Palikot powiedział dziennikarzom, że o przyszłej koalicji i ewentualnym udziale w niej jego partii, będzie można rozmawiać dopiero po podaniu przez PKW oficjalnych wyników wyborów. "Kiedy będziemy mieli oficjalne wyniki, zobaczymy dopiero, czy koalicja PO-PSL powstanie, czy ona się złoży. Trudno dziś spekulować" - mówił Palikot. Dodał, że "wygrał Donald Tusk i to do niego należy inicjatywa". "Jak sobie wybierze PSL za koalicjanta, to będzie miał, moim zdaniem, ogromny problem, że rozczaruje jedną czwartą polskiego społeczeństwa" - oświadczył lider Ruchu Palikota. Poinformował, że jak dotąd nie otrzymał propozycji rozmów na temat koalicji. Zdaniem Palikota już pobieżna analiza tych, którzy głosowali na PO pokazuje, że jedna trzecia z nich chce programu nowoczesnego państwa. "Oni głosowali na Platformę ze strachu przed PiS. PO znów się ten manewr udał. Realne poparcie dla projektu nowoczesnego państwa, państwa świeckiego, przyjaznego, obywatelskiego, to jest ponad 25 proc." - uważa Palikot. W jego opinii oznacza to, że przyszła koalicja - jakakolwiek by powstała, także koalicja PO-PSL - musi uwzględnić w praktyce rządzenia część wartości, które zawierają się w projekcie zaproponowanym przez jego partię. W przeciwnym wypadku - uważa Palikot - taka koalicja rozminie się z olbrzymią częścią społeczeństwa, także tych ludzi, którzy głosowali na PO. "Przestrzegam przed czymś takim, żeby w sposób łatwy pozbawić się tego, co było wielką siłą Ruchu Palikota, mianowicie nowi ludzie w polityce. Chcemy rozmawiać, chcemy wykorzystać wiedzę i autorytet, ale też chcemy, aby jak najwięcej w polityce było właśnie nowych ludzi" - powiedział. Zaznaczył, że jest gotów poprzeć przyszłą koalicję nawet bez wchodzenia do niej, jeśli jej program będzie zawierał przynajmniej część postulatów jego partii. "Możemy się umówić w kilku sprawach, które my na pewno poprzemy, nie będzie z naszej strony totalnego bycia na 'nie'. W pewnych sprawach będziemy konstruktywną opozycją" - zadeklarował. Jego zdaniem PO będzie próbowała "wyciągnąć" kilku posłów z klubu SLD. "Jeśli okaże się, że PO i PSL zabraknie kilku mandatów (do stworzenia większości parlamentarnej) - a nawet jeśli będą mieli ostatecznie jednego lub dwóch posłów ponad, to i tak będzie ciężko (w głosowaniach) - oni będą musieli wziąć kilku posłów i wezmą ich z SLD" - powiedział Palikot. Jak zaznaczył, jest przekonany, że kilku ludzi SLD przejdzie do klubu PO. "Pytanie, co z resztą. Umówiłem się wczoraj z prezydentem Kwaśniewskim, umówiłem się z Ryszardem Kaliszem i będę z nimi rozmawiał. Zobaczymy, co z tego wyniknie" - powiedział. Dopytywany, o czym chce rozmawiać z Kaliszem i Kwaśniewskim, odparł tylko: "o tym, co dalej z lewicą". "Kalisz jest bardzo długo w polityce. Ludzie wierzą mu, mają do niego zaufanie, ale widzą, że jego formacja, która w różnych okresach sprawowała nawet dosyć mocną władzę, nie zrealizowała bardzo wielu rzeczy" - powiedział, pytany, czy czuje satysfakcję z tego, że zagłosowało na niego więcej osób niż na posła Sojuszu. Według najnowszych cząstkowych danych PKW na startujących w okręgu warszawskim: Kalisza głosowało ponad 51 tys. osób, a na Palikota - ponad 89 tys. W opinii Palikota wyniki wyborów "to jest bardziej klęska SLD niż Ryszarda Kalisza". "Poza tym było też oczekiwanie na nowych ludzi na lewicy i moim zdaniem to z góry stawiało Ryszarda Kalisza w trochę trudniejszej pozycji" - dodał. Zadeklarował, że Ruch Palikota to partia lewicowa. "Chociaż my w przeciwieństwie do tradycyjnej lewicy dopuszczamy w realizacji pewnych zadań lewicowych rozwiązania liberalne jako metody działania" - zaznaczył. Natomiast w sensie obyczajowym jego ugrupowanie jest "bardzo liberalną partią". Zdaniem Palikota wejście do Sejmu transseksualistki i przyznającego się do swojej orientacji homoseksualisty - startujących z list jego ugrupowania - będzie oznaczało, że "przez te cztery lata wszyscy będziemy się oswajali z innością". "Moim zdaniem to będzie pracowało na zmiany, na dalszą wolność" - ocenił Palikot.