O nieznanym mężczyźnie, który chciał przekupić Tadeusza Staszczyka, byłego pacjenta marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego ze szpitala w Zdunowie, informowało dzisiaj Radio Zet. W zamian za podpis pod fałszywym oświadczeniem, w którym pacjent miał napisać, że Grodzki chciał pieniędzy w zamian za przeprowadzenie operacji, Staszczyk miał otrzymać pięć tysięcy złotych. Podczas konferencji prasowej Tomasz Grodzki ujawnił nagranie, na którym Tadeusz Staszczyk relacjonuje wydarzenia z końca grudnia. "Chciałem oświadczyć, że 30 grudnia 2019 roku przyszedł do mnie pan, który twierdził, że jest ze szpitala. (...) Wpuściłem go do domu. Pan wyjął portfel i oświadczył, że dostanę 5 tys. zł, jeśli oświadczę, że prof. Grodzki żądał ode mnie pieniędzy" - opowiada. Według relacji Staszczyka, był to "wysoki, dosyć tęgawy mężczyzna". Grodzki oświadczył, że dostał także informacje o podobnych akcjach od innych pacjentów, którzy są "przestraszeni". Marszałek na konferencji pytał, kto dotarł do bazy pacjentów w Zdunowie, ile było osób, którym oferowano pieniądze w zamian za oczernianie go oraz kto złożył Staszczykowi tę propozycję. Zdaniem Tomasza Grodzkiego, mamy do czynienia z atakiem na jego osobę. W jego opinii, chodzi o "zamach na Senat", a informowanie o rzekomych łapówkach ma polityczne tło i ma służyć, odbiciu izby wyższej z rąk opozycji. Pełnomocnik marszałka, mec. Jacek Dubois nazywa to "aferą Senatgate" i porównuje do skandalu Watergate. Marszałek Grodzki zaapelował o pomoc Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodzi mu o "ustalenie, kto za tym stoi i jakie są motywy tego działania". "Akcja Senatgate wydaje się być częścią większego planu (...) i to metodami, które nie mają nic wspólnego z demokracją" - mówił. Mec. Jacek Dubois poinformował, że zostały złożone zawiadomienia do prokuratury dotyczące zniesławienia marszałka Senatu przez dziennikarzy, m.in. Samuela Pereirę, zawiadomienia wobec osób, które stosowały groźby w stosunku do Grodzkiego, zawiadomienie dotyczące złamania tajemnicy lekarskiej oraz zawiadomienie dotyczące przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości w sprawie nakłaniania do składania fałszywych zeznań. "Nigdy nie pobierałem od pacjentów pieniędzy" Na konferencji prasowej Grodzki był pytany także, czy pobierał pieniądze od swoich pacjentów. Marszałek Senatu odparł, że wielokrotnie mówił i kolejny raz powtarza, że nie pobierał od pacjentów pieniędzy. "Nigdy nie pobierałem od pacjentów pieniędzy i nie żądałem żadnych pieniędzy za operacje, ani nie uzależniałem żadnych czynności medycznych od wpłacenia pieniędzy" - odpowiedział Grodzki. Dopytywany o głosy osób podające, że przekazywali mu kwoty w wysokości 1,5 lub 2 czy 3 tys. zł oraz czy przyjmując pacjentów np. w prywatnym gabinecie pobierał opłatę za konsultację medyczną, podkreślił: "Ci pacjenci, jeżeli zechcą ujawnić swoje imię i nazwiska, do tej pory są anonimowi, będę przeze mnie pozwani". Jak zaznaczył, czym innym jest opłata za wizytę w gabinecie, w którym był sporadycznie z uwagi na liczne obowiązki, od wpłaty "jakiś kwot, które padają". Pytany, czy przyjmował pieniądze od pacjentów w swoim prywatnym gabinecie i czy to mogły być kwoty rzędy od 1,5 do 3 tys. zł zapewnił: "Odpowiedź - nie. (...) Stawka w gabinecie w momencie, kiedy w nim przyjmowałem, a robiłem to niezwykle rzadko, była 150 lub 200 zł za wizytę" - powiedział Grodzki.