W hotelu... Tusk, który w środę wieczorem w Poznaniu spotkał się z drobnymi przedsiębiorcami, odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy podatki dla biznesu nie są za duże i jakie działania rząd chce podjąć, aby ułatwić życie kupcom. "Zagrożenie, umownie nazwijmy je greckim, jest bardzo realne w całej Europie, Polskie papiery dłużne są na dobrym dla państwa polskiego poziomie, ale my ciągle musimy pożyczać pieniądze, żeby wypłacać się z zobowiązań, także wobec obywateli" - mówił Tusk. Jak dodał, jeśli ktoś mówi, że po otrzymaniu władzy zredukuje podatki, jest "kłamcą, albo głupcem". "Przez najbliższy czas nie będzie to możliwe, chociaż wiem, że was to czasem przygniata do ziemi" - podkreślił szef rządu. "Nie zjedziemy z tego poziomu, bo Polska zaczęłaby się tak chwiać, jak Grecja. Mówię szczerze, przez najbliższy rok na pewno nie, ale dwa lata też jestem prawie pewien, nie da się tutaj poluzować" - powiedział Tusk. Premier podkreślał też, że nikt dziś nie wie, na ile stabilny będzie kurs złotówki. "Na kurs złotówki do euro, czy dolara wpływ ma globalna gra" - zaznaczył. Kupcy pytali Tuska m.in. o wysokie ceny paliw oraz budowę hali kupieckiej w Poznaniu. Według premiera zakończenie wojny w Libii nie będzie miało wpływu na ceny ropy, bo - jak przekonywał - wysokie ceny ropy na świecie są nieuzasadnione żadnymi zdarzeniami. "Raczej jest to wielka gra spekulacyjna na rynkach światowych i sztuczne utrzymywanie tej wysokiej ceny" - ocenił. "Kiedy ta bańka spekulacyjna pęknie i cena ropy zejdzie do racjonalnych kwot - nie wiem. Dlatego musimy jeszcze wszyscy trochę cierpliwości wykazać, zanim użylibyśmy tego narzędzia ostatecznego, bo ono jest krótkotrwałe. Trzymam w zapasie decyzję o akcyzie na czas, gdyby się miało okazać, że jest jakaś gra spekulacyjna, która może doprowadzić do gwałtownego wahnięcia kursowego" - zaznaczył premier. Tusk zadeklarował też, że porozmawia z prezydentem Poznania o budowie hali kupieckiej, o którą walczą kupcy. A przed hotelem... Przed hotelem, w którym premier rozmawiał z kupcami, manifestacje zorganizowały Klub Gazety Polskiej, kibice Lecha Poznań, Akcja Alternatywna Naszość i Ruch Poparcia Palikota. Łącznie manifestowało około 500 osób, w większości kibiców. Protestujący zebrali się przed hotelem, w którym doszło do spotkania, już na dwie godziny przed przyjazdem premiera. Po tym jak autobus, którym podróżuje Tusk zatrzymał się przed budynkiem, kibice zaczęli skandować "Donald matole twój rząd obalą kibole", przedstawiciele Ruchu Poparcia Palikota nawoływali do debaty premiera z Januszem Palikotem, wołając: "Jesteśmy pełnoprawnymi uczestnikami życia politycznego, domagamy się debaty", członkowie klubu Gazety Polskiej skandowali "zdrajca, zdrajca", a Akcja Alternatywna Naszość skandowała "9 października wrzuć Donalda do śmietnika". Premier nie zwracając uwagi na manifestantów wszedł do budynku. Następnie manifestanci, z wyjątkiem Ruchu Poparcia Palikota, zaczęli "wymieniać się" hasłami. Kibice krzyczeli "zdrajca, zdrajca", a uczestnicy innych pikiet podskakiwali w rytm kibicowskiego hasła "Kto nie skacze, ten za Tuskiem". Jako pierwsi swoją manifestacje zakończyli kibice, później transparenty zwinęli sympatycy Gazety Polskiej i Akcji Alternatywnej Naszość. Do końca spotkania zostali członkowie Ruchu Palikota. W środę wieczorem premier, który kontynuuje podróż do kraju, przyjechał do Poznania, po wcześniejszych wizytach w Kutnie, Koninie i Wrześni. W czwartek podczas podróży po Wielkopolsce premier odwiedzi Wronki i Piłę.