 2,3 mld zł. Rząd zapewnia, że w przypadku realizacji programu redukcja zatrudnienia dotknie maksymalnie ok. 3 tys. osób, które zostaną objęte programami osłonowymi. W przeciwnym razie spółce grozi upadłość, w wyniku której pracę straci blisko 50 tys. osób - podaje resort gospodarki.