33-letni pan Grzegorz coraz więcej też mówi i uczy się prawidłowo połykać. Obie te czynności to - obok ćwiczeń - elementy rehabilitacji. Jak zaznaczył dr Grajek, lekarze powoli obniżają też dawki leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepu. "Wygląd pacjenta po zdjęciu szwów i w miarę ustępowania obrzęku na pewno będzie się poprawiać. Jest pełen zapału do rehabilitacji, choć po tym, co przeszedł, jest ona dla niego dużym wysiłkiem. Dbamy o to, żeby się wzmocnił. Na jego postępy na pewno ma wpływ to, że przed wypadkiem był osobą młodą i zdrową. Cieszy nas bardzo ta chęć życia i chęć współpracy" - powiedział PAP dr Grajek. Według niego, na uzyskanie mimiki twarzy trzeba będzie poczekać ok. pół roku. "To długa droga, podczas operacji spełniliśmy jednak wszystkie warunki, aby była" - zaznaczył. Pacjent przebywa obecnie na oddziale transplantacji szpiku i onkohematologii. Wyposażona m.in. w filtry przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe i przeciwgrzybicze izolatka zapewnia mu maksymalne bezpieczeństwo. Poważnym problemem są głębokie odleżyny, których nabawił się leżąc w szpitalu po wypadku. Gliwiccy lekarze, którzy jako pierwsi w Polsce przeprowadzili przeszczep twarzy, są gotowi na kolejne takie operacje. Czeka na nią np. mężczyzna, który doznał poważnych oparzeń. Problemem pozostają pieniądze. Na pierwszy przeszczep placówka otrzymała z Ministerstwa Zdrowia 230 tys. zł, kwestia finansowania kolejnych zabiegów nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Według dr. Grajka, w Polsce może ich potrzebować ok. 100 osób. Przeszczep, przeprowadzony w Gliwicach 15 maja przez zespół pod kierownictwem prof. Adama Maciejewskiego, był jednocześnie pierwszym tego typu zabiegiem na świecie ze wskazań życiowych. Obrażenia pacjenta były bowiem tak rozległe, że w dłuższej perspektywie nie miał szans na przeżycie. Pan Grzegorz przeszedł poważny wypadek w pracy - 23 kwietnia maszyna do cięcia kamieni amputowała mu większą część twarzy. Rzeczniczka Centrum Onkologii w Gliwicach Anna Uryga poinformowała w środę w związku z publikowaniem w mediach materiałów poświęconych rodzinie dawcy, że żaden z pracowników tego szpitala nie ujawnił mediom jakichkolwiek danych teleadresowych dawcy, biorcy ani ich rodzin.