Spółka N-Recykling powstała w 2012 roku. Rok później firma pojawiła się w Oświęcimiu i wystąpiła o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla budowy zakładu przetwarzającego tworzywa sztuczne na paliwa płynne. Prezydent miasta Oświęcim wydał taką decyzję, a w 2015 roku starosta oświęcimski zezwolił na gromadzenie i przetwarzanie przez N-Recykling odpadów na posesji przy ul. Chemików 1 w Oświęcimiu. To obszar strefy przemysłowej na dawnym terenie Zakładów Chemicznych "Oświęcim". - Decyzje te nie były konsultowane społecznie, bo nie ma takiego formalnego obowiązku. Ale już wtedy inwestycja mogła budzić wątpliwości, bo takie przedsięwzięcie na skalę przemysłową jeszcze nikomu na świecie się nie udało - mówi Interii Piotr Rymarowicz, prezes Towarzystwa na Rzecz Ziemi. Jak wyjaśnia, były wielokrotne próby przetwarzania zmieszanych odpadów tworzyw sztucznych w paliwo, ale zawsze kończyły się one niepowodzeniem. Chociażby ze względu na zawartość chloru w odpadach. - Paliwo nie może zawierać chloru, a oddzielenie chloru jest niezwykle trudne i kosztowne. Ekspert, który analizował taki wniosek powinien go zdyskwalifikować na wstępnym etapie rozpatrywania - ocenia nasz rozmówca. Pieniądze z Unii Żeby zrealizować swoje plany, firma potrzebowała pieniędzy z Unii. Umowę o dofinansowanie zawarto 5 czerwca 2014 r. Spółka N-Recykling otrzymała dofinansowanie w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013, działanie 4.4 "Nowe inwestycje o wysokim potencjale innowacyjnym". Przedmiotem dofinansowania był projekt pt. "Wdrożenie innowacyjnej technologii produkcji wyrobów dla branży petrochemicznej" z udziałem środków europejskich. Jak dowiadujemy się w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości umowa o dofinansowanie zmieniona była sześciokrotnie, a ostatni aneks został podpisany 30 marca 2016 r. "We wniosku o dofinansowanie, na podstawie którego została zawarta Umowa, Beneficjent zobowiązał się do realizacji Projektu, którego celem było utworzenie nowego przedsiębiorstwa i wdrożenie innowacyjnej technologii produkcji wyrobów dla branży petrochemicznej, tj. komponentów dodawanych do oleju opałowego" - wyjaśnia w odpowiedzi na nasze pytania PARP. Zgodnie z treścią pierwotnej umowy całkowita kwota inwestycji miała wynosić 27,55 mln zł z czego 16,53 mln zł stanowiło dofinansowanie przyznane przez PARP. "Zgodnie z ostatnim aneksem do umowy o dofinansowanie kwoty zmniejszono, odpowiednio: wydatki kwalifikowane do kwoty 10 762 777,78 zł, a dofinansowanie do poziomu 6 457 666,67 zł" - informuje nas Agencja. Góra odpadów - Miała powstać instalacja przetwarzająca plastik. Na terenie posesji przy ul. Chemików wzniesiono budynek i przywieziono tam jakieś części. Być może miały być częścią instalacji, a być może było to pozorowane działanie. Potem zaczęły przyjeżdżać odpady. Przynajmniej część z nich pochodziła z Niemiec, bo widać na nich napisy w języku niemieckim - opowiada Piotr Rymarowicz. I dodaje, że Towarzystwo na Rzecz Ziemi zainteresowało się sprawą na poważnie w 2017 roku, kiedy na posesji przy ul. Chemików 1 pojawiła się góra odpadów. - Wtedy napisałem do PARP-u z pytaniem, co dzieje się w tej sprawie. Otrzymałem odpowiedź, że umowa z firmą N-Recykling została rozwiązana i Agencja ubiega się o zwrot przyznanej dotacji - mówi Rymarowicz. Jak wyjaśnia PARP, realizacja projektu prowadzonego prze N-Recykling miała zakończyć się do 31 lipca 2016 r. W czerwcu 2016 r. firma wystąpiła o wydłużenie terminu, ale nie otrzymała zgody ze względu na to, że projekt był już kilkakrotnie przedłużany, a pomimo tego stan zaawansowania prac był niewielki. "Wątpliwości budziła również zdolność Beneficjenta do sfinansowania zakończenia inwestycji" - wskazuje PARP. Agencja wezwała wówczas N-Recykling do zwrotu całego wypłaconego dofinansowania, tj. kwoty 8,787 mln zł. Cofnięcie decyzji Wezwanie do zwrotu dofinansowania nie położyło kresu problemom. Śmieci zwiezione przez N-Recykling nadal zalegały na posesji przy Chemików 1. - Odpady zostały zabezpieczone. Przez jakiś czas były przykryte folią. Ta folia w tej chwili już prawie w całości zniknęła. Została po prostu zwiana przez wiatr - mówi Piotr Rymarowicz. W 2018 roku sprawą zajął się Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Krakowie. W odpowiedzi na nasze pytanie, WIOŚ poinformował, że w styczniu 2018 roku przeprowadzono kontrolę w firmie N-Recykling. Okazało się, że spółka magazynuje i przetwarza odpady niezgodnie z warunkami określonymi w zezwoleniu na przetwarzanie odpadów innych niż niebezpieczne, w instalacji do przetwarzania tworzyw sztucznych na paliwa płynne. WIOŚ wymierzył spółce dwie kary pieniężne i poinformował o swoich ustaleniach starostę oświęcimskiego. Ten w marcu 2018 roku cofnął spółce N-Recykling zezwolenie na przetwarzanie odpadów. Zobowiązał też firmę do usunięcia odpadów i skutków prowadzenia działalności na własny koszt. - W związku z powyższym na obecnym etapie postępowania Starosta Oświęcimski jest organem ochrony środowiska właściwym do prowadzenia egzekucji obowiązku usunięcia odpadów wynikającego z decyzji cofającej z urzędu, bez odszkodowania Spółce N-Recykling zezwolenie na przetwarzanie odpadów innych niż niebezpieczne - przekazuje Interii Ryszard Listwan, zastępca Małopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. Poprosiliśmy o komentarz w sprawie starostę oświęcimskiego. Z informacji przekazanych Interii wynika, że "w związku z brakiem wykonania obowiązków nałożonych na spółkę decyzją cofającą, w dniu 11 lutego 2019 r. zostało wystosowane pierwsze upomnienie, w którym Starosta Oświęcimski wezwał zobowiązanego do wykonania obowiązku usunięcia odpadów i skutków prowadzonej działalności, jak również w dniu 12 lipca 2019 r. zawiadomieniem poinformowano Prokuraturę Rejonową w Oświęcimiu o możliwości popełnienia przestępstwa na podstawie art. 304 KPK przez osoby pełniące funkcje zarządu N - Recykling Sp. z o.o.". 15 kwietnia 2021 r. Starosta Oświęcimski wystosował do firmy N-Recykling ponowne upomnienie, w którym zobowiązał spółkę do wykonania obowiązków wynikających z decyzji cofającej w terminie 2 miesięcy od daty otrzymania pisma. Jak wynika z wyjaśnień przesłanych Interii "po terminie wskazanym w ponownym upomnieniu zostanie przeprowadzona wizja w terenie w celu sprawdzenia czy podmiot wywiązał się z nałożonych w upomnieniu obowiązków. W przypadku nie posprzątania odpadów z przedmiotowego terenu organ wystawi tytuł wykonawczy w postępowaniu administracyjnym o egzekucję świadczeń o charakterze niepieniężnym". Stertę śmieci porastają rośliny Piotr Rymarowicz był przesłuchiwany przez CBŚ w Krakowie w związku z firmą N- Recykling. - Pytano mnie głównie o aspekt środowiskowy i czy moim zdaniem składowane stanowią zagrożenie. To akurat raczej tworzywa wysegregowane z odpadów komunalnych, więc nie stanowią poważnego zagrożenia, jeżeli chodzi o skażenie środowiska, także biorąc pod uwagę to, że grunt, na którym są składowane, należał niegdyś do zakładów chemicznych, więc jest już skażony - ocenia nasz rozmówca. Podkreśla przy tym, że opady powinny być jednak usunięte. - To nie jest miejsce przeznaczone pod składowania odpadów, poza tym stwarzają zagrożenie pożarowe. Na początku zwałowisko śmierdziało, bo gniły biologiczne pozostałości w opakowaniach. Teraz na stercie śmieci zaczynają już rosnąć rośliny. Jeszcze kilka lat i może nawet to lasem porośnie. Sprawa w prokuraturze dotycząca zanieczyszczenia środowiska została umorzona - mówi nam Rymarowicz. Chodzi o postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Oświęcimiu w 2018 roku. Prezydent miasta złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na składowaniu, przetwarzaniu, odzysku i unieszkodliwianiu odpadów lub substancji w takich warunkach lub w taki sposób, że może zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować szkody środowiskowe. Śledztwo prowadzone przez Komendę Powiatową Policji zostało umorzone. W odpowiedzi na pytania Interii dotyczące sprawy N-Recykling i składowiska śmieci Urząd Miasta Oświęcim również wskazał na odpowiedzialność starosty. "Zgodnie z ustawą o odpadach za usunięcie odpadów pozostałych po firmie N-Recykling odpowiedzialny jest Starosta Oświęcimski, bowiem obowiązek usunięcia odpadów powstał w związku z cofnięciem decyzji o działalności w zakresie gospodarki odpadami" - czytamy w przekazanym nam komentarzu. Pieniądze do zwrotu Oprócz śmieci, których usunięcie wyegzekwować powinien starosta, pozostaje jeszcze kwestia zwrotu 8,787 mln zł dofinansowania, które otrzymała spółka. Jak poinformowała nas Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, "PARP podjęła i nadal podejmuje wszelkie działania przewidziane przepisami prawa, mające na celu odzyskanie pieniędzy wypłaconych dla N-Recykling sp. z o.o. Proces odzyskania wypłaconego dofinansowania trwa. Agencja w trosce o finanse publiczne z należytą starannością monitoruje sprawę". PARP wydała w sprawie N-Recykling dwie decyzje administracyjne. W pierwszej z 5 grudnia 2016 r. Agencja wezwała spółkę do zwrotu 2 375 200,00 zł wraz z odsetkami. Wówczas ruszyła machina administracyjna. "Dysponując ostateczną decyzją administracyjną PARP w marcu 2021 r. wystawiła tytuł wykonawczy i przekazała go, zgodnie z procedurami, do Naczelnika Urzędu Skarbowego w Oświęcimiu celem wszczęcia postępowania egzekucyjnego" - przekazuje Agencja. Drugą decyzję wydaniu 12 czerwca 2018 r. i dotyczy ona zwrotu 6 411 900,00 zł wraz z odsetkami. "Beneficjent (spółka N-Recykling - red.) złożył odwołanie od decyzji do Organu II instancji (Ministra Finansów, Funduszy i Polityki Regionalnej). Postanowieniem z dnia 2 listopada 2020 r. Organ II instancji zawiesił z urzędu postępowanie odwoławcze w sprawie rozpatrzenia odwołania N-Recykling sp. z o.o. do czasu powołania organu uprawnionego do reprezentacji spółki N-Recykling sp. z o.o." - informuje PARP. - Każda dotacja jest zabezpieczona wekslem in blanco. Niewywiązanie się z obowiązków przez podmiot otrzymujący dotację, oznacza, że Agencja może skorzystać z weksla, który jest zabezpieczeniem i przejąć majątek firmy - do wartości weksla. A ten weksel nadal nie został uruchomiony przez PARP. Toczą się postępowania w trybie administracyjnym, ale zwrotu pieniędzy nadal nie ma. W ten sposób można bawić się w nieskończoność i pieniądze przepadną. A firma nadal istnieje i działka, na której znajdują się odpady nadal jest jej własnością - ocenia Piotr Rymarowicz z Towarzystwa na Rzecz Ziemi. "W białych rękawiczkach" Kłopot ze składowiskiem w Oświęcimiu sprowadza się do tego, że pieniędzy na razie nie ma, a odpady nadal są. Żeby zrozumieć genezę tego problemu, trzeba cofnąć się w czasie. - Wtedy był taki klimat, że podobne inwestycje przechodziły - opowiada Rymarowicz. - Praprzyczyną tych wszystkich afer jest zmiana przepisów dotyczących odpadów w 2012 roku, kiedy wprowadzono możliwość gromadzenia odpadów przez 3 lata, na zapas do nieistniejących instalacji, które teoretycznie miały powstać. Wcześniej, żeby zmagazynować i przechowywać odpady, trzeba było mieć już wybudowaną funkcjonującą instalację. Po zmianie przepisów w setkach miejsc w Polsce zaczęto gromadzić śmieci i to jest jedno z takich miejsc - uważa nasz rozmówca. Jak dodaje, przepisy nadal obowiązują, ale termin składowania odpadów skrócono do roku. - Więc od strony prawnej każdy w zasadzie jest kryty. Wszystko odbyło się w białych rękawiczkach, zgodnie z prawem - podsumowuje Rymarowicz. Dominika Pietrzyk