W Polsce insulina, o której mowa, kosztuje bez refundacji 130 złotych, w Niemczech - cztery razy tyle. Dlatego, jak wiele innych leków, nie jest sprzedawana pacjentom, a odsprzedawana hurtowniom, które eksportują te leki z dużo większym zyskiem np. do Niemiec lub Czech. Producent wprowadził więc limity dostaw do aptek - do kilku opakowań, co dla chorych oznacza pogoń za lekiem i robienie zapasów. - Można powiedzieć, że tyle, ile mam insuliny w lodówce, tyle życia mi zostało na spokojnie - mówi reporterowi radia RMF FM Jerzy Magiera, który prowadzi portal dla cukrzyków. Jak dodaje, najwięcej sygnałów o brakach insuliny w aptekach ma z południa kraju - ze Śląska i Małopolski. Główny Inspektor Farmaceutyczny zapewnia, że te braki nie stanowią zagrożenia dla życia pacjentów. W końcu pojawił się również projekt ustawy, która wprowadza wysokie kary za wywóz leków i tworzy listę leków objętych zakazem eksportu. Sęk w tym, że problem powtarza się od dwóch lat - a Platforma Obywatelska złożyła projekt wczoraj. (edbie) Mariusz Piekarski