Treść oświadczenia Emilii S., która miała współpracować z Łukaszem Piebiakiem, publikuje w środę Gazeta.pl. "Nie robiłam tego ani dla siebie, ani dla pieniędzy, ani tym bardziej, jak to gdzieś wyczytałam, dla jakiegoś miejsca na liście wyborczej. To nie jest jakiś spisek. Ani nikt mnie nie kupił" - czytamy."Kocham Polskę, moje serce było i jest po prawej stronie. (...) Tak, ten cały hejt robiłam dla Polski. Ponieważ wierzyłam, że walczę ze złymi ludźmi. Przyjmowałam za prawdę, że Polsce szkodzi kasta, czyli konkretni sędziowie, którzy sprzeciwiają się robieniom porządków w wymiarze sprawiedliwości" - pisze kobieta. "Polacy muszą poznać prawdę" Emilia S. wyznaje, że była naiwna, ponieważ wierzyła, że o pomoc proszą ją "patrioci, prawdziwi Polacy". Teraz czuje się zdradzona i pozostawiona z grupą wrogów. Jak podkreśla, "Polska, Polacy, muszą poznać prawdę o tym, jak działa machina propagandy i niszczenia ludzi w Polsce". W oświadczeniu tajemnicza kobieta przeprasza za swoje czyny i pisze, że nie ma już nic do stracenia. Publikacja Onetu W poniedziałek portal Onet.pl opisał kontakt, jaki w mediach społecznościowych wiceminister Piebiak utrzymywał z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia prof. Krystiana Markiewicza. Działania Emilii miały polegać na anonimowym rozsyłaniu, m.in. do mediów i sędziów, materiałów, które miały służyć kompromitowaniu sędziów. Miało to się odbywać za wiedzą wiceministra Piebiaka.