Naczelna Rada Adwokacka zawiadomiła, że w jej siedzibie przy ul. Świętojerskiej w Warszawie wyłożona została księga kondolencyjna. Może się do niej wpisać każdy, kto pragnie upamiętnić ofiary katastrofy prezydenckiego samolotu. Byli wśród nich prezes NRA Joanna Agacka-Indecka i mec. Stanisława Mikke - redaktor naczelny pisma "Palestra", wiceprzewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Według dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej w Łodzi mec. Andrzeja Pelca, śmierć prezes NRA to wielka strata, którą będzie trudno zapełnić. Jego zdaniem, polska palestra straciła jednego z najlepszych, najbardziej pracowitych i twórczych prezesów w swej historii. - To, że jako jedyny przedstawiciel zawodów zaufania publicznego leciała z prezydentem do Smoleńska, to jest obraz tego, jak zbudowała prestiż adwokatury - powiedział. Jak zaznaczył łódzki dziekan adwokatury, mec. Agacka-Indecka była prawdziwym obrońcą, a sala sądowa była dla niej tym miejscem, dla którego wykonuje się ten zawód. - Nie dla pisania opinii prawnych, nie dla konsultowania korporacji, tylko taka walka o człowieka, w obronie człowieka na sali sądowej. Do tego widzę ją także jako matkę i żonę. Kiedy niejednokrotnie wracaliśmy z jakichś spotkań, narad, zawsze kontaktowała się z córką, z mężem. Zawsze próbowała, żeby zdążyć odebrać córkę ze szkoły, żeby spędzić czas z rodziną. To po prostu jest niewiarygodne - mówił mec. Byczko. - Razem studiowaliśmy, razem działaliśmy w Kole Naukowym Młodych Prawników, wspólnie byliśmy na aplikacji adwokackiej. Znałem ją przez całe życie zawodowe. Trudno jest mi powiedzieć, czy kogoś takiego jak ona człowiek bardziej lubił, czy bardziej cenił - powiedział w poniedziałek mec. Szymon Byczko. - Była jedną z niewielu osób, które łączyły w sobie niesamowite umiejętności, talent i pracowitość w sensie merytorycznym z pokładami sympatii, serdeczności, takiej cywilnej odwagi, której często ludziom brakuje (...). I nieprawdopodobna pracowitość. Naprawdę jest to strata, którą trudno ocenić - podkreślił. - Stanisław Mikke to był adwokat, który nie szedł na łatwiznę. Zawsze starał się bronić człowieka. Wiele osób pamięta jego wystąpienia w sądzie - tak zmarłego wspomina mec. Jerzy Naumann z Naczelnej Rady Adwokackiej. - Był otoczony powszechną sympatią - a to się nierzadko zdarza. Miał prawdziwe wyczucie wszystkich spraw dotyczących polskości i fenomenalne czucie języka polskiego - podkreślił. Przypomniał zarazem, że mec. Mikke zasiadał w radzie ds. bioetyki Instytutu Kardiologii. - Z jego zdaniem zawsze się tam liczono - podkreślił. Zmarły był wiceprzewodniczącym Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, z jej sekretarzem Andrzejem Przewoźnikiem łączyły go więzy wieloletniej przyjaźni. Był autorem książki "Śpij mężny... W Katyniu, Charkowie i Miednoje" o zbrodni katyńskiej. - Jego członkostwo w Radzie nie było tylko kwiatkiem do kożucha. On był jej solą - zapewnił mecenas Naumann.