Po fałszywych alarmach bombowych w kraju sprawdzono we wtorek 22 obiekty użyteczności publicznej; 2,7 tys. osób musiało opuścić budynki. Autorzy wiadomości napisali, że reprezentują grupę cyberprzestępców, która jest odpowiedzialna za wcześniejsze alarmy bombowe, hakowanie stron internetowych oraz internetowe oszustwa. "To my odpowiadamy za oszustwa Polaków na miliony złotych" - zaznaczyli. W treści listu pojawia się też zdanie, które może wskazywać na motyw przeprowadzonych fałszywych alarmów. "Robimy to przeciwko człowiekowi, który pomaga w namierzaniu nas" - wyjaśniają nadawcy. Wymieniają nawet konkretne nazwisko, ale policja na razie ujawnia o kogo chodzi. Wysłano kilkadziesiąt maili o takiej treści. Nawet po kilka do 22 instytucji - szpitali, prokuratur i sądów. Rozesłano je około północy. W wymienionych placówkach miały eksplodować ładunki. W niektórych z nich przeprowadzono ewakuację. "Jesteśmy na dobrym tropie" Szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz poinformował po posiedzeniu rządu o zatrzymaniu pierwszej osoby. - Jesteśmy na dobrym tropie - powiedział Sienkiewicz, dodając, że należy się spodziewać dalszych zatrzymań, chociaż sprawcy "posługiwali się wyrafinowanymi technikami zacierania własnych śladów". Dodał, że alarmy zdarzają się prawie codziennie, a zdecydowana większość sprawców jest wykrywana. Mężczyzna podejrzewany o fałszywe alarmy bombowe w całej Polsce został zatrzymany w Chrzanowie (Małopolskie), gdzie alarm dotyczył szpitala. - Skuteczną metodą przeciwko większości tego typu przypadków będzie przekonanie o nieuchronności i wysokości kary - powiedział premier Donald Tusk. - Rada to złapać, osądzić i wsadzić do więzienia, niezależnie od intencji, czy to jest głupi kawał, czy działalność przestępcza - dodał. Jeszcze podczas sprawdzania alarmów Sienkiewicz mówił, że są one fałszywe i nie ma zagrożenia życia i zdrowia osób przebywających w instytucjach, których dotyczyły alarmy. Pacjenci w szpitalach są bezpieczni, placówki wracają do normalnej pracy - zapewnił minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odnosząc się do fałszywych alarmów dotyczących m.in. szpitali. W akcję zaangażowano tysiące funkcjonariuszy. Alarmy dotyczyły budynków w Szczecinie, Koszalinie, Gdańsku, Warszawie, Ostrołęce, Jeleniej Górze, Lublińcu, Lublinie, Katowicach, Gliwicach, Dąbrowie Górniczej, Krakowie i Chrzanowie.