Decyzja o odwołaniu Sawickiego jest efektem publikacji portalu dziennik.pl, który podał, że asystent Palikota Piotr Sawicki był pracownikiem i członkiem rady nadzorczej firmy Biapol, która prowadzi punkty gier na automatach o niskich wygranych. Sam Sawicki uważa, że cała sprawa to gra polityczna. W wydanym oświadczeniu podkreślił, że nieuzasadniona jest także próba włączenia Palikota w tzw. aferę hazardową. Zaznaczył, że nie rozmawiał z Palikotem ani innym parlamentarzystą na temat gier na automatach o niskich wygranych, ani też nie podejmował "żadnej interwencji" w sprawie branży hazardowej. Palikot podczas konferencji prasowej w Lublinie przedstawił swoje pismo do marszałka Sejmu, w którym informuje go o zakończeniu współpracy z Piotrem Sawickim z dniem 4 grudnia. Poseł prosi marszałka o wykreślenie Sawickiego w listy społecznych współpracowników. Poseł zwrócił się też z pismem do Sawickiego, w którym prosi go o przygotowanie szczegółowego sprawozdania dotyczącego działalności w firmie Biapol. Palikot oczekuje od swojego byłego już asystenta informacji jakie funkcje zajmował w firmie Biapol, jak długo był z nią związany, czy w jakikolwiek sposób brał udział w przygotowywaniu projektów tzw. ustaw hazardowych, np. jako doradca czy konsultant, czy rozmawiał na temat tych ustaw z pracownikami Sejmu lub Senatu. Palikot powtórzył, że nie wiedział, iż Sawicki był członkiem rady nadzorczej w firmie swojego brata, działającej obecnie w branży hazardowej. Ta informacja - jak tłumaczył Palikot - postawiła go w trudnej sytuacji, zwłaszcza w związku z jego krytycznymi wypowiedziami dotyczącymi osób wymienianych w kontekście tzw. afery hazardowej. Poseł podkreślił, że nigdy nie zajmował się zmianami w ustawie hazardowej. Palikot dodał, że decyzję o odwołaniu Sawickiego podjął z żalem, bo - jak mówił - ceni sobie jego kompetencje i wiedzę. - Uznałem, że jest konieczne rozstanie się, choć nie zrobił nic złego - powiedział poseł. Dodał, że firma, w której Sawicki był w radzie nadzorczej, działa legalnie, a Sawicki był członkiem rady "w początkowej fazie", potem zrezygnował. - Nie dopatruję się w jego działalności niczego, co w najmniejszy sposób było niezgodne albo z prawem, albo ze standardami, poza jednym faktem - niezwrócenia mi uwagi na to, że firma, w której radzie nadzorczej zasiadał, była związana z tym przemysłem (hazardowym) - powiedział Palikot. Dodał też, że "sam fakt, że musi się tłumaczyć" jest niekorzystny zarówno dla PO, jak i dla niego samego i "może osłabiać siłę" jego opinii. Sawicki w wydanym dla mediów oświadczeniu poinformował, że członkiem rady nadzorczej w firmie Biapol był od 10 sierpnia 2006 do czerwca 2008 r. i za cały ten okres pobrał wynagrodzenie w wysokości 2 tys. zł. Napisał też, że "w momencie wyboru go w skład rady nadzorczej firma ta prowadziła działalność związaną z wynajmem nieruchomości". "Od czasu mojej rezygnacji nie mam żadnej wiedzy w sprawach dotyczących tej spółki. Pragnę również podkreślić, że nigdy nie miałem jakiegokolwiek wpływu na decyzje gospodarcze spółki, zaś moja praca w radzie nadzorczej sprowadzała się do czynności, przewidzianych kodeksem handlowym. Z posiadanej przeze mnie wiedzy wynika, że ówczesna działalność firmy Biapol była w pełni zgodna z obowiązującym prawem" - oświadczył Sawicki. Sawicki zaznaczył, że nieuzasadnione są "próba włączenia Palikota w tzw. aferę hazardową i doszukiwanie się rzekomych związków posła z tą branżą". Dodał, że pracę dla Palikota rozpoczął 1 grudnia 2007 roku i w tym czasie "nigdy nie podejmował w rozmowie ani z nim, ani z jakimkolwiek innym parlamentarzystą tematu gier losowych na automatach o niskich wygranych". "Nigdy nie prowadziłem też żadnej interwencji, ani jakiejkolwiek próby wpływu na zapisy dokumentów regulujących działalność gospodarczą tej branży. Nie uczestniczyłem też w żadnym gremium pracującym nad zapisami dotyczącymi tej sfery działalności gospodarczej. Według mojej wiedzy poseł Janusz Palikot w swojej aktywności politycznej nie uczestniczył w bezpośredni sposób w jakichkolwiek pracach parlamentu dotyczących gier losowych" - napisał Sawicki. "Wikłanie kogokolwiek w tzw. aferę hazardową poprzez budowanie relacji pomiędzy moim zasiadaniem w radzie nadzorczej firmy Biapol i zarzucanie mi związków z tą branżą traktuję jako grę polityczną i nie będę w niej uczestniczył" - zakończył swoje oświadczenie Sawicki.