Kuszewski nie tylko wiedział, ale nawet ostrzegł ojca Naumana o tym, że o sprawie jest głośno na szczytach władzy. Po tej informacji Nauman wyjechał na rok do Szwajcarii. Doradca prezydenta twierdzi jednak, że nie było to ostrzeżenie, a jedynie "kurtuazyjny telefon". - Nie miałem przed czym ostrzegać, bo to było publiczną wiadomością. Zadzwoniłem do profesora Janusza Naumana, którego znałem i spytałem, czy to nie chodzi o jego syna - tłumaczy Kuszewski. Problem w tym, że w owym czasie żadna gazeta nie pisała o firmie Pharmacon i o Naumanie. Udział Naumana w aferze sprzętowej wyszedł na jaw dopiero w ubiegłym roku, a telefon do jego ojca został wykonany... 8 lat temu. Skąd więc Kuszewski wiedział o Pharmaconie, szwajcarskiej firmie, która przelała na konto byłego szefa NFZ tysiące franków, skoro prokuratura i UOP zarzekały się, że nic o tym nie wiedziały. - Jezu, nie wiem, skąd! Naprawdę nie wiem - mówi się dziś Kuszewski. Być może jednak było tak jak z aferą Rywina: wszyscy najważniejsi wiedzieli, mówiono o tym na "salonach", a Nauman piął się w górę. Szczytem było stanowisko szefa Narodowego Funduszu Zdrowia.