Jak poinformowano podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Gliwicach, kobieta od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość - łagodny nowotwór o podłożu genetycznym, który rozrastając się może jednak zagrażać życiu i jest uznawany za jedno z głównych wskazań do przeprowadzenia przeszczepu twarzy. - Nikt z nas nie spotkał się wcześniej z tak rozległym i niszczącym schorzeniem - powiedział szef zespołu rekonstrukcyjnego prof. Adam Maciejewski. "Jest bardzo mocną dziewczyną" Pani Joanna wcześniej przeszła 35 operacji plastycznych w innych ośrodkach. W ostatnim czasie choroba jednak szybko postępowała. - Było coraz gorzej, miała problemy z jedzeniem, mowa była coraz bardziej niewyraźna. Gdyby nie ta operacja, te funkcje mogłyby być zupełnie wyłączone - nie mogłaby mówić, nie mogłaby samodzielnie nawet oddychać, bo ta narośl w środku by to uniemożliwiła - powiedziała matka pani Joanny. Pacjentka przebywa wciąż na oddziale intensywnej opieki medycznej. - Czuje się dobrze, jej stan jak w tego typu przypadkach jest ciężki, ale stabilny. Poprawia się w takim zakresie, w jakim oczekiwaliśmy. Jej funkcjonalność przed kwalifikacją do zabiegu była tragiczna - naszym celem jest nie tylko poprawa wizerunku, ale przede wszystkim funkcjonalności. Mamy nadzieję, że to będzie można zaobserwować w najbliższej przyszłości - powiedział prof. Maciejewski. - Kontaktujemy się z nią, pisze literki na ręce. Czuje się dobrze, jest pełna optymizmu i mam nadzieję, że będzie szybko wracała do zdrowia, chociaż wiemy, że to jest bardzo długi proces - powiedziała mama pacjentki. Podkreśliła, że decyzja o poddaniu się zabiegowi była świadomą decyzją córki, która wiedziała o wszystkich potencjalnych zagrożeniach z nim związanych. Dodała, że córka mimo choroby prowadziła normalne życie, skończyła studia. - Jest bardzo mocną dziewczyną i bardzo wierzy w lekarzy - dodał ojciec. Nie obyło się bez komplikacji 23-godzinną operację poprzedziły kilkumiesięczne przygotowania pacjentki, których celem było m.in. ograniczenie ryzyka odrzutu. - Musieliśmy spowodować najpierw oszołomienie układu odpornościowego, a potem zniszczyć te najbardziej niebezpieczne elementy układu odpornościowego, które przez długie miesiące i lata będą się dopiero odbudowywały - wyjaśnił kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii Centrum Onkologii prof. Sebastian Giebel. Lekarze usunęli ponad 80 proc. powłok tkanek miękkich twarzoczaszki i dokonali mikronaczyniowej rekonstrukcji z zastosowaniem przeszczepu. Kobiecie przeszczepiono 80 proc. powłok regionu głowy i szyi, bez struktur kostnych - skórę, tkankę podskórną, mięśnie, elementy nerwowe i naczyniowe, część jamy ustnej. Nie obyło się bez komplikacji - doszło do krwawienia, konieczne było przetoczenie pacjentce krwi. - Ta choroba polega na patologicznym rozroście tkanki nerwowej i towarzyszących jej innych tkanek, tworzą się też nowe naczynia krwionośne, które odżywiają tę patologiczną strukturę i z perspektywy tego zabiegu stwarzały dodatkowe zagrożenie - mówił prof. Giebel. Prof. Maciejewski podziękował rodzicom dawczyni, pani Joannie i jej rodzicom za wiarę i zaufanie oraz wszystkim osobom, które przyczyniły się do przeszczepu. - To wspaniały zespół, wspaniali ludzie, którzy potrafią w dobry, ciepły sposób pomóc chorym - podkreślała matka pacjentki. 15 maja dokonano pierwszego przeszczepu Pani Joanna jest trzecią osobą na świecie, która przeszła przeszczep twarzy z powodu nerwiakowłókniakowatości. Według prof. Maciejewskiego dwaj pozostali pacjenci funkcjonują obecnie dobrze. Ze względu na pionierski charakter tych zabiegów trudno przewidywać, jak potoczą się ich dalsze losy, ale lekarze są dobrej myśli. Pierwszy w Polsce przeszczep twarzy przeprowadzono w Centrum Onkologii 15 maja tego roku u 33-letniego mężczyzny, który przeżył poważny wypadek w pracy. Był to jednocześnie pierwszy na świecie przeszczep twarzy ze wskazań życiowych. Prof. Maciejewski poinformował, że pan Grzegorz czuje się dobrze, a jego rehabilitacja i asymilacja ze społeczeństwem przebiegają pomyślnie. - Nasze doświadczenie z pierwszego przeszczepu bardzo pomogło w kolejnym. Ten był trudniejszy, mimo że nie obejmował struktur kostnych. Powierzchnia i złożoność była znacznie większa. Etap resekcyjny - usunięcie bardzo dużej powierzchni masy guzów było szczególnym wyzwaniem - powiedział prof. Maciejewski. Takiej pomocy potrzebuje około 100 osób Centrum Onkologii dostało na przeprowadzenie drugiego przeszczepu 200 tys. zł z Ministerstwa Zdrowia. Jak poinformowano, to niewystarczające środki, uzupełniono je z budżetu placówki. Gliwickie Centrum Onkologii to jedyny w Polsce ośrodek wykonujący przeszczepy twarzy. Lekarze przygotowywali się do nich przez kilka lat, m.in. ćwicząc na zwłokach. Transplantacje te są adresowane do osób trwale okaleczonych lub zeszpeconych w wyniku chorób czy wypadków, którym nie są w stanie pomóc nawet operacje rekonstrukcyjne. Według szacunków prof. Maciejewskiego takiej pomocy może potrzebować w Polsce ok. 100 osób.